8

3.3K 161 26
                                    

Siedząc pod prysznicem miałam dokładnie pół godziny i czterdzieści cztery sekundy do wyjścia z domu. Nie kwapiłam się żeby wyjść, a wręcz przeciwnie. Cała ta sytuacja była dla mnie chora i mimo wszystko byłam zła na siebie za takie zachowanie. Fakt faktem, jestem kompletną szmatą. Wypierałam się tego, jednak będąc po stronie Tamary nie wyglądało to kolorowo. Kobieta była szczęśliwa, przygotowując się na najważniejszy dzień w swoim życiu zupełnie nieświadoma, że jej przyszły mąż prowadzi podwójne życie.
Kiedy z prysznica zaczęła lecieć zimna woda, automatycznie odskoczyłam i najszybciej jak się dało opuściłam kabinę prysznicową. Moje włosy pozostały w nieładzie po dzisiejszej nocy, dlatego najwiecej swojego czasu poświęciłam im. Upięłam je w wysoką kitkę i pierwszy raz do pracy ubrałam spodnie. Obcisłe jeansy idealnie podkreśliły mój tyłek i nogi. Koszulę zaś wybrałam mgiełkę. Stopy zdobiły szpilki, a razem wszystko wyglądało klasycznie, ale seksownie. Na twarzy zaś wcześniej zrobiłam nieco mocniejszy makijaż, bo jak zazwyczaj nie podkreślałam oczu tak teraz namalowałam kreski. Moje usta zostawiłam czerwone. Mimo podłego humoru i kaca moralnego miałam ochotę wyglądać po prostu zabójczo. W sypialni, podziwiając swoje uroki usłyszałam z pokoju obok dźwięk telefonu. Szybko, ale żeby się nie zabić ruszyłam do źródła.

- halo? - z uśmiechem na twarzy odebrałam telefon, wiedząc, że po drugiej stronie jest Wyatt.

- cześć kicia. Czekam na dole w aucie. - i jak na zawołanie wolną ręką zbierałam swoje drobiazgi do torebki.

- Już wychodzę! - cmoknęłam do słuchawki i szybko się rozłączyłam by opuścić mieszkanie. Nie minęły trzy minuty, a ja stałam na zewnątrz doszukując wzrokiem przyjaciela. Na szczęście jego auto się wyróżniało (przywilej bycia modelem) przez co bez problemu znalazłam się na siedzeniu obok.

- Pieprzyłam Biebera. - mruknęłam na powitanie.

- NIE-GADAJ! - pisnął podekscytowany. Zupełnie jak z babą. Podoba mi się ten układ. Mam przyjaciela który robi też za przyjaciółkę, jest wesoło i inaczej.

- Wyatt, zamknij się. Nie jestem pewna czy jest z czego się cieszyć. On się żeni i to całkiem niedługo. Ale też nie kwapi się do tego żeby te zaręczyny zerwać. Cholercia. - pokręciłam głową i jęknęłam zrezygnowana.

- A daj sobie spokój. Kochasz Go? - spojrzał na mnie, odwracając się jak najbardziej w moją stronę.

- Kocham. I on mi też wyznał miłość. - szepnęłam, wysuwając dolną wargę.

- A więc właśnie! Walcz o niego bo zostanie z nią. - warknął, grożąc mi palcem.

- Wyatt, weź się w garść i zawieź mnie do biura. - pstryknęłam go w nos, a ten jak na zawołanie ruszył z miejsca.

To było już monotonne. Wchodzenie, witanie się, winda, moje małe biuro, kawa, ogarnięcie się i... Praca. Może nie najnudniejsza, ale akurat dziś nie miałam nic do roboty. Włączyłam laptopa po chwili zabierając się (z nudów) do napisania pracy dla Justina do magazynu. Kiedy jednak zrezygnowana sobie odpuściłam, przypomniałam sobie o wiadomości wysłanej do brata. Poczułam się dziwnie, logując na konto i sprawdzając skrzynkę odbiorczą. Tak jest! Była krótka, ale treściwa. Zostawił mi swój numer telefonu i wytłumaczył się dlaczego nie utrzymywał kontaktu. Zawahałam się, w końcu ułożył sobie życie daleko stąd. Spisałam numer i nacisnęłam na słuchawkę.
Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał..

- Daniel Parker, słucham? - męski, ale znany mi głos odezwał sie w słuchawce. Poczułam wielka gule w gardle, która jakby stale rosła.

- Braciszku...? - szepnęłam, czując się jakbym cofnęła się pare lat do tyłu.

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz