Następnego dnia obudziłam się równo z budzikiem. Wstałam zrobiłam poranną toaletę i poszłam się ubrać. Po wszystkim wzięłam torbę i zeszłam na dół. Będąc w kuchni doszłam do wniosku, że nikogo nie ma w domu. To i nawet dobrze, bo nie mogę na niego patrzeć. Po zjedzonym śniadaniu założyłam moje czerwone długie Conversy i wyszłam z domu zamykając go na klucz. A jeżeli chodzi o mój łuk brwiowy i wargę muszę coś wymyślić dlaczego tak mam. Na razie nic mi nie przychodzi do głowy. Po 10 minutach byłam już w szkole. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do szafki. Włożyłam tam część książek. Zaraz koło mnie pojawiła się cała zgraja moich kolegów, czyli Luke, Calum, Ashton, Michael i Brayan.
-Część Sophii - powiedzieli jednocześnie uśmiechając się.
-Hej - odpowiedziałam również z uśmiechem.
-Co ci się stało? - zapytał Luke z poważną miną. Kurwa co by tu wymyślić.
-No wiecie zapomniałam wam powiedzieć, ale jestem straszną niezdarą i wpadłam na drzwi - powiedziałam. Nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że mi nie uwierzyli, bo popatrzyli na siebie nawzajem.
-No okey - powiedział Ashton.
-To co idziemy na lekcje? - zapytałam zmieniając temat. A wszyscy pokiwali twierdząco głową. Zauważyłam, że każdy w szkole na mnie dziwnie patrzy widząc mnie w towarzystwie chłopaków. No, ale cóż... Wszystkie lekcje mijały mi strasznie szybko. To pewnie przez chłopaków, bo ciągle mnie rozmieszali i nie dawali słuchać na lekcjach. Teraz wychodzimy ze szkoły. To znaczy ja z Lukiem jesteśmy przed budynkiem i czekamy na tych baranów.
-Sophii miałabyś chęć pójść ze mną do kina? - zapytał nie pewnie Luke z niepewnym uśmiechem.
-Z tobą zawsze - powiedziałam również się uśmiechając. Luke szczęśliwy mocno mnie przytulił co odwzajemniła. Chociaż na początku byłam bardzo zdziwiona jego czynem.
-Przepraszam - powiedział Luke.
-Nie ma za co. Lubię się przytulać. Straszna przylepa ze mnie - powiedziałam nadal się uśmiechając. Po chwili zobaczyliśmy jak ze szkoły wychodzą chłopaki. Ci idioci się ciągle szczerzą zastanawiam się czy oni przypadkiem czegoś nie biorą. Po chwili stali już koło nas.
-Luke już się z tobą umówił na randkę? - zapytał Michael. A Luke się na niego spojrzał jakby chciał go zabić samym wzrokiem.
-Zamknij się Michael - warknął Luke. A ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie wiem dokończa czy to będzie randka czy przyjacielskie spotkanie we dwoje. Co ja się sama oszukuje to będzie randka.
-Czyli tak. Nareszcie! - wykrzyczał Calum. Luke się troszeczkę zdenerwował, więc złapałam go za ramię i posłałam mu szczery uśmiech a on go odwzajemnił.
-Sophii wpadniesz do nas? - zapytał nagle Ash. Miałam już odpowiedzieć kiedy nagle zobaczyłam Seana. Przeraziłam się co on robi pod szkołą. Ja nie chcę tu być. Nagle cały humor ze mnie uleciał i się spięłam. Chłopcy chyba to zobaczyli. Cholera. A mało tego Sean ma minę jak by chciał ich zabić.
-Wszystko w porządku? - zapytał Ash. A ja się tylko na nich popatrzyłam przerażona, ale w końcu wyjąkałam coś:
-Ten chłopak co idzie w naszą stronę to syn mojej mamy partnera. Ja go nie za bardzo lubię - powiedziałam coś na szybko, ale chyba tego tak samo nie łyknęli ja tych drzwi. Ale zauważyłam również, że jak pokazałam chłopakom Seana oni się jakby spięli i popatrzyli na mnie trochę ze strachem.
-Sophii to on Ci to zrobił? - zapytał Brayan.
-Tak - powiedziałam.
-Czyli Twoja mama nie wie, że on j... - zaczął mówić Luke, ale gdy tylko Sean stanął koło mnie to blondyn przerwał.
-Co tu robisz? - zapytałam się podenerwowana Seana.
-Przyjechałem po ciebie. A tak w ogóle co ty z nimi robisz? - zapytał a raczej warczał.
-Rozmawiam - powiedziałam nie pewnie. Sean złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę.
-Chodź wracamy do domu - warknął. A ja tylko popatrzyłam się na chłopaków, którzy wyglądali jak by się w nich gotowało. Chyba się nie lubią, ale tego kretyna-mordercy nawet ja nie lubię. Ale chwila skąd oni go znają? Muszę się ich o to zapytać o ile przeżyję do jutra.
-Cześć - powiedziałam na pożegnanie do nich.