56. Zabawa z czasem

1.1K 65 19
                                    

Wróciliśmy do Hogwartu. Martin postanowił walczyć po naszej stronie. Teraz przypomnieli mi się bliźniacy. Oby byli cali.

-Dean, widziałeś może Freda i Georga?

-Tonks kazała im być na dziedzińcu transmutacji.

Tak daleko?! Cały zamek trzeba przejść.

-Okey, dzięki.

I razem z Martinem zaczęliśmy biec w stronę dziedzińca. Po drodze rozprawiając się z kilkoma śmierciożecami. Skręciliśmy w lewo na korytarz.

BUM!

Nagle cała ściana wybuchła. Ukazała nam się gwiaździste niebo, pagórki i doliny. Byłby to piękny widok, gdyby nie zbliżające się dementory.

-Tylko nie oni!

-Spokojnie...

-Jak mam być spokojny?! Zaraz nas zaatakują!

-Przegonie je...

-Niby jak chcesz to zrobić?!

-Zobaczysz.

Uniosłam różdżkę.

-Expekto Patronum!

Pojawiło się wielkie niebieskie światło, które nas otoczyło, a z różdżki wydobył się srebny wilk. Poszybował w powietrzu, a dementory zniknęły.

Martin był pod wrażeniem.

-Jak ty to...?

-Umie się to i owo. A teraz nie stój jak kołek i chodź- pociągnęłam go za rękę.

Chwilę później byliśmy już na dziedzińcu transmutacji. Jak mówił Dean, byli tam bliźniacy i rozprawiali się ze śmierciożecami. Stanęliśmy obok nich i przyłączyliśmy się do walki.

-A TEN tu czego?!- usłyszałam wkurzony głos Freda.

-Jestem po waszej stronie- powiedział Martin.

-Nie mówiłem do ciebie!

-Fred, to nie jest dobry moment- wrzasnęłam, broniąc się przed zaklęciem- później wam wyjaśnimy.

Fred chciał coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy wybuch.

Zachodnia część dziedzińca zaczęła się walić. Skały różnej wielkość zaczęły spadać z wielkim hukiem.

-NIE!- usłyszałam rozpaczliwy głos Georga.

Odwróciłam się przestraszona i zrozumiałam czemu George krzyknął. Nie! Czemu akurat on?! Czemu teraz?!

Wszystko co spadło przygniotło Freda... mojego przyjaciela...

Zaczęliśmy odrzucać na bok każdy kamień. Mam gdzieś, że nadal trwa wojna, on teraz był najważniejszy!

W końcu go znaleźliśmy. Uklęknęłam przy nim. Położyłam jego głowę na moich nogach, zaczęłam płakać i głaskać go po włosach. Jego oczy były zamknięte, a jego usta były ułożone w delikatnym uśmiechu...

-Fred! Fred, otwórz oczy!- krzyczy George- Proszę!

Przybliżyłam ucho do jego nosa.

-Nie oddycha- powiedziałam jakby do siebie.

-Nie! Nie mogę go stracić! Nie mogę...!

-George...- dotknęłam jego ramienia, ale on nie odezwał wzroku od brata- George! Spójrz na mnie!

Spojrzał w moją stronę.

-Ja...- miał tak zapłakane oczy, że głos zaczął mi się łamać- Ja... go... uratuje!

Przyjaciółka Weasley'ów✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz