Kitty Cat

11 1 0
                                    

Kłykcie bolały mnie piekielnie po ataku na Setha.

Jak on mógł?

Przecież mógł temu wszystkiemu zapobiec. Wszyscy byśmy żyli, Wilk by żył.

Ale teraz już jest za późno.

Muszę przyznać, że tego mi było trzeba. Porządnie kogoś sprać. A Seth wydawał się być nieźle poturbowanym. Siedział skulony w fotelu, w kącie sali, trzymając lód przy oku.

Musieliśmy zmienić miejscówkę, bo po przybyciu bandy Wolverine'a i części uniwersum DC zrobiło się nas o wiele za dużo jak na gabaryty tamtej sali narad.

Teraz siedzieliśmy w jakimś ogromnym pokoju, pełnym krzeseł, foteli i kanap. Każdy miał zanadto miejsca, parę osób debatowało o naszym kiepskim położeniu, a reszta zdawała się nudzić.

Joker i Harley siedzieli w innym kącie, na jednym fotelu i szeptali sobie czułe i psychopatycznie brzmiące teksty, których nie zacytuję. Batman przysłuchiwał się uważnie słowom Kapitana, Supermana, Tony'ego i Bannera, którzy należeli do osób najgłośniej wyrażających opinie o tym, co to ja powinnam zrobić. Jean i Scott siedzieli znudzeni na kanapie, a Magneto nie odezwawszy się słowem przyglądał mi się.

-Czy coś przegapiłem, przyjaciele!?- drzwi otwarły się z hukiem, a rozmowy ucichły. W progu stał Thor. Uśmiechał się jak głupi od ucha do ucha.

Przez chwilę nawet miałam ochotę mu przywalić, ale potem przypomniałam sobie, ze on o niczym nie wie i nie wypada bić niewinnych ludzi. Albo bogów, bożków, czy cokolwiek. Loki zmierzył go wzrokiem i chyba użył swoich magicznych sztuczek, bo twarz Thora po chwili zbladła, a uśmiech wyparował szybciej niż zazwyczaj się pojawia.

Drzwi zamknęły się z jeszcze większym hukiem, a Thor przemaszerował przez pokój przyglądając się bez słowa nowym twarzom. Skrzywił się trochę widząc Jokera i Harley, ale nie pisnął słowa.

Oklapł między Brucem a Steve'm i usilnie starał się nie patrzeć w moją stronę.

-Więc- odezwał się znów Tony.- Co robimy?

-Możemy zastawić na niego pułapkę- odezwał Hawkeye.- Wiecie, zwabić go tutaj.

-Najpierw musimy zebrać więcej osób. Nawet jeśli jego armia jest osłabiona, potrzebujemy więcej ludzi. Nawet dla samej pewności, że nie wiem... Nagle nie okaże się, że połowa z nich ma jakieś zabójcze moce i będziemy w czarnej dupie- oznajmił Tony.

-Proponuję też zaznajomić Nadię z jej wszystkimi zdolnościami, zanim następnym razem zabije nas wszystkich- odezwał się Peter. Uśmiechnęłam się lekko wspominając jego wściekłą, ale na swój sposób słodką minę, gdy obwiniał mnie o tymczasową utratę słuchu.

-Chyba znam kogoś kto mógłby pomóc- odezwał się cicho Thor. Wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. – No bo, czemu by nie poprosić o pomoc Strange'a. Na pewno byłby zaineresowany, jeśli chodzi o ochronę świata, kosmosu i Odyn jeden wie, czego jeszcze.

Przełknęłam ślinę lekko poddenerwowana. Stephen Strange to dość kultowa postać z uniwersum Marvela. A przynajmniej właśnie tak go kojarzę. Jako komiksową postać.

Spotkanie każdego z bohaterów było dla mnie małym szokiem, ale Strange to już będzie przesada.

-Zróbmy to- powiedziałam. Tak, czy inaczej, jak trzeba, to trzeba.- Zanim znów kogoś skrzywdzę, albo nie daj Panie, zabiję...

No i chyba postanowione. Wszyscy zdawali się być zgodni w tym punkcie.

-No a, gdzie go znajdziemy?- odezwał się Peter, wyraźnie zadowolony z pomysłu zaangażowania jednego z najpotężniejszych bohaterów.

-A kto powiedział, że musicie szukać- rozległ się głos za moimi plecami. No proszę. Lubię takie zbiegi okoliczności.

-Powiedz jeszcze, że czekałeś, żeby mnie poznać, a się załamię- zażartowałam.

-Nie czekałem. Właściwie odkładałem to na jak najdalej w przyszłość. Jesteś strasznie arogancka- stwierdził z uśmiechem.

-Widzisz!- Stark wyraźnie ucieszył się, że ktoś podziela jego zdanie.

-O tobie jeszcze nie zacząłem mówić, Tony- skwitował Doktor Strange, a ja wystawiłam język w stronę mężczyzny.- To było dziecinne, Nadia.

Wzruszyłam ramionami.

Strange usiadł na wolnym krześle tuż obok mnie. Spojrzał po zebranych, którzy bacznie mu się przyglądali.

-Miło znów cię widzieć, Thorze.

-Ciebie również, Doktorze.

Loki odwrócił się do mnie i zrobił gest, jakby zaraz miał zwrócić obiad. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zapowiada się niezłe życie.


Adriaculus- Historia BohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz