9.

510 22 3
                                    

Weszłam pod daszek domu Hoodów i złożyłam parasolkę. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili w progu ujrzałem Nathaniela.

-Uch, to ty... - mruknął i wszedł w głąb domu. Uznałam to za znak pozwolenia wejścia.

-A co, oczekiwałeś kogoś innego? - parsknęłam, ściągając wiosenne kozaczki na koturnie. Parasolkę powiesiłam na wieszaku.

Nie pierwszy raz byłam u Nathalie i Nathaniela w domu. W końcu z dziewczyną się przyjaźniłam, a z chłopakiem... też się kiedyś przyjaźniłam.

Poszłam za gospodarzem schodami na górę do jego pokoju. Akurat w tej części domu byłam trzynaście lat temu, kiedy jeszcze stosunki między mną, a Nathanem były dobre.

Na granatowych ścianach wisiało od groma plakatów. Koło biurka stały trzy gitary: elektryczna, akustyczna i bas, a pod oknem było łóżku.

-My Chemical Romance, All Time Low, Mayday Paradise, Green Day, Bring Me The Horizon... - mówiłam cicho do siebie, przyglądając się uważnie plakatom. - Masz podobny gust jak twoi rodzice.

-Te zespoły po dwudziestu latach nadal są dobre. Pewnie ty słuchasz jakiegoś popu, co? A może muzyka klasyczna?

Uśmiechnęłam się do niego krzywo i już miałam odpowiedzieć, kiedy zadzwonił mój telefon. Jakie było zdziwienie Nathaniela, kiedy usłyszał "American Idiot" Green Day.

-Tak, słucham? - mina Nathana była tak bezcenna, że zaczynałam żałować, że nie zrobiłam zdjęcia.

-Heather, możesz powiedzieć mojemu synowi, żeby zamknął okna na dole i zawołał psa z podwórka? Idzie burza, a nie mogę się do niego dodzwonić - w słuchawce usłyszałam głos Caroline Hood.

-Jasne, zaraz mu powiem.

-Dzięki wielkie, jesteś kochana. Buziaki!

-Buziaki, miłej kolacji!

-Dziękuję!

Po chwili usłyszałam dźwięk oznaczający koniec rozmowy.

-Twoja mama kazała ci zamknąć okna na dole i zawołać psa z podwórka, bo idzie burza.

Chłopak przewrócił oczami, jednak poszedł zrobić to, co kazała mu rodzicielka.

Przejechałem lekko palcem po gitarach. Nie wzięłam ich do rąk, bo sama nienawidziłem, jak ktoś brałam moje instrumenty.

Usłyszałam kroki na schodach. Po chwili w pokoju pokazał się Nathan. W tym czasie ja przyglądałam sie zdjęciom w ramce.

-Pamiętam ten moment - wzięłam do rąk jedno ze zdjęć i odwróciłam się w stronę chłopaka. - Dostałam potem taki ochrzan w domu za naniesienie błota, ale było warto.

-Nie tylko ty - zaśmiał się Nathan, biorąc ode mnie zdjęcie. - Tata dał mi taki szlaban, że nieźle to odczułem.

Odłożył ramkę na swoje miejsce i zaczął szukać podręcznika z chemii.

Kiedy go już znalazł, otworzył na odpowiedniej stronie.

-Musimy zrobić... to - wskazał palcem.

-Próba Tollensa? Prościzna - stwierdziłam.

-Dla ciebie może i tak - mruknął chłopak, drapiąc się po karku.

Za oknem nagle zagrzmiało i błysnęło jednocześnie. Spojrzałam z lekko fascynacją za okno. Uwielbiałam burzę.

-Nie boisz się? - zapytał zdziwiony Nathaniel.

-Nah, nie jestem typową dziewczynką z opowiadań. Uwielbiam burzę.

Szatyn spojrzał na mnie dziwnie i wrócił do podręcznika od chemii.

                             🙈🙉🙊

Bal gimnazjalny był zarąbisty. Poszłabym drugi raz, bo naprawdę, dla mnie było warto.

From Another Side ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz