Właśnie z moją mamą czekamy na lotnisku na jej partnera Georga. Moja mama jest cała w skowronkach i bardzo się cieszy. Wcale jej się nie dziwię, ponieważ od śmierci taty jeszcze nigdy nie była wesoła.
-Soffi zapomniałam ci o czymś powiedzieć - powiedziała nagle moja rodzicielka.
-O czym? - zapytałam zdziwiona.
-Bo George ma syna starszego od ciebie o rok i ma na imię Sean - powiedziała nie pewnie mama.
-No spoko. Mam tylko nadzieję, że jest chodź trochę miły i się polubimy - powiedziałam uśmiechając się do mamy co ta odwzajemniła. Po chwili zauważyłam jak do mojej mamy podchodzi wysoki, przystojny, dobrze zbudowany brunet tak gdzieś po czterdziestce. Podszedł do mojej mamy i się przywitali powiedziałabym, że jak nastolatkowie. Po tym jak się oderwali od siebie mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się przyjacielsko co ja odwzajemniłam.
-Ty jesteś pewnie Soffi. Mam na imię George co na pewno wiesz - powiedział i podał mi rękę.
-Tak zgadza się proszę pana - powiedziałam nie pewnie się uśmiechając i również podając rękę.
-Nie pan tylko George, dobrze?
-Dobrze - powiedziałam uśmiechając się. Po tym przywitaniu George wziął walizki mamy i moje. Na parkingu skierowaliśmy się do dużego, czarnego BMW X6. Szczerze mówiąc to on chyba musi być bogaty. W sumie nie wspomniałam jak on był ubrany a ubranie jego to dół od garnituru i błękitna koszula. W drodze do Georga domu dużo we trójkę rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że George jest tylko o cztery lata starszy od mamy i ma własną firmę przewozową. Po 15 minutach wjechaliśmy na podjazd koło dużego domu chociaż bardziej skłaniałabym się żeby powiedzieć, że willa. Po chwili wysiedliśmy z samochodu. Georg wziął nasze walizki i weszliśmy do willi. Wchodząc zauważyłam po prawej stronie od wejścia dużą nowoczesną kuchnie połączoną z jadalnią. Na wprost od wejścia duży salon również nowocześnie umeblowany z wielkim oknem na ogród i balkon.
-Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju - powiedziała moja mama. A ja pokiwałam głową na zgodę. Poszłyśmy schodami na górę i na końcu korytarza po prawej drzwi koloru ciemnego brązu okazały się być drzwiami do mojego pokoju weszłam i zobaczyłam wielkie okno pod którym stało wille dwuosobowe łóżko. Po obu stronach stały dwie szafeczki nocne. Na prawo od wejścia pod drugim oknem stało duże biurko z krzesłem na kółkach. A po lewej były jeszcze jedne drzwi weszłam tam i zobaczyłam dużą garderobę. Byłam tak oszołomiona, że nie zauważyłam,że koło mnie stanęłam mama z Georgem.
-I jak się podoba? - zapytali równocześnie. A ja się do nich odwróciłam i mocno całą dwójkę przytuliłam mówiąc:
-Dziękuję bardzo mi się podoba.
-To się cieszę, bo George się starał - powiedziała moja mama patrząc na jej partnera z błyskiem w oczach.
-To masz teraz godzinę żeby się rozpakować a później zjemy obiad, okey - powiedziała George. - A i na obiedzie będzie jeszcze mój syn Sean - dodał.
-Okey - odpowiedziałam. Po tym jak mama z Georgem wyszli ja walnęłam się na chwilę na to wielkie łóżko i muszę przyznać, że było bardzo miękkie i wygodne. Po chwili leżenia wstałam i zaczęłam sie rozpakowywać. Po równej godzinie skończyłam się rozpakowywać i usłyszałam głos mamy z dołu żeby zeszła. Ja jeszcze weszłam tylko na chwilę do toalety umyć ręce i rozczesać włosy. Po chwili spędzonej w łazience zeszłam na dół. Weszłam do jadalni i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przystojny szatyn o zielonych oczach. Też był bardzo dobrze zbudowany i był bardzo podobny do Georga. To chyba jego syn. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
-Soffia to jest Sean - powiedziała mama. Podeszłam do niego bliżej wyciągnęłam rękę i uśmiechnęłam się do niego a on tylko spojrzał na mnie z kpiną.
-Cześć - powiedział i usiadł dupek. Popatrzyłam tylko na mamę i Georga a oni zrobili smutne oczy. No cóż chyba się nie dogadam z Seanem. Usiadłam na przeciwko niego przy stole. Podczas obiadu rozmawialiśmy i śmialiśmy się oprócz Seana, który patrzył się na nas ja na bandę idiotów, którzy uciekli z psychiatryka.
-Dziękuję. - powiedziałam odchodząc od stołu i kierując się w stronę kuchni. Odłożyłam naczynia do zlewu i poczułam, że musiałbym się przejść, ponieważ czułam, że jetem strasznie najedzona.- Mamo idę się przejść i może trochę poznam okolicę - powiedziałam.
-Dobrze córciu tylko uważaj na siebie i weź telefon - powiedziała moja mama uśmiechając się do niej szeroko.
-Może Sean pójdzie z tobą? - zapytał George.
-Na pewno nigdzie z nią nie pójdę a po za tym mam coś do załatwienia, więc wychodzę . Nara - powiedział groźnie Sean patrząc na mnie jakbym mu zabiła psa. Popatrzyłam tylko na Georga, mamę i wzruszyłam ramionami. Założyłam moje czarne dłuższe Conversy wzięłam telefon i wyszłam. Było już późne popołudnie, więc słońce zachodziło. Chodziłam już sobie dłuższy czas słońce zaszło już do reszty. I muszę przyznać, że Los Angeles wieczorem jest trochę straszne. A mało tego wpakowałam się w jakąś ciemną uliczkę. Szłam sobie nią do końca, gdy nagle na prostopadłej ulicy, która była ślepa zobaczyłam grupkę chłopaków. Nic by w tym nie było dziwnego gdyby jeden z nich nie klęczał i nie prosił o litość a drugi trzymał broń przy jego głowie. O kurwa! Nagle broń wystrzeliła a z moich ust wydobył się nie kontrolowany krzyk a grupka chłopaków się odwróciła w moją stronę. Ten chłopak, który trzymał broń... Ja pierdole to Sean... Sean zaczął iść w moją stronę a ja przerażona zaczęła się wycofywać w drugą stronę i coraz szybciej iść. Prawie biegłam, gdy nagle poczułam, że ktoś mnie łapie mocno za ramiona i odwraca twarzą do siebie. To był Sean... Miałam wrażenie, że jest rozwścieczony. Wystraszyłam się go wtedy i to bardzo.
-Co ty tu do kurwy robisz tak daleko od domu? - zapytał.