Czarny Wilk

27 1 0
                                    

Siedziała naprzeciw mnie, bokiem do ekranu, który śledziła wzrokiem popijając wolno piwo. Z tylnej kieszeni wystawała jej koperta. Zagryzłem wargę. Nie chciałem jej teraz widzieć. Może jutro? Teraz muszę zapomnieć. A alkohol najlepiej zapomina. Więc, to chyba dobrze, że mamy pełny barek. Ale z drugiej strony... Po przekroczeniu paru promili robię się wyjątkowo nieprzyjemną osobą.

Nie chciałbym, by ona się o tym dowiedziała... bo wtedy i ona by odeszła.

Nie mogę pozwolić jej odejść.

Znam ją jeden dzień. Jeden pieprzony dzień.

A już czuję, że jest ważną osobą. Że gra cholernie liczącą się rolę w moim popieprzonym życiu.

Nie... ona nie może się dowiedzieć.

Więc będę musiał zapomnieć w inny sposób...

-Gapisz się- stwierdziła spokojnie. Przeniosłem wzrok z jej rąk na jej oczy. Te przepiękne oczy...

-To źle?- spytałem.- Jesteś piękna... Każdy chciałby się trochę pogapić- dodałem z uśmiechem.

Chyba mam pomysł... Tak, to dobry pomysł.

Ona pomoże mi zapomnieć, wybaczyć, pozwolić odejść. Tylko ona będzie potrafiła. Ale czy będzie chciała?

Muszę mieć nadzieję.

Po chwili film zaczął się nudzić także jej. Widziałem go ze trzy razy i nie sądziłem, by kiedykolwiek mi się znudził. A teraz... wolałem robić co innego.

W końcu dziewczyna podniosła się na rękach i przysunęła bliżej mnie. Odłożyła pustą butelkę na stół. Moja była jeszcze w połowie pełna, ale zdecydowanym ruchem odsunąłem ją od siebie i pozostawiłem na stole. Potem złapałem dziewczynę w tali i spojrzawszy jej głęboko w oczy, umieściłem ją na moich udach. Oplotła mnie nogami w pasie i zarzuciła ręce na szyję. Zgiąłem nogi w kolanach unosząc ją lekko do góry. Oparła swoje czoło o moje i zamknęła oczy. Potem skradłem jej kilka delikatnych pocałunków.

Uśmiechnęła się przyjaźnie i pocałowała mnie w szyję, a potem wyżej, koło ucha, aż wreszcie przygryzła płatek, tuż obok kolczyka. Westchnąłem. O tak, ona sprawi, że dam im odejść...

Przesunęła rękami od mojego pępka, do barków, a potem wzdłuż mięśni ramion. Zatrzymała się przed dłońmi i ścisnęła mnie za nadgarstki wpijając się gwałtownie w moje usta. Umieściła moje ręce nad jej pośladkami i zaczęła bawić się moimi włosami całując mnie namiętnie. Zabłądziłem dłońmi pod jej bluzkę.

Gdy otworzyłem oczy głowa bolała mnie trochę, ale to było przecież wielkie nic w porównaniu z wcześniejszymi imprezami. Gdy jednak do końca się przebudziłem i spostrzegłem, że u mojego boku śpi czekoladowowłosa dziewczyna, cały ból zniknął jak ręką odjął. A potem zauważyłem, że cały wczorajszy wieczór w ogóle nie pomyślałem o rodzicach. A to nie było przecież tak, że cały czas uprawialiśmy seks, nie? W zasadzie, to go nie uprawialiśmy. Ale robiliśmy inne fajne rzeczy, o których lepiej, żebyście nie mieli pojęcia.

Delikatnie odczepiłem jej rękę od mojego torsu i uważając, by się nie przebudziła, wstałem z kanapy. Na stoliku stały dwie puste butelki, reszta jeszcze pełna, pilnowała podłogi obok telewizora. Otwarta paczka chipsów była nietknięta.

Poszedłem do kuchni i napełniłem wodą dwie szklanki. Wróciłem do salonu po drodze zabierając jeszcze trochę czekolady z szafki. Gdy stanąłem przed kanapą dziewczyna właśnie zaspana rozcierała oczy ręką. Potem ziewnęła słodko, jak na filmach o poranku, i zrzuciła nogi na podłogę.

Podałem jej szklankę. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona.

-Masz kaca?- spytała biorąc łyka wody. Pokręciłem głową.- Ta, jasne. Nie wierzę- dodała.- Po jednym piwie- zaśmiała się.

Uśmiechnąłem się na dźwięk jej perlistego, czystego śmiechu.

-Czekolady?- spytałem.

-To pomaga?- odparła pytaniem.

-Nie, ale zawsze lubiłem czekoladę- stwierdziłem, a ona znów zaniosła się śmiechem.

Po chwili zeszła z kanapy i odnalazła swoje spodnie skryte gdzieś za nią. Wyciągnęła kopertę z kieszeni.

-Czy to jest dobry moment?- spytała. Zagryzłem wargę i wzruszyłem ramionami.

-Chyba tak- odpowiedziałem.- Już... już się z tym pogodziłem- dodałem. Uśmiechnęła się nieznacznie.

Na powrót opadła na kanapę i paznokciem otworzyła kopertę. Potem podała mi ją i z przyjaznym uśmiechem na twarzy i obserwowała moje wyważone, ostrożne ruchy.

W kopercie znajdowały się dwie kartki. Wyciągnąłem obydwie. Rozprostowałem tę złożoną na cztery. Ujrzałem kaligraficzne pismo matki. Łzy od razu napłynęły mi do oczu. Powstrzymywałem je z całych sił.

-Kochany synu...- zacząłem czytać.- Ten list jest moim ostatnim słowem do ciebie. Wiem, że nie byłam najlepszą matką, że przez większość czasu nie było mnie u twojego boku. Jednak chcę, żebyś wiedział, że zawsze cię kochałam. Cokolwiek zrobiłeś, ile błędów popełniłeś, jak wiele razy na mnie krzyczałeś, zawsze ci wybaczyłam i mam tylko nadzieję, że i ty wybaczysz mi. Wiem...- urwałem. – Wybaczyłem ci- szepnąłem pod nosem.- Wiem bardzo dużo, o tym, o czym nigdy mi nie mówisz. Ale taka odpowiedzialność może być zbyt ciężką do udźwignięcia dla jednej osoby. Jestem prawie pewna, że nie zdążysz podzielić się ze mną swoimi odczuciami, ale ja wiem. Wiem, jak to czasem boli, czasem dobija. Przepraszam, że sama nigdy ci o tym nie powiedziałam, ze nie wspomniałam, o wiedzy jaką posiadam. Przepraszam, bo może wtedy byłoby ci lżej. Ale teraz, myślę, że już znalazłeś kogoś, kto podzieli twoja radość i ból. Ona była przepowiedziana. Ta osoba może cię zmienić, więc ją kochaj. A jako, że to jednak testament, chcę ci powiedzieć, że zapisuję ci wszystko, co do mnie należało. Pamiętasz ten sejf? Ten ukryty w szafie, który znalazłeś, jak byłeś dzieckiem. Tam znajdziesz swoje odpowiedzi. Dobrze je wykorzystaj i postaraj zrozumieć. Życzę ci powodzenia w twojej misji. I oczywiście zaznaczam, że jestem w pełni świadoma i dobrowolna w pisaniu tego listu. Kocham cię, Dominik. Podpisano: Justyna Szadna.

Ręce same opadły mi na kolana. Ona wiedziała. Wiedziała i... To w zasadzie dobrze, że nie powiedziała. Ale...

-A co z twoim ojcem?- spytała ostrożnie Nadia.

-Tym, który wczoraj umarł?- spytałem. Kiwnęła głową.- To nie mój ojciec, tylko drugi mąż mojej mamy.

Znów jedynie kiwnęła głową.

-Myślisz...- zaczęła, ale potem przerwała, jakby nie wiedziała, czy powinna to mówić. Spojrzałem na nią pytająco.- Sądzisz, ze ona wiedziała, że... no wiesz, umrze.

-Że ją zabiją? Tak- warknąłem.

-Więc myślisz, że to było morderstwo?- wydawała się lekko zaskoczona. Ale nie tym, że to był mord, lecz tym, że się domyśliłem. Kiwnąłem gwałtownie głową.

- Tylko przez kogo wykonane- mruknąłem. Przyznaję, ze zacząłem się porządnie wkurzać. Przykryła moją dłoń swoją i zrobiło mi się trochę cieplej na sercu. O tym też moja mama wiedziała. Tylko skąd? Jak ona to określiła? Ona była przepowiedziana. Kurwa.

-Może... Może sprawdzisz ten sejf?- spytała podając mi tę drugą kartkę. Na niej okrągłymi, ładnymi znakami wypisano ciąg liczb.

Złapałem Nadię za rękę i zaprowadziłem na piętro. Zatrzymaliśmy się w sypialni rodziców przed ogromną starą szafą. Otworzyłem ją i naszym oczom ukazał się niewielki sejf. Wprowadziłem podaną na kartce kombinację i czekałem na zbawienne kliknięcie.

Jest.

Otworzyłem i zobaczyłem parę książek i stos kartek powyrywanych z zeszytu, większość zapisaną drobnym maczkiem, pismem mamy.

-Odpowiedzi- szepnęła Nadia.

-Ta sprawa sięga dużo głębiej, niż myślimy- mruknąłem pod nosem. Sam nie wiem, czemu to powiedziałem.

-Dowiedzmy się jak głęboko- odparła dziewczyna łapiąc pierwszą z brzegu kartkę.

Adriaculus- Historia BohaterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz