Światło vs Mrok

174 19 0
                                    

- Spójrz, Jackie - rzekł Pitch ujmując poszarzałą buzię Jacka w dłoń. Fioletowe oczy chłopaka były puste, a czarne pukle opadały mu na czoło. - Twoi przyjaciele są tak skupieni na walce, że nawet się tobą nie zainteresują. Niezbyt ładnie z ich strony, nie sądzisz?

- Milcz, ty gnido! - huknął Zając ciskając w wroga jednym z wybuchowych jaj. Tym razem Black odbił pocisk, który eksplodował nad głowami Strażników. Fragment sufitu runął na drużynę przygniatając ich do podłogi. Yeti rzuciły się im na pomoc. Na placu boju zostały same dzieciaki.

- Pitch, błagam wypuść go! - krzyknęła Elsa dzierżąc miecz wykonany z czystego lodu.

- Hmmm, nie - Bogeyman zachichotał bawiąc się kosmykiem włosów chłopaka - Obawiam się, że jest mi potrzebny.

- On ci ufa - Natalia podeszła bliżej - Wiesz o tym? Traktuje cię jak ojca. A z tego co zdążyłam zaobserwować, ty też się o niego troszczysz.

- Jesteś pewna, Natalko? - Black dalej chichotał jak wariat - Może jestem bardzo dobrym aktorem?

Wtedy w jego nie do końca wyleczony bark wbił się sztylet. Pitch zawył, ale bardziej ze zdumienia, niż z bólu.

- Ciekawe. Może ja też umiem nieźle udawać? - Nat uśmiechnęła się nieco złośliwie. To ona cisnęła sztyletem. Wyjęła go zza pasa Meridy.

Wtedy Black zaczął się śmiać na całe gardło. "Dzieciaki" spojrzały na niego z konfuzją.

- Wyglądasz zupełnie jak twoi rodzice - wyszczerzył się mężczyzna - Tylko, że oni nie przechodzili do czynów, wierzyli w słowa. Rozbrajająca naiwność, naprawdę.

- Ty ich znałeś? - Natalia osłupiała. Pamiętała zdumiewająco wiele o swoich rodzicach, ale nie przypominała sobie, by przyprowadzali Pitcha na rodzinne obiadki!

- Można powiedzieć, że jestem przyjacielem rodziny - Pitch wzruszył ramionami. Ciągle miał przy sobie Jacka - Choć dźwięk gniecionej karoserii był o wiele ciekawszy...

Nie powinien był tego mówić. Naprawdę nie powinien. Natalia skoczyła mu do gardła z błyskiem w oku. Nie potrzebowała żadnych magicznych kamyczków, by spuścić komuś łomot. Przygniotła zaskoczonego Pitcha do drewnianej podłogi i zaczęła tłuc go pięścią po twarzy, aż ciemna krew bryzgała na wszystkie strony. Jack rzucił się na pomoc swemu panu, ale dostał od Natalii łokciem w twarz. Z jego nosa trysnęła krew... zmieszana z Czarnym Piaskiem.

- Ty skurwysynu - wysyczała Nat przez zaciśnięte zęby. Ściskała gardło mężczyzny. Jej oczy zrobiły się żółte. Pomału, dziewczyna traciła cechy ludzkie. Na czubkach jej palców pojawiły się długie, złote szpony, uszy zrobiły się długie i spiczaste, a usta przypominały zębatą szparę od ucha do ucha.

- Natalia, przestań! - Merida i reszta trzymała się na bezpieczną odległość. Duch światła wyglądała teraz raczej jak Fearling. - My się nim zajmiemy, dobra?

Wtedy Jack doszedł do siebie i znów skoczył na plecy Natalki. Spanikowany Pitch położył dłoń na plamie cienia i wciągnęło całą trójkę. Merida także skoczyła, ale uderzyła twarzą w podłogę.

- Meri, jesteś cała? - Czkawka pomógł jej wstać.

- A jak ci się wydaje?! - ofuknęła go Szkotka nastawiając sobie nos - A teraz lepiej wykombinuj gdzie mogli polecieć.

------------------------------

W tej chwili, Natalia naprawdę nienawidziła spadania. Gdy grzmotnęła plecami o skałę, nosiła się z zamiarem zamordowania Pitcha. I to nie tylko za to co powiedział.

Wierzę w ciebie | RoBTFD fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz