Luke:
Sophii nie ma już w szkole drugi dzień martwię się o nią. Sean jest nie obliczalny o czym się trochę przekonała. Nie chcę żeby coś jej się stało. Ona jest taka delikatna. Dzwoniłem do niej nie odbierała. Nie odpisywała na SMS-y. Wszyscy z chłopakami zastanawiamy się myślimy.Martwię się o nią cholernie i nie tylko ja, bo chłopcy również. Co z nią się dzieje? Teraz siedzę u siebie w pokoju i zacząłem grać na gitarze. Zawsze gdy czymś się martwię lub o kogoś to zaczynam grać na gitarze. Kurwa najgorsze jest to, że nie odbiera telefonów i SMS-ów. Odłożyłem gitarę położyłem się myślałem jeszcze długo aż zasnąłem.
Sophii:
Obudziłam się na moim łóżku? Jak ja się tu znalazłam? Pamiętam, że Sean mnie pobił a później musiałam stracić przytomność, bo nic nie pamiętam. Chciała się podnieść, ale nie mogłam wszystko mnie boli. Nagle drzwi od mojego pokoju zostały uchylone i zobaczyłam w nich Seana. Gdy zobaczyła, że już nie śpię wszedł uśmiechnięty i usiadł na końcu łóżka. Chciałam się odsunąć, ale ból przezwyciężył strach.
-Jak się czujesz? - zapytał Sean. Szczerze to nie sądzę żeby się przejmował.
-Jak wypluta nie strawiona resztka - powiedziałam. Na co Sean się lekko zaśmiał, ale za raz spoważniał.
-Sophii słoneczko przepraszam zareagowałem zbyt agresywnie, ale gdy usłyszałam, że byłaś u nich wkurwiłem się - mówił Sean głaszcząc mnie po głowie. - Przeprasza obiecuję, że więcej tak nie zareaguje chociaż mówiłem, że tak zrobię, ale ty mi też musisz mi obiecać, że nigdy się już z nimi nie spotkasz - dodał.
-Trochę nie wykonalne - powiedziałam oschle. A w jego oczach znów można było ujrzeć złość.
-Niby dlaczego? - zapytał lekko podniesionym tonem.
-Bo chodzę z nimi do klasy - powiedziałam.
-To przynajmniej staraj się ich unikać - powiedział.
-A tak na marginesie to ile ja spałam? - zapytałam.
-Dwa i pół dnia - odpowiedział.
-A moja mama dzwoniła? - zapytałam.
-Taa... Pytała się czemu nie odbierasz to powiedziałem, że się kąpałaś - powiedział.
-Daj mi telefon to zadzwonie do niej - powiedziałam
-Nie - odpowiedział stanowczo. Niby dlaczego, co mu to da.
-Dlaczego? - zapytałam.
-Bo tak. A i Hellen kazała ci przekazać, że nie wrócą w umówionym terminie tylko zostaną o tydzień dłużej - powiedział z dumą w głosie. A ja się przeraziłam. Ja nie mogę zostać z nim jeszcze dwa tygodnie sama. Nie nie nie nie... - Słoneczko cieszysz się prawda? - dodał po chwili za pewne widząc moją przerażoną minę.
-Nie cieszę się! Nie chcę cię widzieć! Nienawidzę cie! - zaczęłam krzyczeć i płakać. Sean złapał mnie za moje bolące ramiona i lekko potrząsnął.
-Uspokój się to i tak nic ci nie da - powiedział. Tylko zamiast mnie puścić to on zaczął mnie całować. Chciałam się odsunąć, ale nie tylko ból mi przeszkadzał, ale to, że Sean złapał mnie teraz za nadgarstki i przygwoździł nad moją głową. A mi znów się przypomniało to co mi zrobił cztery dni temu. Sean oderwał się od mnie i spojrzał na mnie po czym powiedział: - Wiesz słoneczko mam teraz straszną ochotę cię przelecieć, ale jesteś za słaba, więc na razie musisz leżeć w łóżku i odpoczywać - po tych słowach Sean wstał z mojego łóżka i wziął kajdanki, które leżały na mojej szafce. Kurwa skąd one się tu wzięły?- pomyślałam. Sean przerzucił kajdanki tak żeby za jednym zamachem zapiąć mi obie ręce. Starałam się wyrywać, ale nie za bardzo mi to wychodziło.
-Po co to? - zapytałam.
-Żebyś nie próbowała uciekać. Ja wiem, że jesteś jeszcze za słaba, ale wiadomo co ci może strzelić do głowy. A po za tym Słoneczko słyszałem, że ty często nie zwracasz uwagi na ból i robisz to co chcesz - powiedział wychodząc z mojego pokoju. Nienawidzę go! Chce żeby mama tu była, George, Luke z chłopakami. Myśląc tak zaczęłam płakać. Po dłuższym czasie płakania zasnęłam.