Rozdział 26:"Historia sukni ślubnej"

339 31 13
                                    

Siedzieliśmy wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę do czasu aż słońce zaszło za horyzont.
Powoli gwar dobiegający znad ogniska cichł. Ale i tak jeszcze przez moment słychać było śmiechy.
To było nawet zabawne, że wszyscy mieli tak dobre humory, choć nikt nie był pewny tego co wydarzy się jutro. Nikt nie mógł nam nawet obiecać, że
James nie wysadzi Asgardu w nocy, gdy my będziemy pogrążeni we śnie.
Wbiłam wzrok w zachodzące słońce.
Może wszyscy po prostu robili dobrą minę do złej gry i korzystali póki mogli?
Ja jednak z każdą chwilą czułam na swoich ramionach większy ciężar.
Miałam położyć kres wszystkiemu
co było moją przeszłością.
Musiałam pokonać "Buntowników z Valhalii", a co gorsza zabić brata, którego dopiero co odzyskałam.
Loki spojrzał na mnie marszcząc brwi i mimo tego, że sam śmiał się jeszcze chwile temu teraz udzieliła mu się moja powaga.
- Thor mnie zabije jak ci opowiem...ale...- uśmiechnął się w taki sposób, że i ja miałam ochotę wybuchnąć konspiracyjnym chichotem.
- Słucham?- powiedziałam. Mimowolnie trochę się rozluźniłam, a
szare myśli odeszły na drugi plan.
- Ale nie tutaj...-jego oczy zabłysły.
Uniósłam brew patrząc na niego podejrzliwie. On jednak nie mówiąc już nic, bez słowa złapał moją dłoń i pociągnął w przeciwną do obozowiska stronę.
- Chodź- ponaglił mnie mimo, że szłam tak szybko jak on starając się nie ociagać.
Szliśmy chwilę po czym Loki zatrzymał się. Poszłam w jego ślad.
Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na koronę ogromnego drzewa pod którym aktualnie się znajdowali.
Wielki jesion o potężnym pniu i rozłożystych gałęziach sprawiał wrażenie ogromnego parasola i trzeba było zadrżeć głowę wysoko w górę jeśli chciało się zobaczyć jego wierzchołek.
- Yggdrasil- Loki oparł dłonie na swoich biodrach- Idealne miejsce do opowiadania takich historii.
Posłał mi kolejny uśmiech. Aż zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem czegoś nie wciągał, jego huśtawki nastrojów były niepokojące.
- Nie martw się o mnie Liv, wszystko jest już dobrze- powiedział chyba dostrzegając moją niemrawą twarz- chcę po prostu zadbać o klimat...i odwrócić twoją uwagę od tego co nas czeka jutro.
Przełknęłam głośniej ślinę. Ścisnęłam mocniej dłoń, za którą trzymał mnie Loki. Nie wiedziałam jak inaczej mu powiedzieć, że jestem wdzięczna.
- Będziemy się wspinać- przerwał milczenie Loki- Ja pierwszy. Ty idź za mną. Niektóre gałęzie są spruchniałe
więc wystarczy jeden błąd ,by spaść.
Rozumiemy się, Miss Perfect?
Przewróciłam oczami na przezwisko, którego tak dawno już nie słyszałam i mimo, że wciąż miało ironiczny wydźwięk chyba trochę się za nim stęskniłam.
- Ale pamiętasz, że mam lęk wysokości Kłamco?- zapytałam widząc jak Loki powoli wspina się. Oparłam dłonie na gałęziach chwilę później podciągając się na rękach z lekkim grymasem na twarzy. Czemu ze wszystkich możliwych miejsc Loki musiał wybrać akurat to?
- Cóż mogę ci powiedzieć? Nie patrz w dół.- Nie widziałam jego twarzy, ale mogłabym przysiąc, że chłopak właśnie uśmiechał się szelmowsko.
- Pomocny jak zwykle- zaśmiałam się.
Wdrapywałam się powoli. Gałęzie nie były śliskie, wręcz przeciwne wydawały mi się idealnie przystosowane do wspinaczki.
Mój oddech lekko przyspieszył, a serce biło szybko.
- Wymiękasz, Liv?- Książę zaśmiał się.
Wczołgał się na jedną z gałęzi. Była tak szeroka, że bez problemu mógł na niej stanąć. Ukląkł i wyciągnął do mnie rękę, którą z ulgą przyjęłam. Podciągnął mnie lekko, a ja usiadłam na gałęzi z głową ukrytą w kolanach.
- Robisz mi to specjalnie- powiedziałam ,kiedy uspokoiłam oddech. Lęki trzeba było pokonywać, ale nie w ten sposób. Jeśli chłopak chciał żebym tak zapomniała o jutrzejszym starciu to mu się udało. Właściwie to o niczym nie byłam w stanie teraz myśleć.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Jeśli sądzisz, że to było wyzwaniem to chyba lepiej nie będę ci przypominał, że będziesz musiała jeszcze stąd zejść.
Kiedy warknęłam ze złości chłopak zaśmiał się. Nie pocieszyło mnie to w żadnym wypadku.
Loki stanął przy konarze.
- To nie koniec drogi- powiedział.
Wstałam powoli starając się nie patrzeć w dół i raczej skupić się na tym, że gałąź jest wystarczająco szeroka i nie ma szans żebym spadła mimo braku poręczy czy innego rodzaju zabezpieczeń.
Loki podszedł do grubego pnia i pochylając się wszedł we wgłębienie w konarze.
Niepewnie podażyłam za nim na lekko chwiejnych nogach.
Sama nie wiedziałam czego właściwe się spodziewałam po wnętrzu drzewa.
W środku jesionu było tak ciemno, że ledwo widziałam czubek własnego nosa i nawet szczelina,przez którą się tu przedostaliśmy w żaden sposób nie pomagała. Może dlatego, że również na zewnątrz zaczęło się już ściemniać.
Czułam silny zapach mokrej kory i żywicy.
Zamrugałam szybciej starając się przyzwyczaić oczy do mroku.
- Liv- Loki w ciemności odnalazł moją dłoń. Poczułam jak stara się wyprostować moją rękę unosząc ją przy tym do góry- Pora na naukę nowego zaklęcia.
Do tej pory znałam może jedno zaklęcie, dzięki, któremu udało mi się uwolnić Lokiego z celi. Od tamtej pory mimo, że Kłamca zaoferował zostanie moim "mistrzem" nie było jakoś okazji, by mógł nauczyć mnie czegoś jeszcze.
- Zamknij oczy- tym razem głos zielonookiego rozległ się przy moim uchu.
Zadrżałam lekko. Czułam lekki dotyk jego palców na swojej dłoni.
- Już- mruknęłam przymykając powieki.
- Trochę tu ciemno jak zauważyłaś. Można by rzucić trochę światła na tą sytuację- powiedział i wyszeptał mi do ucha zaklęcie- powtarzaj w myślach. Zasada jest taka sama jak przy tym wcześniejszym.
Przytaknęłam, niepewna czy wogóle mógł zauważyć ten gest.
Zaczęłam w głowie powtarzać sobie słowa. Tym razem miałam już za sobą minimalne doświadczenie i widziałam czego mogę się spodziewać.
Poczułam jak moja dłoń drży, towarzyszyło temu lekkie mrowienie w okolicach opuszków palców.
- To dziwne...- uśmiechnęłam się.
- Możesz otworzyć oczy- powiedział Loki. Moje powieki się rozwarły, a ja krzyknęłam cicho.
- Nie panikuj- Kłamca złapał mnie za prawą ręką, bo druga...płonęła.
Od opuszków palców, aż po łokieć, unosiły się płomienne, czerwone ogniki. Czułam ciepło i choć wiedziałam podświadomie, że jest to prawdziwy ogień , on nie robił mi krzywdy. Poza nieustannym pulsowaniem moja ręka nie wydawała się w żaden sposób uszkodzona, a płomienie nie rozprzestrzeniały się.
- Dziwnie tak w ciemności...- powiedziałam trochę niepewnie.
- Już ci mówiłem. Musi być klimat- jego twarz oświetlona jedynie przez ogień wydawała się być bardziej tajemnicza niż zazwyczaj- Zaczynamy.
Pstryknał palcami i po chwili znalazłam się ponownie w asgadzkim pałacu. Rozejrzałam się dookoła siebie. Znajdowałam się w sali tronowej. Z daleka dało się rozpoznać to miejsce po przepychu i rozmiarze.
Było najbardziej reprezentacyjne ze wszystkich w zamku.
- Widzisz ich?- Głos Lokiego odezwał się zza moich pleców. Stanął bliżej wskazując zebraną wokół tronu grupkę. Trzech mężczyzn i trzy kobiety.
- Co z nimi?- zapytałam oglądając się na Kłamcę.
- To bogowie. Obserwuj dokładnie.
Jedna z kobiet trzymająca na rękach kota tupnęła nogą i w pomieszczeniu rozległ się dźwięk miaucznia zwierząt.
Nie słyszałam rozmów, ale po sposobie w jaki teraz unosili dłonie i ich srogich minach mogłam przypuszczać, że spokojna rozmowa zmieniała się w kłótnie. Kobieta z kotem opuściła sale.
- Co się dzieję?- zapytałam Lokiego.
- To było sporo tysięcy lat temu. Thor zgubił swój młot. Ukradł go król olbrzymów, Trym- wskazał na załamanego blondyna w rogu pomieszczenia.
- A ta kobieta?
- Freja, Młotogłowy chciał ją wrobić w
małżeństwo. Bo to jedyny sposób na odzyskanie Mjölnira.
Zmarszczyłam brwi.
- Okej, to dość głupie- stwiedziłam- Ale ona wyszła. Nici z planu?
- Cały Thor- prychnął pod nosem,po chwili szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy- Właśnie teraz zaczyna się najlepsza cześć. Ale do tego musimy zmienić lokacje.
Na chwilę wszystko przed moimi oczami zaszło mgłą, a kiedy ona w końcu zniknęła mogłam zobaczyć, gdzie tym razem mnie przywlekł.
Tym razem nie było tu tak elegancko
jak w Asgardzie.
- Gdzie jesteśmy?- zapytałam, rzucając
wzrokiem na kamienne ściany dookoła.
- Witam w królestwie olbrzymów- złapał mnie za rękę i pociągnał- Chodź, tam jest całe przedstawienie. Pękniesz ze śmiechu.
Trafiliśmy do sali, gdzie przy stołach siedziały olbrzymy i o zgrozo...chyba najgorsza panna młoda na świecie.
- Czy to...- spojrzałam na Lokiego, nie mogąc uwierzyć w to co widziałam.
- A jak myślisz?
Kiedy Thor zaczął zjadać kolejny wielki kawał miesiwa ze stołu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Okej- powiedziałam w końcu kiedy udało mi się uspokoić- Wiesz, świetnie się bawię. Oglądanie Thora w sukni ślubnej to chyba moja nowe hobby, ale...po co to wszytsko?
- To miał być podstęp...żeby nawet bez Freji odebrać młot.
Popatrzyłam mu w oczy zaciekawiona.
- I co udało się?- zapytałam.
- Patrz...- polecił mi. Wiedziałam jak Thor wypija cały dzban miodu ze stołu biesiadnego. Po chwili zabrzmiały trąby i na do sali został wniesiony przez czterech olbrzymów, młot.
- Oddadzą mu go tak po prostu?- zdzwiłam się kiedy olbrzymy ułożyły Mjölnir na kolanach Thora. To wydawało mi się zbyt proste.
- Młot miał być podarunkiem ślubnym dla młodej panny. Nie zapominaj, że to było coś na zasadzie wymiany: Kobieta za młot.
Thor długo nie zwlekał sciągnął welon i ujawnił swoją twarz...i no cóż...olbrzymy nie koniecznie będą dobrze wspominać to wesele...

***

Historia, którą opowiadział mi Loki w pewien sposób sprawiła, poczułam się lepiej. To było zupełne oderwanie od rzeczywistości...a obraz Thora w sukni ślubnej na długo zostanie w mojej pamięci...

Na szczęście nie musieliśmy schodzić z drzewa tak jak obiecał mi to wcześniej Loki, a po prostu dzięki niezrozumiałym dla mnie zjawiskom magicznym nagle znaleźliśmy się na dole. Nadal w pniu jesionu, ale po prostu na dole. Może to było coś na kształt drzewnej windy?
- Dzięki Loki- powiedziałam dotykając jego ramienia kiedy już nadszedł czas by się rozstać. Przyszedł czas mojej warty więc nie mogłam zostać w obozie- Nie powiem Thorowi, możesz być spokojny.
Mężczyzna spuścił wzrok i wbił go w ziemię. Chyba pierwszy raz widziałam go tak zagubionego.
- Ej...- stanęłam bliżej unosząc jego podbródek w swoje palce- ja też się boję, ale będzie dobrze...gorzej niż teraz nie może być.
Chciałam go pocieszyć, ale kiedy samemu jest się w beznadziejnej sytuacji ciężko znaleźć jakieś słowa, które mogłyby pocieszyć kogoś innego.
- No pewnie...a teraz idź. Zmienię cię za dwie godziny- wydawało mi się, że chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnował i wrócił do namiotu.
Ja też ruszyłam w swoją stronę. Usiadłam na zwalonym pniu drzewa. Ta noc nie należała do najcieplejszych, ani najspokojniejszych. Z oddali dochodziły okrzyki. To, że obóz Jamesa był dosłownie na wyciągnięcie ręki budziło we mnie dodatkowy niepokój. Skuliłam się. Jak przetrwam jutrzejszy dzień? Nie chciałam nawet o tym myśleć...chciałam po prostu wierzyć w to, że robię dobrą rzecz, niezbędną...
Odetchnęłam głośniej i przetarłam oczy dłońmi. Przeciągnęłam się. To był męczący dzień, byłam zmęczona i tyłek mi drętwiał od siedzenia na tym pniu. Podniosłam się więc postanawiając zrobić mały obchód. Szłam powoli po śliskiej od rosy trawy. W pewnym momencie do moich uszu dotarł szelest który nie przypominał odgłosu stóp ocierających się o trawę. Spojrzałam w dół. Pod moimi stopami leżały kartki z moim imieniem wygrawerowanym w górnym rogu. Zmarszczyłam brwi podnosząc je do góry i nagle zdałam sobie sprawę na co trafiłam. Te kartki wręczył mi James w trakcie rozmowy pod drzewem, tamtego dnia pojawił się w moim śnie. Na moim ciele pokazała się gęsia skórka nie wywołana w żadnym wypadku przez chłód. Przejechałam palcem po runach na papierze. Zaczęły mienić się w mroku pod dotykiem moich palców. Z rozsypanych znaczków zaczęły tworzyć się słowa. Przekrzywiałam głowę próbując je przeczytać. Napis mówił: " Loki zdradzi!". Zaczęłam tracić grunt pod stopami, a w mojej głowie pojawiła się wyraźna wizja. Loki wbijający nóż w plecy każdemu z naszej drużyny. Loki trzymający w dłoni kryształ z tryjumfalnym uśmiechem zdobywcy...
- Liv...- z odmętów moich własnych myśli wyrwał mnie głęboki głos osoby stojącej za moimi plecami...

---------------
Hej,

Nie wiem, czy nawet można się witać zwykłym " hej" po tak długiej nieobecności :/...taaaa, trochę mnie nie było tutaj....
Tęskniliście? :*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 18, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz