Wiktoria Orłowicz, baristka w Cafe Ruina i prawna opiekunka Natalii, prawie wyskoczyła ze skóry, gdy dzielnicowy przyprowadził jej podopieczną do domu i zameldował, że została zaatakowana przez jakiegoś menela. Natalka była nieco bledsza niż zwykle, ale poza tym wszystko było okej. Gdy tylko zostały same, Wiki mocno przytuliła dziewczynę.
- Co się stało? - spytała głaszcząc ją po włosach. Natalia delikatnie uwolniła się z uścisku.
- Siedziałyśmy z Madzią nad Maltą, a ten ... kazał nam spierdalać - burknęła zdejmując kurtkę - To mu odpyskowałam.
- Cała ty - westchnęła Wik kręcąc głową - Czasami ręce opadają. A co to za historia ze starym Kątem?
- Był wrednym dziadem, jak zwykle - Nat wzruszyła ramionami.
- Jak zwykle - Wiktoria wzniosła oczy ku sufitowi - Dobra tam, kij mu w oko. Odpalamy Bonda, czy Change the WorLd? Zamówiłam sushi i mamy zapas toniku* w lodówce.
- Może później - odparła ciemnowłosa wchodząc na piętro - to był ciężki dzień.
- Jak wolisz - Wik wzruszyła ramionami - Później cię zawołam.
-----------------------------
Natalia weszła do swojego pokoju, zakluczyła drzwi i ze świstem wypuściła powietrze. Wszystko było takie... takie... No właśnie! Brak słów. Może zaczynała wariować?
Rzuciła plecak w kąt i oklapła na czarną pościel. Ze ścian łypały na nią takie postacie jak Ryuk, Dziesiąty Doktor, Inkwizytor z Rebeliantów, Daenerys ze swoimi smoczydłami, czy Śmierć Szczurów. Nat włączyła odtwarzacz. Zabawne, ale Skillet podziałali na nią lepiej niż kołysanka.
Nie zauważyła cienia za oknem, który obserwował ją zza okna. Ani chmury czarnego pyłu, która zbliżyła się do jej twarzy.
----------------------------------------
Natalia stała pośród mchów i rzadkich traw. Wszędzie wokół niej rozciągała się zimna zmarznięta tundra. Niebo zasłaniały ciężkie, bure chmury. Rośliny były pokryte szronem. Dwa metry przed nią stał chłopak znad jeziora, ale... wyglądał inaczej. Bluza, którą miał na sobie była granatowa i przyprószona szronem, a jego niebieskie oczy lśniły łobuzersko. Twarzy nie zasłaniał kaptur. Uśmiechał się przyjaźnie.
- Jack - szepnęła cicho Natalia - Oczywiście. Jesteś Jack Mróz! Pamiętam cię!
Chłopak znów odpowiedział uśmiechem i ujął dłoń dziewczyny. Jego palce były chłodne, ale w przyjemny sposób. Jak lody w upalny dzień. Wtedy chmury odsłoniły błękit nieba i słońce. Kryształki lodu rozbłysły w ciepłym blasku. Pomarańcze, fiolety, błękity, złoto, srebro... Same piękne kolory.
Druga dłoń Jacka odgarnęła kilka kosmyków z twarzy Natalii. Naszła ją głupia myśl, by go pocałować, choćby lekko. Och cholera, nigdy więcej romansideł!
Nagle rozległ się trzask i spadła. Do lodowatej wody. Niebo znów pociemniało. Pęknięcie w lodzie szybko się zasklepiło. Przerażona Natalia zaczęła uderzać pięściami w zimną barierę. Widziała nad sobą twarz Jacka, ale złą i szyderczą. Poczuła, że jej krew zmienia się w lód i zapycha jej żyły. Lodowe igiełki zaczęły wypełniać także płuca...
I wtedy ocknęła się zlana zimnym potem. Siedziała na łóżku, oddychając ciężko. Przez chwilę zdawało jej się, że widzi ruch za oknem...
CZYTASZ
Wierzę w ciebie | RoBTFD fanfiction
Fiksi PenggemarUwaga: ta historia oryginalnie była pisana w 2015 oraz 2016 roku kiedy byłam jeszcze w liceum, i zawiera pewne elementy, które wiążą się z nastoletnią twórczością. Fanowskie opowiadanie z Strażnikami Marzeń, Krainą Lodu i bohaterami paru innych his...