16

2.9K 142 13
                                    

- Skoro poznałeś moich znajomych, chciałbyś wpaść na wino? Oczywiście ja ograniczę się do soczku. - zaśmiałam się i równym krokiem, tuż obok Biebera szłam wyjściem z plaży.

- Oczywiście. To ja pójdę kupić wino i najlepszy sok dla Damy. Ty idź do domu, nie przemęczaj się. Ja dojdę bardzo szybciutko. - skinęłam głową, zgadzając się z nim.

Szliśmy tak razem do najbliższego sklepu po drodze, ale też blisko mojego miejsca zamieszkania. On wszedł do środka, a ja poszłam do domu. Będąc w środku nie mogłam się powstrzymać przed ułożeniem się chwile na kanapie bo byłam naprawdę zmęczona. Gdy rozległ się dźwięk dzwonka, krzyknęłam szybkie "wejdź", a sama poszłam do kuchni, żeby znaleźć jakieś smakołyki.

- I co, długo mnie nie było? - podszedł i niepewnie cmoknął mój policzek. Uśmiechnęłam się na ten gest, ponieważ taka drobna rzecz, a naprawdę mnie zaskoczył.

- Niee, dopiero weszłam. Zdążyłam tylko zagrzać Ci miejsce. - uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.

- Wspaniałe! W takim razie idź i włącz telewizor, a ja wszystko przygotuje. - delikatnie i żartobliwie pchnął mnie w stronę wyjścia i zaczął grzebać po szafkach.

Niewiele myśląc po prostu wyszłam. Postanowiłam szybko się przebrać i wyciągnąć mokry ręcznik. Naciągnęłam na siebie spodenki i luźną koszulkę. Przepakowując się tak, w torebce znalazłam zdjęcie z usg i pomyslałam, że pokaże je Justinowi. W końcu nie zrobiłam dziecka sobie sama.

- Wiesz co?! - krzyknęłam, szwendając się po pokojach, odkładając i przekładając dosłownie wszystko co wpadło mi w ręce. Ostatecznie skończyłam na miejscu, na którym zaczęłam. Kanapa.

- Co jest?! - odkrzyknął z trochę opóźnionym zapłonem, ale po paru sekundach stanął w drzwiach, trzymając lampkę czerwonego wina i soku. Zaśmiałam się pod nosem. - A to nie koniec!

Odstawił szkło na stoliku i wrócił się, tym razem z talerzem pełnym kolorowych kanapek.

- Wow, postarałeś się. - zaśmiałam się, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Si. Więc co chciałaś? - zmarszczył brwi, patrząc się uważnie w moją stronę.

- Pokazać Ci Twoje dziecko. Fasolkę. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się szeroko, podając mu to co wcześniej zabrałam.

Przyglądałam się jego minie. Twarz miał... Szcześliwą, po prostu. Zagryzł wargę i dłonią objął moje ramie.

- Bardzo się cieszę. Jestem szczęśliwy mając Ciebie u boku z małym, albo małą Bieber. - jego słowa były jak miód na moje serce. Dlatego bez namysłu po prostu owinęłam swoje ramiona wokół jego szyi, delikatnie całując policzek.

- Będziemy dobrymi rodzicami, wiesz? Bałam się, dalej się boje. Ale będzie dobrze. - skinęłam głowa, unosząc kącik ust ku górze.

- Będzie, obiecuje. - szepnął. I w tym momencie nastała głucha, ale przyjemna cisza.

- Wiesz, w przyszłym tygodniu mam galę. Mój magazyn dostał nominacje do nagrody i po prostu... Musze tam być. - słuchałam go dalej, mając pełną nadzieje, że będę mogła mu potowarzyszyć.

- I muszę zabrać Tamarę. Po prostu wiesz, dopiero po ślubie, nie mogę tak nagle pokazać się z inną. Bedą tam ludzie, którzy byli na moim weselu i bardzo ją lubią. Wiesz, pózniej im powiem, ale na razie wolę zachować to w tajemnicy...

- Oh.. - wydałam z siebie cichy pomruk, ale wcale nie dałam po sobie poznać, że mnie to zabolało, mimo, iż miałam ochotę zacząć wyć. Myślałam, że to już skończone, a tu się okazuje, że publicznie wciąż bedą razem.

- A powiesz jej? O dziecku? - odwróciłam wzrok, tym razem sięgając po kieliszek soku, który jak się pózniej okazało był porzeczkowy.

- Postawie ją przed faktem dokonanym. Jak urodzisz, czy coś. - wzruszył obojętnie ramionami, a mnie wcięło.

- Czyli, że ja i Twoje dziecko oficjalnie jesteśmy Ci obcy? - zmarszczyłam brwi.

- Nie, przecież będziemy się widywać. Po pracy, w weekendy. Nie jestem z nią, ale w sądzie może wykorzystać to przeciw mnie, a tego nie chcemy. - pokręcił głową i czule musnął moje czoło.

- Nie mówmy o tym. W następny weekend zabieram Cie na wycieczkę. Jak za dawnych dobrych czasów. - uśmiechnął się i delikatnie pstryknął mnie w nosek.

Starałam się wyrzucić z głowy jego raniące mnie słowa i po prostu zmieniłam temat na taki, który będzie dla nas obojga wygodny. Postawiłam sobie za cel, żeby przywrócić mojego starego Justina, który w Anglii świata poza mną nie widział. Chciałam,  żeby to właśnie on koło mnie siedział, a nie kasiasty dupek, który w ogóle nie myśli co mówi. Nie wiem, czy zmieniło go środowisko, czy nowa żonka. Ale chcąc żyć ze mną nie ma wyboru.

Ten wieczór spędziliśmy grzecznie. Oglądaliśmy jakiś dramat, po którym ja płakałam, a Justin ledwo się powstrzymywał. Trochę też pogadaliśmy, ale koniec końców on zaczął się zbierać, bo doszłam do wniosku, że jakby został to nie byłby to najlepszy pomysł.

___________

- Sandy? - usłyszałam rozbawiony głos w słuchawce.

- Sam? - odpowiedziałam zdezorientowana, bo bądź co bądź, przed sekundą ktoś wyrwał mnie z cudownego snu, gdzie pływałam z Taylor Swift i Kanyem Westem w jednej łódce, a ja byłam na etapie relaksowania się pod wpływem promieni słonecznych. Jednak przyjaciółka skutecznie wybudziła mnie ze snu.

- Zgadnij co się stało! - krzyknęła podekscytowana i musiałam, po prostu musiałam spojrzeć na zegarek. 7.56.

- Nie wiem co się kurwa stało o ósmej rano! - jęknęłam zrezygnowana i rzuciłam się z powrotem na poduszki.

- Przespałam się z Wyttem. - pisnęła. Byłam w szoku, przecież jeszcze wczoraj był cholernym gejem!

- Coo? Jak, przecież On, a Ty nie.. - uszczypnęłam się szybko w policzek i udo, żeby upewnić się, że jednak nie śpię, a to co usłyszałam jest prawdą.

- Jak poszliście, my skończyliśmy u mnie na drinku. Wiesz jak to jest. Pierwszy, drugi, dziesiąty. Wyatt przyznał mi się, że od bardzo dawna nie robił tego z dziewczyną, a że ja na takiego przystojniaczka jestem zawsze gotowa, to wylądowaliśmy w łożku. Właśnie od niego wracam. Cóż, to było dziwne, ale zdecydowanie było warto. Najlepsza rzecz w moim pieprzonym życiu. On jest zajebisty! - syknęła i byłam niemal pewna, że w tym momencie zagryza wargę.

- Okay, okay. Stop. Spotkajmy się o siedemnastej, okej? Przyjdź do mnie. Będę czekać.

Szczerze powiedziawszy nie do końca byłam przekonana, że to prawda. Jednak rozmyślając na tym, po niecałych czterech minutach znów zasnęłam, tym razem wcześniej wyciszyłam telefon. 

______

Moi kochani. Mimo, że jestem śpiąca i padam na twarz to napisałam ten rozdział na telefonie, wiec za wszelkie błędy przepraszam.

A teraz, skoro już po drugim dniu szkoły... Jak tam? Tragedia jest? Do której klasy kto poszedł? :)

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz