🎁🎂🎈🎉 Rozdział 10: "James"

664 54 9
                                    

Nie wypowiedziałam ani słowa kiedy Björn prowadził mnie do niewielkiej celi. Szłam powoli, wsłuchując się w odgłos swoich kroków na kamiennej, wilgotnej ziemi.

Nie czułam się ani odrobinę pewna, jakby to miejsce odbierało mi całą odwagę, przytłaczało masą złych wspomnień.

Na moment straciłam poczucie co ja tu w ogóle robię. Zamknęłam oczy opierając się czołem o kraty w celi. Moje myśli zwróciły się w stronę Kłamcy, wciąż widziałam jego kpiący uśmiech. Nie wiem jakie zaklęcie na mnie rzucił podczas spędzonych razem dni, ale wciąż, choć coraz częściej starałam skupić się na Jamesie, jakaś niewidzialna siła przyciągała mnie do Lokiego.

Może to dlatego, że podświadomie należymy do siebie? Że koło niego jest moje miejsce?
Nie.
Westchnęłam i otworzyłam oczy powracając do brutalnej rzeczywistości. Nie zależało mu na mnie, jestem niczym w jego oczach.

Następnego dnia, gdy Björn pojawił się, otworzył drzwi celi. Patrzył na mnie srogo.

- Chcę porozmawiać z Jamesem- powiedziałam szybko zaciskając mocno dłonie w pięści, aż zbielały mi knykcie- to był jednak jedyny sposób, by powstrzymać strach.

- Zgoda- odparł nawet z lekką uległością w głosie.

Zmarszczyłam brwi zdumiona taką odpowiedzią. Od dziesięciu lat ,które spędziłam w Siedzibie niemal codziennie prosiłam go,by choć pozwolił mi go zobaczyć. Nigdy się nie zgodził, a teraz...nagle nie miał z tym problemu. Wydało mi się to bardzo podejrzane.

- Na prawdę?

- Tak, chodź zanim zmienię zdanie- złapał mnie silną dłonią za ramię i pociągnął korytarzem. Pachniało tam farbą. Przejechałam wzrokiem po ścianach całych pokrytych napisami. Jeden z nich przykuł moją uwagę.

" Precz z Walhallą! Nie jesteśmy niewolnikami Odyna!- głosił napis.

Doskonale znałam te zdania. Za każdym razem były głośno wykrzykiwane, na każdej odprawie przed każdą misją.
Nie potrzebowaliśmy Odyna ,by nas niewolił i tak robiliśmy to sami. Westchnęłam. Celem organizacji jest walka o zmianę przeznaczenia, zyskują to przez seryjne morderstwa, dokonywane przez szantażowanych ludzi, którzy nie mają szansy się wycofać.
Walczą o wolność, a odbierają ją innym. Czy istnieje coś bardziej sprzecznego?

Przełożony pchnął mnie w stronę metalowych drzwi.

- Masz piętnaście minut.

Odetchnęłam głośniej robiąc niepewnie pierwszy krok. Stresowałam się. Co miałam mu odpowiedzieć? Czy mnie rozpozna?
Powoli nacisnęłam klamkę.

- Olli? - głos mężczyzny doszedł do mnie zanim jeszcze zdążyłam przekroczyć próg pokoju.

W środku było biało i nie stało tam nic poza niewielkim łóżkiem. Leżał na nim wychudzony, blady chłopak.
Ledwo umiałam rozpoznać w nim brata. Był inny. Rysy jego twarzy stały się bardziej surowe.

- James- szepnęłam siadając na skraju łóżka.

- To na prawdę ty?- podniósł dłoń chcąc dotknąć mojego policzka, ale skrzywił się z bólu.

- Tak, jestem tu ,James- złapałam jego rękę, mrugając szybciej, by powstrzymać łzy - Nie było cię przy mnie tak długo nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęskniłam.

Chłopak uśmiechnął się lekko i poczułam jak delikatnie splata ze sobą palce naszych dłoni.

- Jak ty wyrosłaś, jesteś już niemal dorosła- odparł czule.

Zaśmiałam się cicho w odpowiedzi jadnak spoważniałam, gdy James poruszył się na łóżku i zaczął kaszleć.
Przestraszona i zdezorientowana zaczęłam szukać czegoś co mogło mu pomóc. Na stoliku leżała szklanka z wodą. Podałam mu, a kiedy upił łyk lekko się uspokoił znów opadając na poduszki.

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz