11

2.8K 162 14
                                    

- Moje życie ssie...

Szepnęłam sama do siebie, jakbym zapomniała o fakcie, że znajdowałam się sama w mieszkaniu, a jedyną rzeczą która sprawiała, że cisza nie rozerwała mnie jeszcze na pół był deszcz. Tak, to jeden z tych dni, których w ciągu roku jest naprawdę niewiele. Siedziałam na parapecie, który idealnie zmieścił mój tyłek. W dłoni trzymałam gorący kubek z herbatą, a między nogami trzymałam do połowy zjedzone opakowanie z ciasteczkami. Przez dłuższą chwilę pustym wzrokiem badałam to co dzieje się za oknem. Mimo deszczu ludzi i tak nie brakowało. Może poruszali się znacznie szybciej i większość nad głową trzymało parasole. Uśmiechnęłam się do siebie zupełnie odpływając myślami gdzie indziej. Przerwał mi dźwięk dzwonka, który wystraszył mnie na tyle, że część herbaty wyładowała na moim sweterku.

- Kurwa... - syknęłam i szybko się podniosłam.

Mój wzrok powędrował na zegarek, który zaraz po przyjściu z pracy rzuciłam na komodę. 18:46 i ktoś dobijał się do drzwi. Gdy gość nie dał za wygraną, ostatecznie stwierdziłam, że pokonam drogę i szybko spławię osobę, która śmie mi przerywać. Pociągając za klamkę, mało nie ugotowałam się ze złości. Tak, dokładnie.

- Możemy porozmawiać? - uniósł brwi i swoimi długimi palcami zmierzwił włosy, które mimo nieładu były idealne. Policzyłam do trzech i po tym czasie odchyliłam się lekko w bok.

- Wejdź. - szepnęłam i szybko przypomniałam sobie o mokrym swetrze, który nawet nie palił mnie od cieplej herbaty, bo w takiej sytuacji nie mogłam o tym myśleć. Chociaż myśle, że warstwa ubrań pod spodem też zapobiegła poparzeniu.

Podążałam za mężczyzną, który doskonale wiedział gdzie ma iść, chyba znał każdy kąt tego mieszkania i tak, to ma podtekst erotyczny.

- Przepraszam, nie chciałem żeby wyszło to wtedy tak wulgarnie. Myślałem, że to... Że to jest coś czego byś chciała. - westchnął, a ja powoli zaczęłam gotować się od środka.

-Justin, po co wyznawałeś mi miłość? - wypuściłam głośno powietrze, siadając na kanapie.

- Bo to prawda! Kocham Cię, ale kocham też Tamarę. Zrobiła dla mnie naprawdę dużo, aczkolwiek nie potrafię wybrać. Wszystko wydawało się być ułożone, moje życie było idealnie zaplanowane, a pózniej? Wróciłaś Ty i namieszałaś mi w głowie. - Oparł swoją głowę o dłonie i delikatnie zacisnął palce na zatokach.

- Nie mamy o czym gadać już, wiesz? Jesteśmy kwita. Ja złamałam serce tobie w Anglii, Ty moje tutaj. Dopiąłeś swego, a teraz wyjdź, bo nie ma sensu ciagnąć tej znajomości. - wstałam i palcem wskazałam na drzwi. - wyjdź.

- Zostańmy chociaż przyjaciółmi, proszę. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja przymknęłam powieki, chcąc żeby jak najszybciej stąd wyszedł.

Po chwili usłyszałam już tylko kroki i trzask drzwi. Byłam tak zdenerwowana, że sięgając po telefon moje ręce trzęsły się jak galareta. Wybrałam numer do Wyatta i po jednym sygnale usłyszałam mojego geja.

- Czego, suko? - uśmiechnęłam się do siebie.

- przyjedź, chce z tobą pogadać. I kup po drodze wino, błagam. - szepnęłam, wypuszczając głośno powietrze.

- bede za dwadzieścia minut, słońce. - mruknął i rozłączył się.

Stwierdziłam, że przez ten krótki czas sprzątnę mieszkanie. Wstawiłam pranie, zmyłam naczynia, posprzątałam w salonie i co najważniejsze - przebrałam się w suche i czyste ubranie. Chwile pózniej usłyszałam puknięcie i głośny krzyk przyjaciela, rozchodzący się po całym mieszkaniu.

- Dziwko, mam co chciałaś. Kupiłem też jedzenie! - uśmiechnął się i ruszyłam w jego stronę.

- Wyatt! - uśmiechnęłam sie i wskoczyłam mu w ramiona.

- Hey, nie żebyśmy nie widzieli sie długo. - zaśmiał się i pogładził moje plecy.


- co się stało, wszystko w porządku? - spojrzał na mnie, podając jednocześnie kieliszek czerwonego wina.

- Justin u mnie był. Boże, On mnie zabija, Wyatt. Kocham Go, ale to chyba moment kiedy powinnam o nim zapomnieć. Powinnam? Ma żonę. - Prychnęłam.

- Sandy, wiesz, że cokolwiek nie zrobisz zawsze będę Cię wspierać. Jestem Twoim przyjacielem, aczkolwiek jakby Cię kochał, zerwałaby zaręczyny, nie zrobiłby tego. - powiedział, delikatnie palcami masując skórę mojej głowy.

- Przez te nerwy spóźnia mi się okres. - oparłam się o przyjaciela, powoli łykając swoje wino.

- Może jesteś w ciąży? - zmarszczył brwi, rzucając mi niepokojące spojrzenie.

- Niee, Justin jest bezpłodny. - szepnęłam i sięgnęłam po jedzenie, które Wyatt przyniósł ze sobą.

- Był. Kawał czasu temu. Skąd wiesz, czy dalej jest? Słuchaj, ja pójdę i kupie test, a Ty go zrobisz, okej? - pokręciłam głowa i wzruszyłam ramionami.

- to bez sensu. Nie jestem w ciąży.

- po prostu go zrób. Dla pewności. - dla świetego spokoju po prostu skinęłam głową.

- okej, ale jak mówiłam... To bez sensu.

Chłopak wstał i za nim się ruszył, zabrał kieliszek z mojej dłoni.

- Tak na wszelki wypadek. - wzruszył ramionami, tłumacząc się.

Przewróciłam oczami, ale nie miałam siły się z nim kłócić. Po prostu wrócę do kieliszka po tym jak dostanie test z negatywnym wynikiem.

- Zaraz wracam. - krzyknął i zniknął za drzwiami.

Nie bardzo przejęta, bo przecież znałam Justina i o tym fakcie wiem od naprawdę dawna. Skończyłam jeść, włączyłam telewizor i zabrałam się za oglądanie jakiegoś tandetnego serialu. Wysłałam tez pare SMSów do brata i czas minął mi naprawdę szybko, bo za nim się skapnęłam, Wyatt wchodził z powrotem do domu. Zrzucił z siebie mokrą kurtkę, a swoją blond czuprynę roztrzepał, sprawiając, że na panele były mokre.

- Wytrzyj to, debilu! - krzyknęłam, rzucając mu ręczniczek, który leżał koło kanapy.

- Oh, marudna Sandy. - jęknął, ale zrobił to co mu kazałam. Podszedł, wręczając mi białe opakowanie. - zapraszam do łazienki.

westchnęłam i wstałam, kierując się w stronę toalety. - ale ja idę sama. - próbowałam zamknąć drzwi, jednak blondyn skutecznie je zablokował noga.

- Myślisz, że nie widziałem żadnej cipki? Jestem gejem, litości. - przewrócił oczami, a ja wypuściłam z siebie głośny, zdesperowany dźwięk.

Nie miałam sił na wyganianie chłopaka, po prostu usiadłam na kiblu i przystąpiłam do robienia testu zgodnie z instrukcja.

Kiedy skończyłam, naciągnęłam na siebie bieliznę i spodnie, podając Wyattowi patyczek.

- Masz, zadowolony? - uśmiechnęłam się krzywo, myjąc dłonie.

- Tak, bardzo. - wyszczerzył się. Westchnęłam, wymijając go i kierując się do kuchni. Nalałam sobie soku i usiadłam przy wyspie.

- Mam dla Ciebie dobrą i złą wiadomość. - odezwał się. Stając za mną.

- No?

- Dobra jest taka, że sprawa z Justinem się wyjaśniła i nie musisz podejmować decyzji. Zła jest taka, że się od niego nie uwolnisz i cóż, jesteś w ciąży.

Moje serce na moment się zatrzymało. Uniosłam wzrok znad szklanki i odwróciłam się na stołku żeby upewnić się, że nie żartuje. Nie żartował.

- co...

- Mówiłem, żebyś zrobiła test.

- Miałeś racje, szczęśliwy? Ale to niemożliwe. Mówił, że jest kurwa bezpłodny! - krzyknęłam, zrzucając szkło na ziemie. Byłam zdenerwowana, zdesperowana i zdezorientowana. To miał być początek. Szczęśliwy dla mnie, studia, dobra praca, pózniej ślub i dopiero dziecko.

Ja pierdole, co ja teraz zrobię?

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz