Czarny Wilk

15 1 0
                                    

Nasze szczęście, że roboty nie wstawały i nie przykręcały sobie z powrotem głów, bo byłoby już po nas. I bez tego ledwo dawaliśmy radę. Szaleniec obserwował nas z wysoka z paroma jeszcze osobami.

Jakoś to szło. Nie mieliśmy strat i wciąż parliśmy do przodu.

Walczyłem z cyborgiem, gdy jakiś robot wybuchł. I nie była to bynajmniej robota Scarlett ani Visiona.

Autodestrukcja.

Ant-Man pojawił się znikąd. Ciężko dysząc leżał na wznak na ziemi. Bez namysłu skoczyłem, by ochronić go przed atakującymi dwoma robotami. Jednego powaliłem ciosem w klatkę piersiową, ale drugi zareagował wcześniej i zablokował cios.

Starcie było dla mnie zbyt wyczerpujące i po chwili maszyna odepchnęła mnie do tyłu, upadłem, potknąwszy się o Ant-Mana, i wpadłem do wody. Głową grzmotnąłem o kamień i... Czekaj...

Wody?

Pochłonięty wcześniejszą walką nawet nie zauważyłem, że przez dolinę przebiega rzeczka. Szeroka na około trzy metry. Niezbyt głęboka na szczęście. Ostatnio cały czas mam szczęście.

I oto właśnie się ono skończyło.

Robot zmierzał w moją stronę. Był dość powolny, ale ja zaplątałem się w jakieś pnące się rośliny, których jeszcze przed chwilą tam nie było. Gdy szamotałem się wściekle, próbując uwolnić, on zbliżał się nieubłaganie.

Wiedząc, że już nie zdążę wyplątać ręki, rozejrzałem się rozpaczliwie w poszukiwaniu jakiejś potencjalnej broni. Jak na złość, rozwalony robot-ninja leżał paręnaście centymetrów za daleko.

Jeszcze chwila i maszyna zgniecie Ant-Mana. Nie fajnie.

Nagle Scott otworzył oczy.

-Uciekaj!- wrzasnąłem.

On szybko zrozumiał przekaz i odtoczył się parę metrów, po czym wstał i... zniknął. A raczej po prostu zminimalizował się. Widziałem mały, prędko się przemieszczający kształt, a potem mężczyzna zniknął w robocie.

Modliłem się, żeby zdążył na czas.

Rozejrzałem się szybko dookoła. Nikt inny nawet nie mógł myśleć, żeby pomóc mi przeżyć. Nadia wciąż spierała się z jednym z niewielu ludzi tutaj. Czarna Wdowa, Sokole Oko i Hulk działali w trio, ale ręce mieli pełne roboty. Reszty nawet nie zdołałem dostrzec.

Robot zamachnął się, więc cofnąłem się jak najdalej głowę chowając pod wodą. Wtedy ramię z piskiem zatrzymało się. Robot znieruchomiał. Z jego głowy wyskoczył Ant-Man. Wylądował już dorównując mi wzrostem i szybko złapał mnie za rękę.

-Zaraz wybuchnie- zaalarmował pomagając mi się podnieść.

Pobiegłem ile sił w nogach, a on na powrót zmienił kształt.

Siła wybuchu i tak mnie dogoniła, ale jedynie na chwilę straciłem równowagę.

I wiem, patrząc na nas można pomyśleć, że jesteśmy cioty, a nie bohaterowie. Ale uwierzcie mi, to nie my jesteśmy słabi, to oni są silni.

Uuuu... Jak widać Wilku miał Szczęście i to przez duże "S".

Ale czy długo będzie je miał?

A może miał rację i umrze jako pierwszy?

Czy Szaleniec odpuści im choć na chwilę.

A co jeśli to nie jest ostateczna potyczka?

Adriaculus- Historia BohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz