Rozdział 15:" Robię z siebie idiotkę na oczach władcy Asgardu"

674 58 7
                                    

Siedzieliśmy w celi już ponad dwa dni...mniej więcej. Kiedy nie dochodzą promienie słoneczne ciężko się zorientować jaka jest pora dnia na zewnątrz. Równie dobrze mogliśmy mówić sobie dobranoc o świcie, a budzić się o północy.

Wymęczona i wyprana z chęci do życia, na wpół leżąc opierałam się plecami o zimną ścianę.
Chociaż Loki już nie wydawał się na mnie zły, niewiele rozmawialiśmy. Zwykle po kilku słowach wyczerpywał się temat, a ja nie miałam śmiałości kontynuować, w obawie, że powiem za dużo.
Że coś mogłoby wyprowadzić go z równowagi.
Może to dziwne...ale bałam się, że znów odwróci się ode mnie, a ból będzie porównywalny do tego przed świątynią.
Więc po prostu obserwowałam jak czyta, jak śpi...ktoś  powiedziałby, że to wariactwo.
Może i tak.
To jednak sprawiało, że moje myśli w dziwny sposób porządkowały się.
Jakby patrzenie na czysty chaos jakim był Kłamca wszystko układało.
Totalny absurd? A jednak działało.
Choć pewnie żeby to zrozumieć musiałabym sama przed sobą się przyznać kim jest dla mnie Loki...tego nie potrafiłam określić.

Dlatego wolałam siedzieć cicho, by słowami nie zepsuć niczego.

- Liv, o czym myślisz?

Wzdrygnęłam się słyszac głos Kłamcy.

- O niczym- odparłam szybko- Tylko...zastanawiam się czy Leonid po nas przyjdzie.

- Nie liczyłbym na to- obracał w dłoniach małą figurkę aniołka ( nie mam pojęcia skąd ją wziął)

- Może zauważy nasze zniknięcie- westchnęłam- przydałoby się stąd wydostać. James jest nieobliczalny odkąd ma...Klejnot- ostatnie słowo wymówiłam cichej.
Obawiałam się, że Loki znów zacznie krzyczeć na mnie, że wszystko to moja wina.
Bo było, wiem.
Ale czy, gdyby Loki zyskał co chciał coś by się zmieniło?  Może świat byłby w jeszcze większych kłopotach nawet niż teraz.
Ech...że też to ja musze akurat trafiać na takich ludzi...pech.

Drzwi celi otworzyły się. Stanął w nich poważnie wyglądający strażnik.

- Thor Gromowładny wzywa- patrzył na mne.

Wymieniłam ledwie zauważalne spojrzenie z Lokim. Kłamca uśmiechnął się poruszając ustami. Bezgłośnie wypowiedział: "graj".
Skinęłam i ruszyłam za strażnikiem przez lochy, a później korytarzem pałacu, jak zwykle zachwycajacego mnie swoim ogromem. Wszystko było eleganckie, lekkie...no może prócz stojących pod ścianą posągów. One wydawały się zmęczone, jakby złoto, które je pokrywało strasznie im ciążyło.
Nie minęło wiele czasu, gdy dotarliśmy do końca "wycieczki", pod ogromne, złote wrota. Czekał pod nimi uśmiechnięty blondyn. W dłoni trzymał młot.
" Takim czymś na pewno nie chciałabym oberwać"- pomyślałam patrząc na broń.

- Witaj- powiedział Thor. Lekko dygnęłam w odpowiedzi.
Książę skinął na Einherjara, a ten bez słowa odszedł.

- Wybacz, że tyle to trwało, ale jesteś niezwykle tajemnicza. Żadnych dokumentów, aktu urodzenia.

- Doprawdy?

Uśmiechnęłam się lekko kpiąco. Anonimowość bardzo mi pasowała. Mogłam być duchem, legendą- wszystko byle nie trafić za kratki.

Gromowładny zmieszał się i uśmiechnął się znów, chyba nie wiedząc co ma powiedzieć.
Tak, uśmiech rozwiąże każdy problem: Thor Odinson poleca!

- Mój ojciec jednakże chciałby zamienić z tobą kilka słów.

Cała radość jaką miałam w sobie prysła jak bańka mydlana.
Odyn?
Wzdrygnęłam się.
Krążyło o nim wiele historii i chociaż sama nigdy go nie spotkałam ludzi różnie mówili. Niektórzy twierdzili, że jest lekkomyślny, inni, że to najlepszy z władców, a jeszcze kolejni rozpowiadali jak swoją srogością przerażał każdego wroga.
W każdym razie...cholernie byłam przerażona.
Co miałam powiedzieć? Co chciał wiedzieć?
Zresztą miałam powody do obaw...zrobiłam zbyt wiele rzeczy, by czuć się teraz niewinnie.

Spojrzałam na Thora kalkulując jakie jest prawdopodobieństwo, że za wypranie gatek pozwoli mi uniknąć pogawędki z tatuśkiem.
Mogłam próbować,ale nie miałam wpływu na wrota, które nagle zaczęły się otwierać. Wylądowałam przed starszym mężczyzna. Siedział na tronie. Jedno oko zasłaniała złota przepaska. W dłoni trzymał berło i ogólnie wyglądał strasznie  onieśmielająco.
Chwilę stałam oszołomiona z głupim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy ( skoro u Thora działało to czemu nie...)

- Ojcze- Gromowładny przykląkł na jedno kolano, jednoczenie uświadamiając mi, że też już wcześniej powinnam tak postąpić.
W panice, jak głupia, zbyt gwałtownie udrzyłam kolanem o posadzkę.
Ałć! Skrzywiłam się, ledwo powstrzymując od wydania z siebie dźwięku w postaci jęku bólu.

- Powstańcie- odezwał się Wszechojciec.
Tak szybko?
To po co ja w ogóle klękałam?
Podniosłam się zmuszając do wyprostowania bolącego kolana.

- To ona, ojcze.

Oko Odyna przeskanowało mnie dokładnie. Starzec podparł podbródek na dłoni.

- Hm...Nie pochodzisz z Asgardu?

- Nie, panie- odparłam szybko.

- Więc kim jesteś?

- Szarą istotą jakich wiele- mówiłam wymijąco starając się pamiętać, by nie używać zbyt zuchwałego tonu.

Taka odpowiedź nie zadowoliła władcy, bo zmarszczył brwi.

- To wytłumacz mi co taka szara istota robi z Lokim?

Zgodnie z radą Lokiego postanowiłam skłamać.

- Nie pamiętam, Wasza Wysokość- złapałam się za głowę- ech, to moja wina, proszę o wybaczenie. Utrata przytomności musiałam wiązać się z zanikiem pamięci.

Starałam się wyglądać na skruszoną, ale po tym jak szybko Loki mnie "rozgryzł" zaczęłam wątpić w swoje zdolności aktorskie.

- Szarą istotą bez wspomnień, jak mi przykro- powiedział, ale nie brzmiał jakby na prawdę mnie żałował- I co ja mam z tobą zrobić?

- Ojcze, nie możesz podejmować pochopnych decyzji- Thor stanął w mojej obronie.

- Nie będziesz decydował o tym co ja mam zrobić! - krzyknął, aż podskoczyłam.
Szykował się dramat rodzinny?  Uroczo.- Jednak...rzeczywiście. Nie wrócisz do lochów. Co nie zmienia faktu, że nie mogę ci oddać pełnej wolności. Twoją karą będzie zakaz  opuszczania Asgardu!

Otworzyłam usta, by zaprzeczyć. Miałam ochotę podejść i zrzucić go z tronu. Za kogo on się uważał, za króla? A, no tak...

Wyszłam naburmuszona.

- Spokojnie- Thor położył mi dłoń na ramieniu. W pierwszym odruchu chciałam ją strzępnąć, ale opamietałam się.

- Jeżeli nie masz gdzie się podziać, w pałacu są wolne pokoje.

- Dziękuję- powiedziałam tylko.

- Książę!- w naszą stronę szedł czarnoskóry mężczyzna. Złota zbroja opinała jego ciało. Na mój widok zdziwił się- O...witaj.

- Znasz ją Heimdallu?-  powiedzieć, że Thor był zagubiony byłoby niedomówieniem.

Mężczyzna skinął.

- Jak się układa małżeństwo z kierownikiem kopani, jeżeli dobrze pamiętam?

Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, na myśl o dniu mojej pierwszej podróży Bifrotem, dniu, gdy zawarłam układ z Lokim.

- Właściwie, złożyłam papiery o rozwód.

---------------------------

Sobota wieczór, rozdział, czego chcieć więcej...haha.

Ja bym na przykład chciała żeby było ciepło. U mnie śnieg od rana pada i ogólnie to jest brrrr...
Mam nadzieję,  że wy trzymać się ciepło.

Pozdrawiam i miłego weekendu.

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz