Koledzy po fachu

165 17 0
                                    

Utrzymanie Jacka w stanie śpiączki kosztowało Piaska dużo wysiłku i piasku snów, ale to nic. Strażnicy byli zdesperowani, gotowi poświęci wszystko, by ratować ducha zimy. Ulokowali go w jednym z pokoi gościnnych i otulili kocami w taki sposób, by nie mógł się ruszyć. Dopóki go nie uwolnią od uroku, nie będą ryzykować.

- Nie podoba mi się to - mruknął Aster muskając nosem białą czuprynę i szyję chłopaka.

- Szto takiego? - North przerwał krzątanie się wśród butelek z lekami.

- Coraz bardziej pachnie jak Fearling* - Zając skrzywił się niemiłosiernie. Miał bardzo złe wspomnienia związane z tymi istotami.

- Co ty mówisz?! - nastroszona Ząbek podleciała do łóżka Jacka i położyła dłoń na czole chłopca. Był rozpalony. - To tylko gorączka.

Piasek poparł ją skinieniem głowy i serią symboli mówiących: "Nawet spleciony z Jackiem, Pitch nie ma dość siły, by stworzyć Fearlinga".

- Widzisz? - North walnął Astera między łopatki z taką siłą, że mało go nie przewrócił - Nie ma ryzyka. To tylko twoja paranoja.

- Może - Zając wzniósł oczy ku sufitowi i dyskretnie wsunął pod poduszkę Jacka woreczek z ziołami, kawałkami kory i różanym kwarcem. Małe zaklęcie, na wszelki wypadek.

Jednak, gdy Strażnicy wyszli z pokoju, spod łóżka wyłoniła się wysoka postać odziana w czerń. Pitch Black. Wyjął woreczek spod poduszki i rozerwał tkaninę, by obejrzeć zawartość.

- Oooch, to urocze! - zagruchał Pitch i cisnął paczuszkę w kąt - Ale bezcelowe.

----------------------------

Merida weszła do pokoju Natalii z małą stertą ubrań typu battle dress w kolorze khaki oraz czarnymi, wojskowymi butami do kolan. Szkotka czuła dziwne falowanie i skręcanie w żołądku. To będzie trudne. Jej ludzka przyjaciółka siedziała z nadąsaną miną i piorunowała wzrokiem ścianę naprzeciwko. Chyba udało jej się wypalić w niej dziurę.

- Jeśli przyszłaś mnie przekabacić...! - zaczęła Nat, ale rudowłosa weszła jej w słowo.

- Chciałam dać ci coś normalnego do ubrania - Szkotka podała dziewczynie ciuchy. Natalia zmarszczyła czoło - I przeprosić. Wiem, nie byłam z tobą totalnie szczera, ale naprawdę jestem twoją przyjaciółką.

- Spoko - mruknęła ciemnowłosa przebierając się - Wybaczam ci - Merida spojrzała na nią ze zdumieniem - Nie umiem się na kogoś wściekać aż tak długo.

- Miło mi to słyszeć - ruda odetchnęła z ulgą - Jak się przebierzesz, przedstawię ci resztę bandy.

Natka zmarszczyła czoło. Resztę?

-----------------------------------

Santoff Claussen, czyli warsztat Nikolaia St. Northa był tak głośny, że Natalia z ulgą przyjęła ciszę, jaka panowała w "świetlicy"- pomieszczeniu służącemu za drugi salon. Siedziały tam trzy osoby i coś co Nat w pierwszej chwili uznała za pufę, a okazało się żywym, czarnym smokiem.

- Szczerbatek, spokojnie! - jedyny chłopak w tym gronie złapał stworzenie za uprząż na grzbiecie, gdy akurat chciało skoczyć na nowoprzybyłą. Niestety, pewnej blondynki nie zdołał już powstrzymać.

- Cześć, jestem Roszpunka - zapiszczała radośnie dziewczyna o nienaturalnie długich włosach (Czy ona kiedykolwiek zhańbiła się wizytą u fryzjera?, zdziwiła się Nat) - Ale możesz mówić mi Punzie, jak wszyscy! Jak twoje rany? Przepraszam, że ich całkiem nie wyleczyłam, ale w pewnym momencie zaczęłaś się strasznie rzucać... Nie winię cię, pewnie po prostu się wystraszyłaś...!

- Punzie, znowu się hiper-wentylujesz - upomniała ją Merida. Natka rozmasowała sobie głowę. Nigdy nie sądziła, że czyjkolwiek głoś może wejść w tak wysokie rejestry. - Natalia, to Roszpunka, nasza optymistka. Ten koleś mocujący się ze smoczydłem to Czkawka. A Elsę już poznałaś.

- Niestety - westchnęła Natalia posyłając królowej śniegu spojrzenie pełne skrajnej niechęci. Elsa odwzajemniła się tym samym.

- Miło mi poznać - Czkawka w końcu zdołał usidlić swojego pupila - Przepraszam za Szczerbatka; chciał się przywitać.

- Nie ma sprawy - wymamrotała ciemnowłosa ostrożnie wyciągając dłoń w stronę głowy czarnego smoka. Szczerbatek obwąchał dłoń dziewczyny i liznął jej palce. Na pewno zostaną przyjaciółmi.

----------------------------------

- Po co ją wypuściłaś? - syknęła gniewnie Elsa odciągając Meridę na bok - To sojuszniczka Pitcha, zapomniałaś?!

- To także moja przyjaciółka - zgromiła ją ruda - Jestem zwolenniczką teorii, że Black czegoś jej nagadał. Znam ją, jest nieco... hm, edgy, ale na pewno nie zła.

- Skąd ta pewność? - królowa śniegu zmrużyła niebieskie oczy.

Nagle nastąpiła eksplozja. Potworne zimno wdarło się do świetlicy. Zimno i Koszmary. Wszyscy rzucili się w wir walki, nawet Natalia, mimo że nie miała Klejnotu Słońca. Merida pożyczyła jej gladius. Czkawka używał swojego ognistego miecza, a Roszpunka bata ze swoich włosów. Koszmary rozsypywały się od dotyku złocistych włosów. Nieopodal Strażnicy także wojowali z upiorami.

- Imponujące - rozległ się znajomy głos. Przy globie stał Pitch. Obejmował ramieniem Jacka.

-------------------

Przepraszam, że takie krótkie i nienajlepsze, ale postaram się, by kolejny rozdział był lepszy, długi i satysfakcjonujący. Słowo honoru uczennicy wielu placówek edukacyjnych ;).

Wierzę w ciebie | RoBTFD fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz