Rozdział 25: "Gotowi do walki?"

620 67 21
                                    

Sytuacji, w której się aktualnie znajdowałam zdecydowanie nie można było nazwać dobrą zabawą. Mimo to w dziwny sposób, nagle wydała mi się bardzo podobna do balu...widzianego oczami niechcianego gościa.
Stojąc przed Gromowładnym i wojami czułam się bardziej niż niezręcznie.Fakt, że upiłam czwórkę z nich, a jednego uśpiłam ciągle odtwarzał się w mojej głowie, nie dając mi zapomnieć o tym jak bardzo będę mieć przerąbane, gdy sobie mnie przypomną...a ta chwila zbliżała się nieubłaganie.
Kiedy wzrok Thora spoczął na mnie jego twarz wyrażała ogromne zdziwienie. Fandral wyglądał jakby ktoś odebrał mu ostatnie ciastko, jeszcze go przy tym policzkując.
Skrzywiłam się i spojrzałam na Lokiego. Jego twarz jak zwykle przedstawiała stoicki spokój. Wiedziałam jednak, że  gdzieś głęboko w środku czuje się równie zażenowany- po prostu do perfekcji opanował kontrolę nad emocjami.
W pewnym momencie mocno zacisnął dłoń na moim nadgarstku.
- Po prostu trzymaj się- gładził kciukiem moją dłoń- Zabiorę nas stąd.
Przełknęłam głośno ślinę i postanowiłam przygotować się  psychicznie do teleportacji. Zamknęłam oczy, ale gwałtownie otworzyłam je ponownie, o dziwo nie czując rozciągania kości jakie zwykle towarzyszyło mi podczas przenoszenia się z jednego miejsca do drugiego.
Usłyszałam jęk Lokiego, co zdecydownie nie mogło oznaczać niczego dobrego.
- Ani kroku!- głos Thora nabrał rozkazującego brzmienia.
Wzrok Kłamcy, skierowany na nasze splecione dłonie i ciężar jaki czułam na nadgarstku tylko potęgował moje obawy. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zrozumieć rozdrażnienie ,na wcześniej niewzruszonej, twarzy Lokiego.
Jak by to najprościej ująć? Teraz można było rzeczywiście powiedzieć, że ja i Loki jesteśmy do siebie przywiązani...dużymi, ciężkimi kajdankami.
Sif trzymała w dłoni jakieś małe urządzenie i uśmiechała się zwycięsko. Domyśliłam się , że musiała w jakiś sposób aktywować nim kajdany.
- Wystarczy próba użycia magii- Volstagg zrobił krok w naszą stronę, wyciągnął ręce przed siebie i wydał ustami odgłos imitujący dźwięk eksplozji-  i bum! Zostaniecie porażeni prądem. Nie żartuję. Zostały zaprogramowane specjalnie z dedykacją dla przebiegłych magów.
Dolna warga Lokiego drgała niespokojnie i kiedy mocniej ścisnął moją dłoń mogłam na własnej skórze poczuć jak bardzo był poirytowany.
- Niezwykle mnie cieszy, że ktoś w końcu stworzył coś z myślą o mnie. Zawsze lubiłem ładne ozdóbki- wysyczał przez zacisnięte zęby- Co sądzisz Liv? Pasują do nas?
- Myślę, że trochę za wcześnie na obrączki- uśmiechnęłam się słabo.
"Bransoletki" na naszych dłoniach przywiodły mi na myśl ślubną biżuterię. Patrząc na moje relacje z Lokim, było to smutnym paradoksem.
Sif przewróciła oczami.
- Dobra, zabierzmy tę parę wesołków, gdzie ich miejsce. I nie mówię tu o ślubnym kobiercu.
Podeszła do nas. Loki spojrzał na mnie przepraszająco a ja wzruszyłam ramionami. Musiało istnieć wyjście, zwłaszcza, że bóg kłamstw nigdy się nie poddaje-a przynajmniej w to chciałam w tej chwili wierzyć.
Przecież były inne sposoby, bardziej pierwotne niż magia. Kilka porozumiewawczych spojrzeń i coraz silniejszy uścisk dłoni, zapewniły mnie, że Loki myślał o tym samym co ja. Zrobimy to jak Einherjerzy.
Kiedy ciemnowłosa wojowniczka zbliżyła się i chciała chwycić moje ramię, uchyliłam się, a Loki wymierzył jej cios z pięści, prosto w twarz.
Byłam pewna, że nie zrobi jej to zbytniej krzywdy, ale przynajmniej spowoduje chaos...a jeżeli chodzi o chaos to z dobrą osobą dzieliłam drugą część kajdan.
- Bracie...
- Oh, zamknij się, Thor!- Loki warknął i oboje przyspieszyliśmy kroku, biegnąc coraz szybciej w stronę wojów...dobrze uzbrojonych i odpowiednio przygotowanych do walki.
Bez magii Lokiego nie mieliśmy szans. Mimo to nie bałam się. Tak, nie bałam...sama wypowiadając te słowa w myślach, uśmiechnęłam się krzywo. Przez tyle lat strach był jedynym uczuciem jakiego doświadczałam, a teraz w jednym momencie w jakim na prawdę powinnam się obawiać, uśmiechałam się głupio. Może to ze mną jest coś nie tak skoro odwagi dodawała mi myśl, że nie jestem sama, że mam kogoś kto trzyma mnie za dłoń.
I poraz pierwszy w życiu nie zachowałam się jak tchórz.
Fandral wymierzył w nas koniec szpady, Thor zakręcił koło młotem w powietrzu.
-  Pamiętaj bracie, to ty to zacząłeś...
Jego wypowiedź przerwał odgłos wybuchu, a zaraz po nim fala gorącego powietrza, tak silna, że poczułam jak przeszywa każdy mój mięsień. Osunęłam się na ziemię. Sądziłam, że to ta niezwykła umiejętności kajdanek, o której mówił rudy wojownik. Kiedy tylko znów byłam w stanie nabrać głębiej powietrza do płuc zorientowałam się,że przyczyną musiało być jednak coś innego. Pozostali, jak ja, leżeli na ziemi równie zdezorientowani.
- Co to, na brodę Odyna, było?- spytał Hogun.
Loki, na którego klatce piersiowej leżałam, nagle opuścił dłoń, którą do tej pory mnie obejmował i odsuwając mnie od siebie uniósł się lekko.
Spojrzał w kierunku odlatujacych w kluczu ptaków.
- James testuje broń?- domyśliłam się o czym myślał.
- Tak- przytaknął- i to była tylko mała próbka mocy kamienia. Przy możliwościach Jamesa niedługo dotrze do tego jak wykorzystać pełnie jego potęcjału, a wtedy...
- Bum!- pozwoliłam mojej głowie opaść na trawę i wydałam z siebie odgłos podobny do tego który wykonał wcześniej Volstagg.
- Co to za James?- Thor podniósł się z ziemi i podał rękę Sif, która klęcząc na jedno kolano starała się wytrzepać ziemię z ubrania.
-Mój brat- szepnęłam- zdobył Klejnot Wieków i teraz  chce rozwalić Asgard.
- I kiedy miałaś zamiar nam o tym powiedzieć? Przed tym jak nas upiłaś na balu, czy po tym?- Sif prychnęła.
- Spokojnie,da się przywyknąć do tego, że omija najistotniejsze fakty.
Za swój komentarz Loki dostał ode mnie silnego kuksańca w bok. Na jego ustach wymalował się delikatny, ledwie dostrzegalny uśmiech. Dobrze, że chociaż on nie tracił dobrego humoru. To co robił James z każdą chwilą stawało  się coraz mniej zabawne. Dlaczego trzeba dostać dowód, by uznać coś za prawdziwe niebezpieczeństwo?
- Może sami byście zauważyli to gdybyście przestali gonić za mną i Lokim.
- Dość tego. Nie wiem co sądzić o tym całym Jamesie, ale wiem na pewno, że wy spędzicie resztę swoich dni oglądając świat zza krat celi w pałacu.
Loki w złości pociągnął mocno za kajdanki, aż metal zaczął się wrzynać w moją skórę.
- Jedyne co będziemy oglądać to zagłada Asgardu- Kłamca spojrzał na brata- Thorze, ty zawsze mi ufałeś. Wiem, że ta sprawa z klejnotem to moja wina, ale mogę to jeszcze odkręcić, zanim będzie za późno...
Przestałam słuchać dalszej wymiany zdań. Pogrążona we własnych myślach nagle wpadłam na dość dziwny pomysł, który mógł się udać.
-Połączmy siły- spojrzałam na nich.
- Co takiego?- Sif zwróciła jako pierwsza na mnie uwagę.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Działajmy razem. To James jest wrogiem. Musimy go powstrzymać. I tylko jeśli połączymy siły nam się to uda. Jeśli zniszczy Asgard nic z nas nie zostanie.
- Skąd mamy wiedzieć, że nie kłamiesz?
- Może spróbujecie nam zaufać?
Nie miałam jak udowodnić im, że mam rację. Teraz mogłam tylko czekać i obserwować ich reakcje.
- Ja jestem za- odezwała się Shin. Chyba przez to, że przed eksplozją już leżała na ziemi, została przysypana dodatkową warstwą liści i błota.
Uśmiechnęłam się do niej pomimo, że była ostatnią osobą po której spodziewałam się zaufania.
- Wchodzę w to- odparł Hogun.
- I ja- Thor i Sif wypowiedzieli się w tym samym momencie.
- Skoro wszyscy to wszyscy- powiedział Volstagg.
Jako ostatni odezwał się do tej pory milczący Fandral.
- Za Asgard!-wymówił niespuszczając wzroku z mojej twarzy.
-Za Asgard- uśmiechnęłam się do niego.
             ***
- Może w ramach aktu zaufanie rozepniecie nasze kajdanki- zaproponował Loki, kiedy razem z naszymi nowymi kompanami dotarliśmy do obozowiska. Zaraz po tym jak zielonooki odbył z Hogunem długą rozmowę, w której też przez to, że byliśmy do siebie związani musiałam uczestniczyć. Hogun zgłosił się na ochotnik, by powiadamić Odyna o naszych planach i zebrać posiłki. Loki długo nie chciał się zgodzić, by wrócił do pałacu na Urnesie, ale kiedy już trochę zaczęły mi cierpnąć nogi, w końcu Hogunowi udało się go przekonać. I wojownik odjechał.
- Oczywiście- Thor zaśmiał się.
- Może mały buziak na zachętę-uśmiechnął się do mnie Fandral niosąc klucz i odpinając nasze kajdanki.
Przewróciłam oczami.
- Na to trzeba sobie zapracować- powiedziałam ze śmiechem.
- Czy wy dwoje...- Sif wskazała palcem na mnie, a później na Fandrala z zadziornym uśmiechem- Dlaczego mnie to nie dziwi?
- Oh, uwierz mi Sif jej pocałunki...zwalają z nóg.       Loki prychnął.
Blondyn oddał ciemnowłosej dziewczynie kajadanki. Potarłam uwolniony z więzów nadgarstek.
- Uwierzę ci na słowo- zaśmiała się.
Thor przyniósł z lasu trochę drewna i zajął się rozpalaniem ogniska. Nie przypominaliśmy grupki przyjaciół na biwaku, ale chcąc nie chcąc jechaliśmy teraz wszyscy na jednym wózku.
- Wiecie co mi to przypomina? Jak kiedyś podczas wyprawy z Lokim...
- Milcz bracie. Chyba, że mam im opowiedzieć historię o sukni ślubnej- Loki który chodził niepokojnie wokół ogniska wyraźnie nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji.
- W zasadzie obie te historie brzmią zachęcająco- uśmiechnęłam się do Thora, który na słowa Lokiego o sukni ślubnej nagle zrobił się blady jak ściana.
Loki spiorunował mnie wzrokiem.
- I jest nasz Loki, którego znamy i kochamy- rzucił ironicznie Volstagg.
Loki zmarszczył brwi i naburmuszony usiadł daleko od ogniska po drugiej stronie polany.
Westchnęłam, patrząc za nim.
Zgarnęłam leżący obok mnie koc i ruszyłam w jego stronę. Zajęłam miejsce koło księcia, na trawie.
- Dlaczego oni muszą tu być? Oh, jakże mnie irytuje mój uroczy brat i jego wesoła kompania- powiedział wpatrując się w zachodzące za horyzont słońce.
Okryłam siebie i jego kocem, czując chłodny powiew wiatru.
- Wiem- szepnęłam- ale potrzebujemy ich, wiesz o tym.
Spojrzał na mnie oszałamiającą głębią swoich szmaragdowych oczu. Oczarowana, wpatrywałam się w nie chwilę. Pochyliłam się i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku. Chciałam mu pokazać, że nie jest sam, że ma mnie i nie musi się obawiać...
- Liczę, że opowiesz mi o tej sukni ślubnej- wyszeptałam mu do ucha. Odpowiedział mi cichym śmiechem.

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz