14

2.7K 143 12
                                    

- Katherine? Uspokój się, już! - Aniela krzyknęła na co dziewczynka zareagowała natychmiastowo i po chwili wdrapała się na moje kolana.

- Ciociu? Masz tu dzidziusia? - Uniosła wzrok na moje tęczówki, delikatnie masując mój brzuch.

Zaśmiałam się w duchu na jej pytanie, kiwając delikatnie głową.

- Tak. Twoja kuzynka. Albo kuzyn. - uśmiechnęła się szeroko i mocno przytuliła się do mnie, owijając swoje małe rączki wokół mojej talii.

- Będę mogła się bawić z dzidziusiem? - uformowała usta w kształcie literki "o", klaszcząc w dłonie.

- Super! - pisnęła, po czym spojrzała na swoją mamę i zaczęła jeść.

- A więc, Sandy... Przyjeżdżasz na wakacje? - Uniosłam wzrok, słysząc słowa Anieli.

- Wiesz, chciałabym podczas przerwy letniej trochę popracować. Oszczędności się kończą, trochę dorabiam, ale... No wiesz. W takiej sytuacji musze sobie jakoś radzić. - Wzruszyłam ramionami.

- Ah... No tak. Ale mogłabyś dorabiać u nas... Jako niania Kathy, albo w firmie Daniela. - odłożyłam szklankę, z której piłam sok i powstrzymując się od wybuchu, skinęłam głową.

- Dziękuje, dam sobie radę. A Katherine zapraszam do siebie. Nie potrzebuje zapłaty, zrobię to z czystą przyjemnością. - cmoknęłam małą w skroń i spojrzałam na mojego przyjaciela.

- Okay... Więc... Chyba będę się zbierać. - Szepnął blondyn.

- Hey, miałeś zostać. - skrzywiłam się, bo nie chciałam żeby zostawiał mnie samą. Właściwie to sama nie wiem dlaczego, ale po prostu nie chciałam zostać sama z moją rodzinką, bo dało się odczuć ich współczucie. Nie potrzebowałam wyjątkowego traktowania. Myślałam, że po to tu przyjechali. Żebym mogła się poczuć się normalnie. Wesprzeć. A przypominając mi o tym wcale nie było lepiej.

Wyatt chyba wyłapał o co chodzi, bo swoją ręką zaczął uspokajająco gładzić moje ramie.

- Okej, nie denerwuj się. Zostanę. Ale musze się już położyć. - mruknął, krzywiąc się.

- Właściwie... To my też. Dziękujemy za pyszną kolacje. - odezwał się Daniel.

Razem z Anielą wstali i ruszyli do salonu. Gdy zniknęli z zasięgu wzroku, odwróciłam się do Wyatta uśmiechając się szeroko.

- A mała? Z kim śpisz? - spytał blondyn.

- Z ciocią! - Krzyknęła, a my zaśmialiśmy się i razem wstaliśmy, idąc do sypialni.

Obydwoje byliśmy zmęczeni i miałam szczerą nadzieję, że nie będę musiała z nikim zamieniać już słowa. Na moje szczęście Kathy od razu wdrapała się na łóżko i zasnęła. W każdym bądź razie gdy ja wchodziłam do łóżka to już spała. Ułożyłam się obok niej, a po drugiej stronie położył się Wyatt. Westchnął, a ja wsłuchiwałam się w równy i spokojny oddech małej.

- Wiesz co? - odezwałam się szeptem.

- Byłbyś świetnym ojcem, gdybyś nie był gejem. - zaśmiał się, a ja posłałam mu uśmiech i po chwili zasnęłam, widocznie zmęczona dzisiejszym dniem.

***

- Samantha? - Odezwałam się, szarpiąc za klamkę. Nie myliłam się, bo za drzwiami stała  dziewczyna, która została przydzielona ze mną.

- Sam, mówiłam już. Mów mi proszę Sam. - przewróciłam oczami, wiedząc, że zapowiada się dluuugi dzień. Kurczę, a już ją polubiłam. 

- Okay, Sam. Chodź. - odsunęłam się i gestem dłoni zaprosiłam dziewczynę do środka.

- Więc... Ty robisz wywiad ze mną, a ja z Tobą, huh? - odwróciła się do mnie i uniosła swoją brew.

- Właściwie to nie... Słuchaj, Ty zrobisz wywiad ze sobą, ja ze sobą. Chciał czegoś spektakularnego, więc my zagramy zupełnie inaczej. Opisz siebie i swój życiowy przełom. Ja swój. Może... Chodźmy do salonu.

Dziękowałam Bogu, że moja rodzinka wyszła na spacer i trochę pozwiedzać, a ja z Wyattem posprzątaliśmy, po czym chłopak poszedł dalej spać. Ja musiałam zrobić ten projekt.

Szybko obydwie zabrałyśmy się do pracy. Na szczęście Sam była równie pracowita i nie zwracała uwagi na nic innego jak na kartkę swojego papieru.

- Słyszałaś, że ten nowy profesorek chce wprowadzić wizyty ludzi co tydzień na zajęciach? Za każdym razem ma być to ktoś inny, ale z tej branży. No wiesz. Naszej. - wysunęła nos zza książek, uśmiechając się szeroko.

- Oh... Nie... Znaczy, trochę ostatnio opuściłam zajęć. - wzruszyłam ramionami obojętnie, jednak byłam ciekawa.

- Mam nadzieje, że nie będzie gościa że stażu. Znaczy, przynajmniej nie tego od mojego. Próbował mnie przelecieć. Stary, obrzydliwy zbok. - wykrzywiła się, a ja przyznałam jej racje.

- Ile miał lat? - zapytałam z ciekawości.

- 63, żonę i dzieci w naszym wieku! - krzyknęła, a mnie wzięło na wymioty.

- Fuj. Mój był moim byłym... - szepnęłam. Dziewczyna była widocznie mocno zdziwiona, a zarazem zainteresowana bo momentalnie zrzuciła wszystkie zeszyty i książki, odwracając się maksymalnie w moją stronę.

- Co Ty pieprzysz! Kto?

- Justin Bieber. - szepnęłam, falując brwiami.

- Nieeee..! Justin pieprzony Bieber? Jak? Przecież On ma żonę! - otworzyła szeroko oczy, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Na początku, jeszcze w czasach liceum byliśmy ze sobą. Mieliśmy zaplanowane życie. Oświadczył mi się. Było cudownie. - szepnęłam rozmarzona.

- A więc co się stało, że nie jesteście razem? - oblizałam wargi, wzdychając teatralnie.

- Nie wyszło nam... On poszedł w ślady rodziców, ja zrobiłam sobie rok przerwy, bo... Mój ojciec umierał. - posłałam jej delikatny uśmiech.

- I los Wam sprzyja, bo znów się spotkaliście. - mruknęła.

- Taaa... I los sprawił, że jestem z nim w ciąży. - burknęłam, krzywiąc się.

- Zaraz, zaraz! Więc do czegoś na tym stażu doszło? Kurwa, Sandy! On wie? O dziecku?

- Nie, Sam. Ja sama dopiero wiem od wczoraj i chyba nie chce mu o tym mowić. Ma żonę. - zmieniłam pozycje na leżącą, a zaraz potem tą czynność powtórzyła koleżanka.

- Ty nie widzisz tego? Jesteście sobie przeznaczeni! Sandy, jesteś głupia jeżeli tego nie widzisz. Ja Cie ustawię. Kochana, musisz mu powiedzieć! To jedyna droga do bycia razem, do bycia szczęśliwą parą. I nie mów, że ma żonę, bo ludzie popełniają błędy. - zaśmiałam się i mimo, że wydawało mi się to absurdalne to chyba myliłam się co do Sam. Była inna niż ja poznałam i coraz bardziej przypominała dawną mnie. Tą z liceum, za którą tak bardzo tęskniłam. Jak bym była w stanie to cofnęłabym czas. A teraz? Teraz spodziewam się małego Bieberątka i to tylko przez swoją głupotę. Chociaż może Sam ma racje i to przeznaczenie? Czy ja w ogóle powinnam jej ufać? Kurwa, nie powiedziałam jej przecież wszystkiego. Nie wie o moich problemach i nie wie o prawdziwym powodzie dla którego zostałam rok w Anglii.







Coraz bliżej prawdy, coraz bliżej spotkania z Justinem. Ale jak to bedzie? Przypadkowe, czy może zaplanowane? Sandy dojdzie do porozumienia z Justinem, czy skończy się jak zawsze? ;>

Snapchat: SUZYMCCALLFF
ask: suzymccallff

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz