Prolog:"Byleby sukienka przetrwała"

2.1K 125 12
                                    

Brałam udział w wielu różnych misjach, ale ta zdecydowanie była najbardziej idiotyczna.

Rozkazy były z pozoru proste: przechwycić — zlikwidować. Niestety szefostwo nie wspomniało wcześniej, że to wszystko miałam wykonać będąc ubrana w długą, obcisłą sukienkę balową z toną tapety na twarzy. Dobrego wyglądu z walką nie dało się w żaden sposób pogodzić, wbrew temu, co pokazywały nam Hollywoodzkie produkcje.

— Jesteś profesjonalistką — powiedział przełożony podczas naszej ostatniej rozmowy.

Zanim stoczyłam walkę z przerośniętym dryblasem i zanim musiałam się przeciskać wąskim kanałem wentylacyjnym... Wtedy też się za nią uważałam. Teraz czułam się spocona, a ramię bolało mnie jak cholera, ale no, szukajmy plusów - sukienka wciąż była cała i o dziwo udało mi się wyczyścić plamy z krwi. Hurra! Po długiej, jak dla mnie wiecznej podróży Asgardzkim systemem cyrkulacji powietrza wreszcie byłam w pałacu. Szybko odszukałam łazienkę i zamknęłam się w środku. Stanęłam przed lustrem niepewna, czy chciałam w ogóle widzieć, jak wyglądam. No cóż, można było się przerazić. Włosy wcześniej upięte przez moją koleżankę w misterny koczek, teraz sterczały na boki. Na moim policzku formował się brzydki, fioletowy siniak, a z dużego rozcięcia na ramieniu wypływała krew. Ale przecież mogło być gorzej, prawda? Wyjęłam z torebki zestaw ratunkowy. Wewnątrz była maść zasklepiająca rany i masa różnych kosmetyków. Posmarowałam obolałe miejsca i nieudolnie poprawiłam makijaż. Nie byłam dobra w tych sprawach, ale krótki kurs mojej koleżanki po fachu sprawił, że nawet to ogarniałam. Na ramiona zarzuciłam szal, by obrażenia nie były tak widoczne. Do torebki schowałam niewielki pistolet i kilka innych gadżetów w wersji mini. Byłam gotowa. Wyszłam do korytarza, minęłam Einherjarów z dumnie uniesioną głową i wtopiłam się w tłum dam i dżentelmenów zmierzających w stronę sali balowej. Muzyka grała, ludzie śmiali się i pili. Sam władca Asgardu porzucił surowy zwykle grymas i uśmiechał się wesoło, słuchając opowieści swojego syna - blondyna siedzącego po jego prawej stronie. Stałam pod ścianą, udając zasłuchaną. Mężczyźni oglądali się za mną, a ja uśmiechałam się zalotnie. Z żadnym jednak nie tańczyłam ani nie rozmawiałam dłużej. Wszyscy mieli partnerki i pewnie uważali, że samotna kobieta na takim balu musi być kimś w rodzaju prostytutki. Mnie jednak to nie przeszkadzało. Kiedy nie plączą się wokół ciebie mężczyźni, łatwiej skupić się na zadaniu.Szukałam mojego celu.

— Zatańczymy, pani? — głęboki głos wyrwał mnie z zamyślenia.

Orkiestra zaczęła grać walca. Spojrzałam w górę i aż westchnęłam zdumiona. Skłoniłam się szybko, chcąc sprawiać pozory, a następnie dałam się zaprowadzić na parkiet.

Mężczyzna spoglądał na mnie z intensywną zielenią swoich oczu. Szybko upozorowałam zafascynowany uśmiech, kiedy położył jedną dłoń na mojej talii, a drugą splótł z moimi palcami.

— Słyszałam, że raczej unikasz tańca, książę — powiedziałam, wirując w jego objęciach.

— Unikam, by nie tańczyć z kobietami, które ruszają się jak słonie.

— Potraktuję to jako komplement — rzuciłam tylko w odpowiedzi.

Jak na boga kłamstw wydał mi się zadziwiająco szczery. Uniósł kąciki ust w zadziornym uśmieszku i przyspieszył kroki, jakby specjalnie starając się mnie zmylić.

— Co ty wyprawiasz...Panie? — syknęłam, nie mogąc nadążyć na swoich znacznie krótszych nogach.

Skrzywiłam się. Zacisnął swoje palce idealnie w miejscu mojej rany na ramieniu. Znów ten uśmiech wyższości zagościł na jego twarzy. Jasne było, że próbował mnie ośmieszyć.

— Sprawdzam, czy jesteś godna tańczyć z księciem Asgardu.

— Naprawdę? Wydaje mi się, że twój brat jest zajęty raczej rozmową — wypaliłam w odwecie bez zastanowienia.

Rysy na twarzy chłopaka stężały. Spojrzał na mnie surowo, ale ja nie odwróciłam wzroku. Uniosłam lekko brew.

— Zawsze jesteś szorstki wobec dopiero co poznanych kobiet?

— Za dużo gadasz.

— Sam zaprosiłeś mnie do tańca — wzruszyłam ramionami.

On nadal mi się przyglądał. Kiedy taniec dobiegł końca, wziął moją dłoń i delikatnie cmoknął jej zewnętrzną stronę.

— To była przyjemność — skłonił się i minął mnie.

Jeszcze chwile stałam sparaliżowana, nie bardzo rozumiejąc, co tu właściwie zaszło.

— No super — prychnęłam pod nosem i postanowiłam, że zataję to w raporcie dla agencji.

Wiec, o czym my tu? Ach tak, misja. Cel. Siwy mężczyzna wkroczył do sali w powłóczystej szacie z dostojną świtą u swojego boku. Musiałam podejść bliżej. Pod pretekstem napicia się ruszyłam w stronę barku. Jeszcze kilka kroków. Mój niespokojny oddech. Jak na profesjonalistkę przystało, wydobyłam z torebki gaz i dyskretnie rzuciłam na środek pomieszczenia. Substancja uwolniła się. Biały dym rozprzestrzenił się po sali. Ludzie krzyczeli. Za chwilę miała zbiec się straż — musiałam działać szybko. Kątem oka dojrzałam mój cel. Nie zwlekając dłużej, złapałam jego rękę i wyciągnęłam z sali. On nic nie rozumiał. Dziękował za ratunek. Aż zrobiło mi się go żal... Wbiegłam z nim do pokoju. Nie martwiłam się zamykaniem drzwi. Byłam przekonana, że wszyscy leżeli już uśpieni. Wyjęłam pistolet z torebki i odbezpieczyłam go. To miał być koniec tego okropnego dnia. Koniec misji. Jeszcze tylko kilka i będę wolna. Z tą myślą nacisnęłam spust. Elf nawet nie zdążył zareagować. Padł jak długi.

— Proszę, nie chowaj urazy. Ja tylko wykonuję zadanie.— Pochyliłam się nad konającym z łobuzerskim uśmiechem. — Siostrzeniec pozdrawia.

— Zadanie? — zamarłam. Powoli odwróciłam się, klnąc w duchu.

Przede mną stał mężczyzna z balu. Kłamca, Loki, książę Asgardu we własnej osobie.

Mówią: nie chwal dnia przed zachodem słońca. Coś czułam, że moje słońce prędko nie zajdzie. Cholera!

---------------------------
Hej, hej, hej, witam wszystkich, którzy w jakiś dziwny, niepojęte sposób trafili na moje opowiadanie.
Od dawna chciałam napisać fanfik o Lokim. Zaczynałam kilka razy i myślę, że moje ostateczne wypociny :D są całkiem udane. Mam nadzieje, ze wam też się spodoba to co piszę.
Proszę zostawiajcie komentarze. Wasza opinia jest dla mnie mega ważna.
KC i miłego wieczoru kochani :*

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz