21

2.3K 112 19
                                    

Uchyliłam swoje powieki, kiedy całkowicie wyspana nie zniosłam już dłuższego męczenia się i udawania. Odwróciłam swoją głowę, by ujrzeć swojego mężczyznę z otwartymi oczami. W dłoniach trzymał gazetę, a sam był już ubrany.

- Dzień dobry... - Mruknęłam sennie, jak kotka rozciągając się po łożku.

- Dzień dobry, piękna. Zrobiłem śniadanie, ale czekałem na Ciebie. Zakupy zrobione, a na dzisiaj przygotowałem super niespodziankę.

Uniosłam kącik ust, wpatrując się w tęczówki mojego mężczyzny. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie i za nic nie chciałam tego rujnować. Jedną ręką pogładziłam swój brzuszek i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej.

- W takim razie wezmę prysznic i możemy iść zjeść. - Pokiwałam głową i powolnym ruchem wstałam z łóżka.

Po wczorajszej nocy nie miałam na sobie nic, więc złapałam za szlafrok, a z szafki wyciągnęłam bieliznę oraz sukienkę. Dobrałam grubsze rajstopy, by nie zmarznąć. Ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam, od razu kierując się do kuchni. Czułam cudowny zapach masła. Mężczyzna robił już jajecznicę, na którą naprawdę miałam ochotę.

- Więc, co to za plany? - Uniosłam brew z zaciekawieniem, którego nawet nie kryłam.

- Będziemy mieli gościa, kochanie. - Usłyszałam, a moim oczom ukazał się talerz pełen jedzenia. Z uśmiechem na ustach zaczęłam zajadać. - Wyatt przylatuje. Do Ciebie.

- Co?! Rozmawiałam z nim wczoraj na skype i nic mi nie powiedział! - Prychnęłam z odrobiną złości, ale zdecydowanie bardziej z zadowoleniem.

- To miała być niespodzianka. Za pół godziny będzie u nas.

Czułam się niesamowicie szczęśliwa. Od kiedy przeprowadziłam się do Nowego Jorku mój kontakt z Wyattem uległ zmianie. Teraz bardziej doceniałam nasze spotkania.
Kiedy tylko mój talerz został wyczyszczony (przeze mnie), od razu wstałam i wrzuciłam naczynie do zmywarki. Zaczęłam krzątać się po domu i sprzątać, chociaż było naprawdę czysto. Aczkolwiek w moich oczach był syf, kurz i wszystko jakieś takie niepoukładane.

Usłyszałam dzwonek.

Nie musiałam sprawdzać, bo wiedziałam, że to on. Byłam zdenerwowana, ale też podekscytowana. Mój mężczyzna poszedł otworzyć drzwi, a moim oczom ukazała się nie jedna, a aż dwie męskie sylwetki.
Wyatt ze swoim facetem, ja Cie pieprze!

- Suko! - Usłyszałam, a moje nogi ruszyły naprzeciw jemu. Owinęłam swoje rączki wokół ciała mężczyzny, ciesząc się i obcałowując jego policzki.

- Wyatt, głupku! Tęskniłam za Tobą i tymi popieprzonymi tekstami. - Zachichotałam, odsuwając się, by spojrzeć na mężczyznę dalej.

- Jestem Jacob. - Chłopak był ewidentnie zdenerwowany, jego twarz go zdradzała, nerwowa postawa i delikatny uśmiech. Był uroczy.

- Sandy, miło mi. Jesteś facetem mojego Wyatta? - Uśmiechnęłam się, przytulając go delikatnie, by mógł się trochę rozluźnić.

- Tak. Dużo o Tobie słyszałem. Więc... Jak się czujesz? Jak dzidzia? - Spojrzał na mnie, a pózniej na mój brzuch.

-  Bardzo dobrze, dziękuje, że pytasz. Zapraszam, pokaże Wasz pokój.

Szepnęłam z uśmiechem i ruszyłam do jednego z pokoi, który przez kilka dni będzie należał do naszych gości. Kiedy poszli wypakować swoje rzeczy, ja wróciłam do przedpokoju, gdzie cały czas stał mój Justin. Tak, Justin. To On był, jest i będzie miłością mojego życia. Przeszliśmy razem tyle, że jesteśmy niezniszczalni. Tworzymy idealną parę, a wyjazd do Nowego Jorku był dla naszego związku dobrym rozwiązaniem. Justin pracuje, zarabia o wiele lepiej, bo jego firma i czasopismo cały czas się rozwijają. Wszystko pnie się coraz wyżej. Byłam szczęśliwa. Teraz nawet powoli planujemy nasz ślub, który chcemy wziąć po narodzinach dziecka.

- Misiu? - Mruknęłam z delikatnym, zadziornym uśmieszkiem. Mimo wielkiego brzucha chciałam poczuć się seksownie, by spodobać się mojemu facetowi.

- Skarbie, nie kokietuj mnie teraz. Mamy gości, poza tym za chwilkę idziemy kupić choinkę i ozdoby świąteczne. To jedyny taki dzień kiedy możemy sobie na to pozwolić. - Wyszeptał w moje wargi, które zaczął czule muskać. Jego dłonie powędrowały do moich pośladków, które mocno ścisnął i przysięgam, że pózniej będę miała w tym miejscu siniaki.
Ale lubiłam to.
Przysunęłam się bliżej, by dłońmi przesunąć po wybrzuszeniu w spodniach. Wsunęłam w nie, oraz w bokserki swoją rączkę, by palcami pieścić penisa. Nie protestował, więc kontynuowałam. Nie przestałam, a wręcz przeciwnie. Poruszałam swoją dłonią w wyjątkowo szybkim tempie.

- Jezu, Sandy... Proszę. Oni zaraz... Wyjdą... - Wyjęczał, chociaż ja uparcie cały czas pieściłam go dłonią. Jego ciało się spięło i po kilku dłuższych minutach mogłam poczuć lepką ciecz na rączce.

- Leć się przebrać. - Zachichotałam niewinnie, a sama poszłam do łazienki, by umyć dłoń.

Kiedy wszyscy byliśmy gotowi i przygotowani na najlepsze, opatuleni w szaliki ruszyliśmy na podbój miasta i na poszukiwania choinki. Chcieliśmy dużą, a ozdobić na wszystkie możliwe kolory, bo jak się dowiedziałam, Wyatt  i Jacob zostają z nami na święta. Więc super, jestem przeszczęśliwa. Przy okazji kupiliśmy też kilka pierdół dla dziecka, bo wszystkie te rzeczy aż krzyczały, żeby je kupić.
Spędziliśmy dzień w ruchu. Dopiero wieczorem zadzwonił do Justina telefon, że ktoś próbował wykraść dane osobowe z serwerów, więc pojechał tam. Ale nie zepsuło to tej cudownej atmosfery.

_____
Przepraszam, że krótko i do kitu, ale próbuje wbić się w rytm pisania i dodawania rozdziałów. Szykuję akcję, żeby nie było nudno.
Nie byłabym sobą gdyby nie pojawiło się trochę dramatu. :)
Prosze mi wybaczyć nieobecność. Poprawie się, obiecuje!
A tym czasem kocham Was mocno, dobranoc.

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz