Rozdział 13: "Nie odzywaj się do mnie!" cz. 1

654 53 5
                                    

Kłamca szedł z mapą co chwila odrywając od niej wzrok i spoglądając przed siebie, albo zatrzymywał się skreślając na kartce poszczególne punkty.

- Daleko jeszcze?- zapytałam zrównując się z nim tępem.

Spojrzał na mnie.

- Nie, tylko dzień drogi. Jesteśmy bardzo blisko.

Zacisnęłam palce na ramiączkach plecaka z księgąmi Lokiego.
Nie wiem jak cały dzień chodzenia mógł być dla księcia krótkim dystansem, ale ja wciąż jeszcze obolała nie marzyłam o niczym innym jak sen.

- Tak długo?- jęknęłam niezadowolona.

- Proponowałem żebyś z Leonidem pilnowała obozowiska, ale uparłaś się, że chcesz iść to nie narzekaj.

Spuściłam wzrok.

- Gdybym została nie miałabym szansy cię zabić- myśl cisnęła mi się ma usta, ale milczałam, z każdym krokiem coraz bardziej zaniepokojona.
On szedł przede mną. Dumny, książęcy. Kłamca, sprytem wydostający  się z tarapatów.

Zmniejszyłam odległość między nami tak, że nasze dłonie ocierały się lekko o siebie.
Chciałam choć jeszcze poczuć, że jest przy mnie...
Zanim stracę go na zawsze.

Loki zdziwił się. Zmarszczył brwi.

- Nie masz już siły?- zapytał jakby tylko to mogło być dla mnie powodem do zbliżenia się.

Wzruszyłam ramionami.

- Klejnot może poczekać- odezwał się po chwili- a my możemy zrobić sobie postój. Trochę jedzenia na pewno doda  ci energii- powiedział.

Skierował się w stronę małej polany przy ścieżce i usiadł na zwalonym pniu. Sięgnął do plecaka, podał mi starannie opakowany suchy chleb,który był obecnie naszym jednym prowiantem.

Przyjęłam go i pomimo, że nie byłam głodna zaczęłam jeść.

- Słuchaj ,Loki? Po co tak właściwie ci ten Klejnot? -zagadnęłam widząc, że ponownie wraca do swojej mapy.

- Masz rodzinę ,Liv?- odpowiedział niespodziewanie pytaniem na pytanie.

- Mam brata- odparłam po chwili namysłu.

- Pewnie bardzo go kochasz.

Przytaknęłam, ale na wzmiankę o Jamesie wrócił skurcz w żołądku.
Błagałam w myślach żeby tylko się nie domyślił.

- Nie mam nikogo prócz niego, jest dla mnie wszystkim- skubałam palcami chleb.

- Moją rodzina też nie jest idealna. W zasadzie nie czuje się wcale jej częścią...Może kiedyś było inaczej, ale...- urwał- potrzebuje kryształu by sprostować pewne sprawy.

Zadrżałam na ostatnie słowa. Miałam wrażenie, że nie oznaczają nic dobrego. Jednak, nie mnie oceniać co dobre, a co złe. Nie byłam lepsza od niego.
Ułożyła głowę na jego ramieniu.

- A gdyby ktoś miał ważniejszy powód niż zemsta, oddałbyś mu klejnot?

Poczułam jak jego dłoń delikatnie przesuwa się po moich włosach.
- Zależy od tego kto ,by go potrzebował. Tyle czasu poświęciłem na szukanie go. Nie zamierzam stracić swojej szansy.

Uniosłam się, patrząc na niego.
Stanowczość w jego oczach upewniła mnie tylko, że nie będzie łatwo go zdobyć od niego.
Ale jednocześnie...
Czułam, że nareszcie w pełni go rozumiem.
Zraniony, samotny, zdesperowany. Robił wszystko tylko po to ,by odzyskać swój upragniony spokój.

Może jego życie nie było tak idealne jak mi się zdawało,może jego wieczne zasłanianie się ironią i surowy charakter nie wynikały z rozpieszczenia?
Może stała za tym historia, o której nie miałam pojęcia?

Pierwszy raz odnajdując w nim odbicie samej siebie, oplotłam go ramionami i przytuliłam mocno.

Lekko się spiął

- Ee....co robisz?

Ułożyłam się na jego klatce słuchając jak coraz szybciej bije jego serce.

- Rozumiem to wszystko. Rozumiem cię doskonale Loki.

Jego chłodne dłonie powoli uniosły mój podbródek, jego zielone oczy miały jeszcze głębszy kolor niż zwykle.

- Dobrze, że jesteś- powiedział tylko ustami muskając moje czoło- Ufam ci.

Wstrzymałam oddech, gdy to zrobił i zacisnęłam mocno powieki.
Pomimo zimnego dotyku w środku cała płonęłam.
Miałam ochotę raz po raz słuchać jak mówi, że mi ufa zapominając o wszystkim do czego się zobowiązałam.

- Musimy ruszać dalej.

Z błogiego zapomnienia wyrwał mnie głos Kłamcy.

- Nie zapominaj o tym co się liczy. Nie daj się omamić- upomniałam się w myślach.

Przecież jeszcze niedawno nawet nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
Co się zmieniło?
Jak jednym spojrzeniem potrafił zamienić mnie w kogoś zupełnie bezbronnego?

             ***
Powoli zapadał wieczór, kiedy Loki oznajmił, że jesteśmy niedaleko. Wskazał na sporej wielkości dół w ziemi.
Spojrzałam we wskazane miejsce mrużąc oczy.

- Nie chce nic mówić, ale tu nic nie ma.

- Nie chce nic mówić- wyszczerzył się - ale powinnaś ruszyć głową.

Podszedł kilka kroków do przodu i położył dłonie z początku,przynajmniej tak mi się wydawało, na niczym. Jednak po chwili powietrze pod jego palcami zaczęło mienić się różnymi kolorami. Ukazała się niczym pleciona złotymi nićmi bariera ochronna nad doliną.
Loki mocniej naparł na nią dłońmi, aż zaczęła kruszyć się i pękać. W końcu całkowicie rozpadła się z cichym szmerem.

Wtedy dopiero ukazał się naszym oczom stary budynek przywodzący na myśl świątynie.

- Dobra robota- poklepałam Kłamcę po plecach na co przewrócił oczami.

Cdn....

----------------------
Tak oto przedstawiam wam rozdział 13 podzielony na dwie części bo w całości byłby za długi.

Czekam na opinie i gwiazdki.

Miłego wieczorku kochani :*

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz