24:"Najlepszych przyjaciół poznaje się w...lesie"

450 52 21
                                    

- Ktoś tu jest...
Rozejrzałam się dookoła siebie zaniepokojona. Przez pierwsze kilka sekund sądziłam, że to Loki wrócił, ale kroki były ciężkie i pewne. Kłamca byłby bardziej subtelny. Pewnie przyczaiłby się gdzieś z boku, by w odpowiednim czasie podkraść się bezszelestnie i wykorzystać sytuację.
To musiał być ktoś inny.
Może niebezpieczny.
Ta myśl sprawiła, że mocniej zacisnęłam dłoń na sztylecie. Uświadomiłam sobie, że powinnam podziękować Lokiemu,że  mi go dał.
Przycisnęłam plecy do kory drzewa, wykorzystując je jako  zasłonę. Odetchnęłam kilka razy głębiej. Spróbowałam  uspokoić oddech. Nie mogłam pozwolić, by strach zawładną moim ciałem. Tylko myśląc rozsądnie mogłam zareagować odpowiednio.
Odgłos przerodził się w  bardziej donośny. Spojrzałam na drzewo, pod którym do tej pory stał James. Teraz już go tam nie było...ani nigdzie w pobliżu.
-Tchórz- mruknęłam pod nosem. Zostałam sama, jak zawsze. Może w końcu powinnam się do tego przyzwyczaić. Najlepsi zabójcy nie mają wspólników...
Przymknęłam powieki, żeby wyostrzyć swój zmysł słuchu. Nierównomierne człapanie stóp, mogło oznaczać, że napastnik nie działał sam. Musiało ich być conajmniej pięcioro. Im odgłosy stąpania stawały się wyraźniejsze,tym lepiej słyszałam dźwięki przyciszonych rozmów,choć  wciąż nie mogłam wyłapać żadnego ze słów.
- Nie wiem czy to coś da- usłyszałam w końcu głos. Delikatny, chociaż zdecydowany...i w dziwny sposób znajomy- szukamy od dwóch dni bez przerwy. On nie jest głupi, Thorze. Właściwie, to jest cholernie sprytny.
- Moj brat nie jest niepokonany- odpowiedział Thor, ciepło, jak to miał w zwyczaju.
Wstrzymałam oddech słysząc tę  wymianę zdań. Zorientowali się, to pewne. Szukali nas.
Musiałam szybko znaleźć Lokiego. Musieliśmy uciekać.
Odczekałam odpowiednio długą chwilę i kiedy wydało mi się czysto ,wyszłam ze swojej kryjówki i ruszyłam szybko przed siebie.
Biegłam. Modląc się w duchu, by oni nie znaleźli go przede mną.
Minęłam obozowisko i puściłam się pędem w stronę wysokich drzew, za którymi wcześniej zniknęli: książę i krasnolud.
Miałam nadzieję,że nie zaszli zbyt daleko, ani, że nie przerwę im śledztwa.
Biegłam dłuższa chwilę, aż w końcu ich znalazłam.
A przyjemniej wydawało mi się, że widzę pomiędzy drzewami zielono-złote szaty księcia.
- Loki!- zawołałam.
Nagle poczułam ciężar na plecach, pod którym moje nogi ugięły się. Upadłam na ziemię.
- Ghh!-sapnęłam starając się zepchnąć z siebie napastnika.
Uderzałam dłońmi i nogami mając w tym tylko jeden cel- obrócić się na plecy. Tylko w ten sposób będę miała lepsze pole do manewrów. Nóż wypadł mi z ręki, a kiedy próbowałam po niego sięgnąć ,atakujący odkopał go stopą na tyle daleko, że nie byłam w stanie po niego sięgnąć.
Uderzałam na oślep próbując za wszelką cenę się wyrywać. Warknęłam.
Kiedy udało mi się obrócić na plecy dostrzegłam siedzącą na moich biodrach, małą dziewczynę o nietypowej urodzie.
Złapałam jej ręce uniemożliwiając zadawanie ciosów.
- Shin, Shin- wymówiłam kilka razy imię byłej najlepszej przyjaciółki.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdzwiona.
- Olivia?
Przytaknęłam łapiąc oddech. Zeszła ze mnie szybko i wyciągnęła do mnie rękę pomagając mi podnieść się z ziemi. Wciąż była dość nieswoja,  nie patrzyła prosto w moje oczy. Pewnie nadal obawiała się mnie po naszej rozmowie w korytarzu. Spojrzałam na nią srogo.
- Śledziłaś mnie?-powiedziałam szorstko. Pokonałam oddzielający nas dystans i znalazłam się przy niej- Przyznaj się!
Dziewczyna cofała się za każdym razem kiedy ja robiłam krok w przód. Zacisnęłam dłonie w pięści. Byłam na nią zła. Właściwie,nawet bez zastanowienia na jej widok moje ciało samo reagowało atakiem. Dość litości.
- Zaczekaj. To nie tak.
- Do prawdy?- niemal parsknęłam śmiechem- szpiegujesz dla Jamesa? Może od początku byłaś ich wtyką?
Spojrzałam na nią zawiedziona.Tak,obwiniałam ją za to, że mnie zostawiła,że nie wróciła. Pozwoliła mi tkwić w lochach.  Zamachnęłam się na nią rękę, ale złapała ją na wysokości mojego nadgarstka.
- Ile razy mam cię przepraszać ,Olivio? Nie jestem szpiegiem. Jestem tym kim od początku powinnam być- Einherjerem.
Spojrzałam na nią nie rozumiejąc. Przeskanowałam szybko jej sylwetkę wzrokiem.  Drobne ciało pokrywała zbroja, u paska miała zawieszoną broń. Przypominała wyglądem Einherjerów, ale czy to oznaczało, że mogłam jej ufać?
- Co w takim razie tutaj robisz?- skrzyżowałam ramiona na piersiach.
- Szukałam Lok...- zaczęła, ale przerwała, kiedy Loki stanął za nią i przycisnął ubrudzony ziemią sztylet do jej szyi. Shin wstrzymała oddech.
Spojrzałam na księcia, zastanawiając się jak tak szybko zdążył zareagować. Jednak przypomniałam sobie jak przed świątynią, to na moim gardle spoczywał nóż i uświadomiłam sobie, że po prostu miał niezły refleks.
- Szukałaś mnie? - zapytał Kłamca z szerokim uśmiechem.
- Jak zwykle w samą porę- odpowiedziałam,doceniając wyczucie czasu księcia.
- Wysłałem Leonida do obozu, biegnij, a ja cie dogonię, tylko dokończę TO-powiedział wymownie dociekając sztylet do szyi azjatki.
Shin spojrzała na mnie z takim samym rozczarowaniem z jakim zapewne ja patrzyłam na nią wcześniej.
- Współpracujesz z nim?- wyszeptała pytająco. Widziałam w jej oczach, że w tej chwili to ona uważa mnie za zdrajcę.
- Po prostu idź, Liv- rozkazał Loki.
Nie ruszyłam się z miejsca, bo nie mogłam znieść jej wzroku. Nie błagała o litość, sprawiała po prostu wrażenie zawiedzionej. Wielokrotnie, nawet nie świadomie życzyłam jej najgorszego, jednak patrząc jak stoi zdana jedynie na łaskę,czy niełaskę Lokiego nagle poczułam, że to nie było to czego chciałam. Rewanż na niej nie przyniesie ulgi. Jedyne co zyskam to niechęć do samej siebie i świadomość, że przyczyniłam się do śmierci kolejnej osoby.
- Nie, Loki- dotknęłam jego ramienia. Spojrzał na mnie marszcząc brwi- Puść ją.
- Liv, to nie czas na sentymenty.
Spojrzałam w jego oczy.
- Po prostu to zrób, proszę-szepnęłam niemal błagalnie- Zwijajmy się stąd jak najszybciej.
Loki wydał się zdezorientowany.Wahał się pomiędzy tym co słuszne, a tym co korzystne. Zacisnęłam mocniej dłoń na jego ramieniu, a jego wzrok skrzyżował się z moim. Nie mogłam nic wyczytać z jego zielonych tęczówek, ale uśmiechęłam się , kiedy odsunął dłoń z nożem od ciała Shin. Dziewczyna upadła na trawę, rozmasowywała dłonią szyję.
W tym samym momencie tuż nad moją głową przeleciał młot. Gdybym w ostatnim momencie nie uchyliła się, pewnie fragmenty mojej głowy można by było zbierać z ziemi.
Loki złapał mnie za nadgarstek.
- Ani kroku dalej bracie!- rozbrzmiał głos Thora.
Blondyn wraz z Volstaggiem, Hogunem, Fandralem i Sif stali, w pozycjach w każdej chwili gotowych do walki, na przeciwko nas. Daleko, ale nie na tyle żebyśmy byli w stanie uciec.
Pomiędzy nami na ziemi leżała Shin...

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz