19

2.6K 128 7
                                    




- Justin? - Wymamrotałam, podnosząc powoli głowę. Przetarłam dłońmi powieki i powoli je otworzyłam, przyzwyczajając je do słońca, które docierało zza okna.

Rozejrzałam się, a obok mnie nie było ani Kathy, ani Justina. Zdziwiona podniosłam się szybko, jednak nie było to dobre posunięcie, bo zakręciło mi się w głowie. Musiałam podeprzeć się komody. Kiedy mały kręciołek się zatrzymał, od razu chwyciłam za klamkę i powoli otworzyłam drzwi. Dopiero wtedy usłyszałam ciche śmiechy. Mogłam wyczuć zapach naleśników. Jęknęłam cicho czując jak mój żołądek zaciska się z głodu. Sunąc powoli nogami doszłam do kuchni i nieco się zmartwiłam, bo idealnie wysprzątane pomieszczenie wyglądało jakby przeszło tu stado głodnych ludzi.

- Cześć, skarbie! - Nim zdążyłam się odezwać zostałam zaatakowana ustami bruneta. Uśmiechnęłam się szeroko, bo to właśnie tak chciałam być witana.

- Dzień dobry. - Zaśmiałam się wesoło, odwzajemniając pocałunek. - Co tu się stało?

Mruknęłam, delikatnie odsuwając się do tyłu. Spojrzałam na Justina, a później na Katherine.

- Ciociu, wujek powiedział, że jedziemy dziś na basen! - Krzyknęła, klaszcząc w dłonie.

- Ah, tak?

Wesoła dziewczynka miała na sobie strój kąpielowy i kolorową spódniczkę, w której wyglądała jak baletnica. Jej długie kręcone włosy opadały na ramiona, w dłoniach trzymała naleśnika z nutellą, którą oprócz na naleśniku miała też na całej twarzy.

Zaśmiałam się na ten widok.

- Tak! Jedziemy zaraz, więc przebierz się! - Pogoniła mnie, podsuwając talerz z naleśnikiem i wyrysowanym serduszkiem z miodu. - Proszę, zrobiłam dla Ciebie.

Wyszczerzyła się, a ja grzecznie podziękowałam. Wzięłam talerz i widelec, siadając naprzeciwko. Obok mnie usiadł Justin, który z głupkowatym uśmiechem wpatrywał się we mnie. Nie pytałam, po prostu jadłam i odpuściłam sobie gadkę przy śniadaniu. Byłam głodna i wiedziałam, że z dzieckiem nie mogę przeginać i nie jestem teraz sama w swoim ciele, jakkolwiek dziwnie to brzmi.

Kończąc, zabrałam swój talerz i talerz Kath, która zjadła przede mną. Włożyłam je do zmywarki i zaczęłam pakować do niej wszystkie naczynia, by chociaż odrobinę doprowadzić tą kuchnię do porządku.

- Zostaw. - Usłyszałam cichy szept zza siebie. Jego ciepłe wargi odnalazły drogę z mojego nagiego ramienia do ucha, na co jęknęłam cicho.

- Tu jest taki syf..- Wymamrotałam, biorąc głęboki wdech.

- Nieważne, później ja to zrobię. - Uśmiechnęłam się do siebie i jak na zawołanie zamknęłam zmywarkę. Bądźmy szczerzy, nie chciało mi się tego robić, a perspektywa, że zrobi to za mnie Justin była naprawdę przyjemna. Wyprostowałam się i odwróciłam w jego stronę. - Wyglądasz seksownie w tej koszuli.

Przejechał palcem po mojej prawej piersi, okrytej satynowym materiałem. Przymknęłam powieki i czule musnęłam usta mężczyzny. Odsunęłam się, stając obok.

- Więc basen? - Uniosłam kącik ust, a on jedynie pokiwał głową.

Wróciłam do sypialni i wyciągnęłam z szafki strój kąpielowy. Korzystając z okazji, że jestem sama, założyłam go na siebie. Wybrałam przewiewną sukienkę i naciągnęłam ją na siebie.Włosy związałam w koka, a na nos naciągnęłam przeciwsłoneczne okulary.

- Gotowa! - Wykrzyczałam, wychodząc z sypialni.

- Możemy później podjechać w pewne miejsce? Chciałem Ci coś pokazać. - Justin stał w salonie, podpierając się o ścianę.

- Jasne, oczywiście. - Skinęłam głową, podchodząc do niego. Musnęłam czule jego policzek i delikatnie chwyciłam dłoń.

- Kathy, chodź! - Odwróciłam się, szukając dziewczynki, która wybiegła z koszulką w dłoni. Założyła ją na siebie, a na nogi naciągnęła sandałki.

Kiedy stanęła gotowa przy drzwiach, ja założyłam swoje klapki, a Justin zrobił dokładnie to samo. Wyszliśmy na zewnątrz. Wzięłam Kath na ręce, nie chcąc ryzykować. O tej porze chodziło naprawdę dużo ludzi,a to moment kiedy tak mała dziewczynka zniknie. Po drugiej stronie ulicy stał samochód Justina. Podeszłam bliżej, a po chwili brunet stał tuż obok. Pilotem otworzył auto. Otworzyłam tylne drzwi i posadziłam małą, upewniając się, że na pewno nic jej się nie stanie. Zajęłam miejsce pasażera tuż obok kierowcy i z uśmiechem spojrzałam na Justina.

- Co? - Zaśmiał się, spoglądając na mnie.

- Nic, po prostu Cię kocham. - Szepnęłam, zagryzając dolną wargę.

- Uh, ja Ciebie też, skarbie. - Wymamrotał, dając mi soczystego buziaka.

- Więc, basen? - Zapytałam, a Katherine krzyknęła głośno z wymalowanym uśmiechem.

Zaczęłam się cicho śmiać, odwracając na krajobraz za oknem. Pogoda była naprawdę piękna, a już po chwili wyjechaliśmy z parkingu.


Przez całą drogę starałam się nie zastanawiać nad niczym, bo mam do tego skłonność, a nie chciałam psuć sobie, Justinowi, ani Kath wypadu. Dlatego też włączyłam radio i po chwili wszyscy byliśmy rozśpiewani, nawet jak żadne z nas nie znało słowa piosenki. Tak minęła nam podróż, która swoją drogą nie trwała długo.


- Przypomnijcie mi, dlaczego jedziemy na basen mając plaże praktycznie pod domem? - Zapytałam, wysiadając z auta. Słońce było tak mocne, że musiałam założyć na nos okulary, by nie oślepnąć.

- Bo jest fajnie, co mielibyśmy robić przez cały dzień na zatłoczonej plaży. - Wymamrotał Justin, obejmując mnie w pasie jedną ręką.

- Poza tym, musimy pogadać. - Spojrzał z powagą w moje oczy, a ja wzięłam za rękę Katherine.

- Co się stało? - Zmarszczyłam brwi, idąc równym krokiem w stronę wejścia na basen.

- Przenoszę firmę do Nowego Jorku. Wszystko się rozwija, magazyn też. Główną siedzibę budujemy tam, dlatego muszę się wyprowadzić. - Wyszeptał, stając naprzeciwko mnie.

-Co.. - Zapytałam z pustką w oczach. Nie wierzyłam w to co mówi. To było jak... jak cios.

- Zabiorę Cię ze sobą. Możesz pracować u mnie,  tak jak kiedyś. A studia, cóż. Przeniesiemy Cię. Wszystko załatwię, tylko wyjedź ze mną. - Wyszeptał, wodząc swoimi palcami po moim policzku.

Dobrze wiedział, że to nie jest decyzja na teraz. Nie spodziewałam się tego, dlatego próbowałam w głowie podzielić ten fakt na pozytywne i negatywne strony. Mój brat, Kathy. Będę musiała ich zostawić. Mimo, że nie mieszkają w LA, teraz będzie jeszcze dalej. Kurwa, to może być cięższe niż myślałam. Z drugiej strony, jeśli zostanę to stracę kawałek siebie. Justin był moją miłością jeszcze w liceum i chciałam odzyskać stracone zaufanie i przede wszystkim chciałabym wrócić do tego co było wtedy.

Cholera.

- Justin, huh. Musze pomyśleć. Ja... mam brata, dopiero co odzyskałam z nim kontakt. Przyjaciół, Wyatt. Nie zostawię mojego kochanego pedała. - Zaśmiałam się na określenie. Poczułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy.

- Już, spokojnie. Nie pozwolę Ci odejść. Wymyślimy coś, okej? Masz czas pomyśleć i zadecydować. - Szepnął, całując czubek mojej głowy.

Weszliśmy na basen, Justin wcześniej wykupił wejściówki. Bawiliśmy się w otwartym basenie z naprawdę dobrym humorem. A przynajmniej próbowałam udawać, że jest dobry.





Przepraszam, przepraszam! Późno, długo mnie tu nie było. Ale hey, egzamin zdałam i to na 95%. :)
Kocham Was, wracam do pisania!

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz