Rozdział 23: "Nie ufaj nikomu"

466 53 18
                                    

Zamknęłam oczy i otworzyłam ponownie. Przetarłam je dłońmi. Zaspana, dostrzegłam postać tuż obok siebie.
- Dzień dobry- szepnęłam leniwie.
- Dzień dobry, Olli- zamarłam w bezruchu słysząc dobrze mi znany, męski głos...który jednak nie należał do Lokiego- Miło znów cię widzieć.
Obróciłam głowę i spojrzałam w twarz brata.
Zaczęłam się niezgrabnie odsuwać od niego. Byle jak najszybciej i jak najdalej.
To co wyczułam pod dłońmi nie było miekkim ,namiotowym kocem. Siedziałam na trawie.
- Co ty tu robisz? I gdzie, do Helheimu, jestem?- żołądek podchodził mi do gardła na samą myśl o tym, że znów wyląduje w Siedzibie. Na szczęście nigdzie nie dostrzegałam Björna. W zasadzie, mój brat był jedynym co w tej chwili widziałam wyraźnie. Może mnie otruł? Albo podał coś usypiającego? Ta myśl nie sprawiła, że poczułam się w żaden sposób lepiej. Samo patrzenie na niego sprawiało mi ogromny ból. Tak bardzo chciałabym mu zaufać.
- Spokojnie. Mam tylko wiadomość do przekazania. Nie zamierzam cię skrzywdzić...
- Bardziej- dodałam.
Nie zareagował na mój komentarz ,wiec dodałam:
- Nie chcę od ciebie żadnych informacji.
Przewrócił oczami.
- Czy to musi tak wyglądać Olli?
Zmarszczyłam brwi nie mając zamiaru zmieniać swojego chłodnego nastawienia do niego. Choć część mnie, po prostu, pragnęła przytulić go, musiałam pamiętać, że to nie jest dłużej mój James. Coś go zatruło. Odebrało mi go na zawsze.
- Nie widzę innego wyjścia...
Westchnął ciężko.
- Spotkajmy się jutro w południe, w lesie, za waszym obozowiskiem.
Trochę zaniepokoiło mnie, że James znał położenie naszego obozowiska. Zmierzyłam go nieufnym spojrzeniem. Gdyby chiał mógłby już nas zaatakować, teraz po prostu grał.
- Powiedz mi teraz.
Zacisnął wargi i obejrzał się za siebie. Podażyłam za jego wzrokiem, ale nic nie spostrzegłam. Jedynie ciemność.
-Nie mogę Olli. Przyjdź...
- Jak mi zagwarantujesz bezpieczeństwo?
-Będę sam. Uwierz mi, nie pożałujesz- uśmiechnął się zachęcająco.
- Zastanowię się- powiedziałam po chwili namysłu.
Podszedł do mnie i delikatnie cmoknął mnie w czoło.
- Pora się budzić.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc. Zakręciło mi się w głowie, a obraz mojego brata zawirował.

Zaczerpnęłam głębszy oddech i otworzyłam oczy tym razem widząc nad sobą zielone tęczówki Lokiego. Moje serce biło szybko, jednak sama obecność ciemnowłosego działała uspokająco.
To był tylko sen...tylko sen...
Opadłam spowrotem na plecy zakrywając twarz dłońmi.
Poczułam ramiona Lokiego oplatające się wokół mojej talii.
- Od jak dawna masz te sny?
Wzruszyłam ramionami.
- Od dzieciństwa- powiedziałam- Ale ten był...
Wstrzymałam się z opowiadaniem Kłamcy o śnie. To była moja sprawa i sama musiałam się z nią uporać. Nie dlatego, że bałam się jego reakcji, po prostu nie mogłam go dodatkowo obarczać...zwłaszcza, że przecież to był tylko sen.
- Był trochę inny- dokończyłam i obróciłam się w ramionach Lokiego, by leżeć przodem do niego i zarumieniłam się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Nigdy nie widziałam go w "porannej wersji", a był to niesamowity widok. Zaróżowione od snu policzki, włosy w nieładzie i zmięte ubranie. Nawet w zupełnym chaosie prezentował się naprawdę przystojnie, może nawet bardziej pociagająco niż zazwyczaj.
Przeciagnęłam się i wstałam sięgając po swoje ubranie.
- Nie oddam ci już tej bluzki- zaśmiałam się wyrywając z jego rąk bluzkę, którą zabrał widząc ,że po nią sięgam- sam mi ją wczoraj dałeś, więc no cóż, twój błąd.
Też usiadł przeczesując palcami włosy.
- W sumie mogłem się tego spodziewać.
Przewróciłam oczami i wyszłam z namiotu. Leonid siedział na pniu, przy ognisku i opiekał chleb. Przysiadłam się.
- Wyspałeś się?- zapytałam obserwując jasne płomienie ognia. Przysunęłam się bliżej ogniska. To był chłodny poranek.
- Oj tak, od dawna tak dobrze mi się nie spało.
Uśmiechnęłam się ciepło.
- To dobrze- powiedziałam kończąc kromkę. Strzepałam okruszki chleba z koszuli.
- O czym rozmawiacie?- po chwili Loki dołączył do nas.
- Nie o tobie- mruknęłam.
Usiadł z boku.
- Co robimy ,szefie?- zwrócił się do niego krasnolud.
- Myślę, że trzeba wybrać się na zwiady. Zobaczyć jak daleko dotarły już wojska Buntowników.
Przytaknęłam.
- Idę z tobą- powiedziałam od razu. Nie chciałam go zostawić, a poza tym to mogło nas przybliżyć do pokonania Jamesa.
- Też idę. Tym razem nie zostawicie mnie na pastwę losu- upierał się Leonid.
Zmarszczyłam brwi, zamyśliłam się przypominając sobie słowa Jamesa. Czyżby to zaplanował? Było niemal południe, to nie mógł być przypadek. Może chciał żebym została sama? Zadrżałam. To było podejrzane i poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy na prawdę chcę brać w tym udział.
Jednak James musiał mieć coś ważnego do przekazania skoro, aż tak się pofatygował.
- Ja zostanę- powiedziałam.
- Bez urazy Leonidzie- zaczął Loki- Ale myślę, że ty, Liv bardziej byś mi się przydała.
Spróbowałam uniknąć podejrzliwego wzroku Lokiego. Czy on ma w głowie, wykrywacz kłamstw?
- Nie wiem. Poza tym nie chcę spotkać Jamesa.
- Liv,wiesz, że będziesz musiała w końcu się z nim zmierzyć?
- Tak, tak. Ale jeszcze nie dziś- spojrzałam błagalnie na Lokiego- proszę, zrozum mnie.
Wpatrywał się we mnie jakiś czas, po czym zacisnął wargi w cienką linię, przytaknął.
Wyciągnął zza paska sztylet.
- Weź,na wszelki wypadek.
- Jasne, ale nie spodziewam się kłopotów- zasalutowałam- nie na mojej warcie kapitanie Loki.
Uniósł lekko kącik warg.
- Chodź Leonidzie-Krasnolud podniósł się poprawiając ubranie- wrócimy tak szybko jak to będzie możliwe.
- Uważajcie na siebie- powiedziałam spoglądając w szmaragdowe oczy księcia. Mężczyzna skinął i po chwili książę i krasnolud zniknęli za drzewami. Kiedy szelest gałęzi i ciche szepty Leonida ucichły, zdałam sobie sprawę, że zostałam sama. Pomimo ciepła z ogniska przeszedł po moim ciele zimny dreszcz.
- Będzie dobrze- pomyślałam i powiodłam dłonią do sztyletu, żeby poczuć się pewniej.
Z niepokojem obserwowałam słońce. Chciałam żeby nigdy nie znalazło się całkiem na niebie...ale nie mogłam zatrzymać czasu.
Zalałam ognisko wodą i ruszyłam ścieżka do lasu.
Nie trudno było znaleźć Jamesa. Stał pod drzewem opierając się plecami o korę i splatając ramonami na piersiach.
- Cześć siostrzyczko- uśmiechnął się.
- Nie nazywaj mnie tak.Rodzeństwo powinno trzymać się razem.
- To właśnie próbuję zrobić. Mam wszystko, wiesz? Moglibyśmy mieć razem niezły ubaw. Ten kamień potrafi tyle niesamowitych rzeczy. Nawet sobie nie wyobrażasz.
Spojrzałam na niego, teraz dostrzegając w nim to samo czego tak nie cierpiałam u Kłamcy- chorą obsesję władzy.
- James, nie musisz mi nic udowadniać. Ja chcę tylko wrócić z tobą do domu.
- Nigdy tam nie wrócę. To był prawdziwy koszmar.
Odsunęłam się, czując jak moje serce się łamię. Właśnie nazwał koszmarem jedno z moich największych marzeń i wspomnień zarazem.
- Wtedy nie wydawałeś się
niezadowolony.
- Bo nie znałem innego życia.
- James, nie wierzę...Co się stało?
- Nic, po prostu dorosłem. Ty też powinnaś. Może zacznij od poznawania ludzi, którym dla odmiany można zaufać- uśmiechał się szorstko.
- Co masz na myśli?
- Myślisz, że możesz ufać swojemu Kłamcy? Świat nie jest taki kolorowy jak się wydaje, Olli.
Podszedł do mnie.
- Czekam na tą ważną informację, którą podobno masz, twoje zdanie mnie nie interesuje.
- Próbuję cię ostrzec- wcisnął mi do ręki jakieś papiery- Zajrzyj w wolnym czasie. Zawsze byłaś inteligentna. Jestem przekonany, że będziesz wiedziała co zrobić.
- Po co te tajemnice?
- Chcę, żebyś sama odkryła prawdę, siostro. I jeśli to zmieni twój punkt widzenia to czekam na ciebie z otwartymi ramio...- przerwał.
Nieopodal nas rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. James rozejrzał się dookoła.
- Ktoś tu jest...
----------------------
Witajcie,

Takie coś wyświetliło mi się ostatnio, co oznacza, że " Alone?" zajmuje 463 miejsce w fanfikach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Takie coś wyświetliło mi się ostatnio, co oznacza, że " Alone?" zajmuje 463 miejsce w fanfikach. Tak wiem, nie ma się czym chwalić, ale ja mimo wszystko uważam to za osiągnięcie. I wykorzystam tą okazję, żeby podziękować wam drodzy, moi najlepsi na świecie czytelnicy, bez was tego wszystkiego by nie było. Nie macie pojęcia jak bardzo was uwielbiam. Może po prostu powiem: Dziękuję.

Zachcam do dalszego komentowania i gwiazdkowania :)

Pozdrawiam :*

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz