Rodział 12:"Po co w takim razie włóczyłem się po tym lesie?"

604 51 12
                                    

- Więc opowiadaj...

Loki siedział obok mnie od momentu, kiedy się obudziłam...a może i wcześniej...Może obserwował  jak śpię?
W każdym razie, przez kilkanaście minut po prostu patrzył jak niewdzięcznie podnoszę się do siadu i dopiero, gdy zobaczył, że na dobre się przebudziłam skrzyżował nogi i oparł podbródek na dłoniach czekając, aż opowiem mu historię będącą czystym kłamstwem, bezwartościowym zlepkiem słów.
Przełknęłam ślinę. Wiedziałam, że muszę się kontrolować. Loki mógł dostrzec najmniejsze zawahanie. Co gdyby zaczął zadawać pytania, na które nie umiałabym wymyślić odpowiedzi?

- Kiedy zostawiłeś mnie na brzegu jeziora nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić- zaczęłam- wiec po prostu siedziałam tam, aż zrobiło się ciemno. Moje ubrania były wilgotne przez co zrobiło mi się przeraźliwie zimno. Zdawało się, że nie mam wyboru i postanowiłam wrócić do obozowiska. Zaczęłam się podnosić i iść, gdy nagle po prostu zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność. Obudziłam się w zimnej celi. Myślałam, że po prostu mnie tak zostawią, ale przyszli, torturowali...

- Kto?- przerwał mój monolog.

- Prymitywni wojownicy- mruknęłam z pogardą.

- Znałaś ich?

- Kilka lat temu wykonywałam dla nich zlecenie.

Mężczyzna skinął na znak, że mogę kontynuować. Jego twarz przybrała nieodgadniony wyraz.

- Byłam wykończona, ale nie chciałam się poddać. Wtedy spostrzegłam,że drzwi nie były wykonane szczelnie. Wystarczyło czymś podważyć.
Miałam pod ręką tylko metalową miskę więc zajęło trochę czasu nim udało mi się wydostać.
Ale uciekłam, zmęczona i poraniona, biegłam...

Skuliłam się i spojrzałam na Kłamcę. Jego wzrok był nieobecny, przez chwilę miałam wrażenie, że wcale nie słuchał i niepotrzebnie się tyle nagadałam, ale uniósł na mnie szmaragdowe oczy.

- Przepraszam- powiedział.

Lekko zbita z tropu, nie miałam pojęcia czy się nie przesłyszałam, dlatego dopiero po chwili zebrałam w sobie słowa.

- Za co?- wykrztusiłam.

- Wychodzi na to, że to moja wina. Gdybym cię wtedy nie zostawił- jego głos się urwał, ukrył twarz w dłoniach.

Jego załamanie było dla mnie czymś nowym, obcym,wcześniej zdawało mi się, że taka rzecz w życiu nie wywołałaby u niego wyrzutów sumienia. Poczułam się niezręcznie, przecież dopiero niedawno sądziłam, że nawet nie zauważyłby mojego zniknięcia. Może dlatego, że poczułam się nagle winna przez to, że go okłamywałam, że nie mogłam mu powiedzieć prawdy o mojej przeszłości, przysunęłam się do niego. Położyłam dłoń na jego ramieniu.

- Nie obwiniaj się. I tak nie zmienimy tego co było.

Skinął.

-Wiem.

Rozwarł do tej pory zaciśniętą w pięść dłoń i zobaczyłam mieniący się srebrem komunikator.
Spojrzałam najpierw na urządzenie, a potem na Kłamcę.

- To doprowadziło mnie do ciebie? To twoje?- spytał jakby wszystko co przed chwilą mi powiedział już zdążyło z niego gdzieś ulecieć, znów był obojętnym księciem, jakiego pamiętałam.

Wewnątrz coś we mnie drgnęło.
Że też musiał to zneleźć, cholera.
Zła na siebie, przypomniałam sobie jak przed przekroczeniem portalu rzuciłam go na ziemię. Wtedy miał to być mój manifest, znak, że mogę wrócić do Siedziby, ale nigdy nie wykonam już żadnego z rozkazów Björna.
Patrząc na to teraz, była to po prostu głupia decyzja.

Przywołałam wyraz zamyślenia, nawet wzięłam urządzenie z dłoni Lokiego oglądając z każdej strony dla sprawienia pozoru.

- Wiesz...- zaczęłam jakbym chciała sobie przypomnieć- wydaje mi się, że właśnie to urządzenie wytworzyło błysk, który tamtej nocy przykuł moją uwagę. Dotknęłam go i straciłam przytomność.

Mężczyzna zerwał się gwałtownie i wyszedł przed namiot. Owinięta w jego płaszcz wyszłam za nim zdezorientowana po raz kolejny.
W mojej głowie co chwila pojawiała się myśl wywołująca szybsze bicie serca.

Co jeżeli odkrył, że kłamię?

On jednak cisnął przedmiotem o ziemię i rozdeptał podeszwą buta.

Otworzyłam usta zaskoczona, a mężczyzna uśmiechnął się podchodząc do mnie.

- Zawiodłem. Zawierając układ zobowiązałem się, by cię chronić, a pozwoliłem, by cię skrzywdzono.

Musiałam wyglądać bardzo głupio, bo prawdopodobnie patrzyłam na niego jakby postanowił od tej pory zostać koniem i stał przede mną pod postacią karego wierzchowca.

Ale ja po prostu nie mogłam zebrać słów. On się martwił, a ja...wróciłam, by go zabić.
Nawet wmawianie że robię to dla  Jamesa nie sprawiło, że mój żołądek się uspokoił,co więcej miałam wrażenie,że coś mnie ściska od środka.

Na szczęście w porę dobiegł nas okrzyk.

- To ona tu jest?! Wiec po co ja jak idiota od godzin po tym lesie się plączę?!- Leonid był cały w liściach, a jego nogi do kolan brudziło błoto.

---------------------------

Witam was w ten zimny, deszczowy wieczór.

W rodziale nie wiele się dzieje, ale następne będą już ciekawsze. Strasznie ciężko mi teraz opisywać Olivię, bo wiecie, wiele rzeczy dzieje się w jej głowie i tak naprawdę jest strasznie zagubiona. Staram się najlepiej jak mogę to zobrazować, ale chciałabym liczyć na waszą opinie.

Poza tym jak zauważyliście zmieniałam okładkę. Chciałam odpoczątku zrobić coś na jej kształt, ale nie miałam pojęcia jak mniej więcej mogłaby by wyglądać główna bohaterka, więc dopiero teraz kiedy już sama zdążyłam ją sobie w głowie ukształtować postanowiłam stworzyć okładkę.
Jak wam się podoba? Dla mnie jest bardziej personalna od wcześniejszej.

Pozdrawiam :*

Alone?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz