Czy miłość istnieje? Po wszystkich przejściach, po tylu latach w końcu znam odpowiedź. Od kiedy pojawił się w moim życiu on, od kiedy jego głupi uśmieszek stał się moim uzależnieniem i od kiedy dostrzegam to, czego wcześniej nie byłam w stanie dostrzec. Sąsiad z naprzeciwka codziennie ogląda nowele, a światło gasi koło dwudziestej drugiej. Rano natomiast zawsze pije kawę w czerwonym kubku. Chyba jakiś z motywem Nowego Jorku. Zawsze kiedy szykuję śniadanie dla mojego męża, po prostu rzucam okiem na okno starszego człowieka. A pogoda od trzech dni jest deszczowa i nie wygląda na to, żeby się poprawiła.
Dzisiaj jest rocznica ślubu, piąta. Justin był w pracy, a ja jak głupia szykowałam się na kolację. Od jakiegoś czasu praktycznie w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu. A ja miałam dla niego wiadomość, którą trzymałam w tajemnicy na ten dzień. Wybrałam się do fryzjera. A później kosmetyczki. Nie lubię się stroić, ale chciałam zrobić dobre wrażenie. Wybrałam za to skromną, czarną sukienkę ze złotymi dodatkami. Z zewnątrz wyglądałam naprawdę czarująco, jednak wewnątrz cała byłam zdenerwowana. Wiedziałam, że ta niespodzianka będzie naprawdę niespodzianką i spodoba mu się. Dlatego tuż przed umówioną godziną taksówka zatrzymała się przed restauracją. Skromną jak na wymagania Justina. W środku już czekał mój ukochany z bukietem kolorowych róż, witając mnie buziakiem i swoim nieziemskim zapachem.
- Witaj, kochanie. Pięknie wyglądasz. - Zamruczał do mojego ucha, a ja zachichotałam, palcami sunąc po jego karku.
- Dziękuję. Ty za to cholernie seksownie. - Uśmiechnęłam się i chwyciłam w dłonie kwiaty, które mi wręczył.
- Zamówiłem już. Usiądź, proszę. Napijmy się może na początek wina. - Mruknął, odsuwając krzesło. Usiadłam, a zaraz po tym dosunęłam się do stołu.
- Nie mogę pić alkoholu.. - Wymruczałam. Podszedł kelner z wazonem, dzięki czemu mogłam w niego wsadzić róże.
- Dlaczego? Źle się czujesz? Daj spokój, to nasz dzień. - Machnął ręką w zabawny sposób, przez co zachichotałam.
- Jestem w ciąży. - Wypaliłam szybko, a swój wzrok skupiłam na jego tęczówkach. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i niedowierzaniem. - Jestem w ciąży. Trzeci miesiąc. - Powtórzyłam nieco głośniej.
- Ale... Przecież nie mogłaś... Próbowaliśmy i... - Wymamrotał, wsuwając palce w swoje włosy, za których końce zaczął ciągnąć.
- To prawda. Sama nie wierzyłam. Ale jednak się udało. - Uśmiechnęłam się szeroko.
Cóż, po stracie naszej nienarodzonej córeczki nie chcieliśmy mieć dzieci. Po ślubie wszystko się zmieniło. Chcieliśmy, pragnęliśmy stworzyć prawdziwą rodzinę. Nie mogłam zajść długo w ciążę, jednak kiedy odpuściliśmy i skupiliśmy się na pracy to wszystko samo wyszło.
Zagryzłam wargę, kiedy tak patrzyłam na swojego męża, który uśmiechał się i chyba dopiero teraz uświadamiał sobie co tak naprawdę powiedziałam. Spojrzał na mnie po raz kolejny i chwycił moją dłoń.
- To... Najlepsze co mogło nam się przytrafić. Kocham Cię, Sandy. Kocham Ciebie i tą małą perełkę, którą trzymasz pod sercem. Nieważne teraz jest nic. Bo ostatni raz byłem tak szczęśliwy, kiedy zostałaś moją żoną. Równe pięć lat temu. A teraz... Cholera, to cudowne!
Zachichotał jak dziecko. A później mocno mnie przytulił. Cały wieczór był niezwykle przyjemny i przepełniony naszym wspólnym szczęściem. Nie chciałam niczego zmieniać, bo było idealnie. Oby tak dalej.
7 LAT PÓŹNIEJ.
- Mammoooo! - Usłyszałam krzyk. Zbiegłam na dół, a moim oczom ukazał się Jason. Siedział na podłodze przy tylnych drzwiach. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był cały w błocie. Jednak jego mina mówiła, że to nie sprawia mu żadnego problemu.
- Boże, Jason... Co Ty zrobiłeś? - Jęknęłam. Zastanawiałam się właśnie, czy to właściwie się dopierze.
- Bawiłem się, mamusiu. Z siostrzyczką. - Zachichotał.
Zaczęłam rozbierać go z tych ubrań, jednak dopiero po chwili zorientowałam się, co on tak właściwie powiedział.
- Co? Gdzie? Kto to był? Ktoś Cię zaczepił? Mówiłam, żebyś bawił się w ogródku i nigdzie nie wychodził! - Podniosłam głos, bo byłam naprawdę przerażona, że mogło mu się coś stać.
- Molly widziałem. Powiedziała, że moja mama jest też jej mamą. I powiedziała, że mam Cię pilnować. - Uśmiechnął się, a swoje brudne łapki owinął wokół mojej szyi.
Łzy napłynęły do moich oczu. Nigdy nie wspominałam o Molly, o ciąży, o tym, że miałby starszą siostrę. Mocno przytuliłam Jasona do siebie, dziękując Bogu, że nie jestem sama.
Mogłam zdecydowanie stwierdzić, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Od początku byliśmy sobie z Justinem pisani. Tak uważam do dzisiaj. Zaczynając od seksu, przez prawdziwy raj. Było cudownie, a później musiałam zapłacić za błędy. Mimo to jestem z siebie dumna, że nie poddałam się. Walczyłam, a los i tak znów rzucił nam siebie pod nogi. Całe moje życie polegało na lekcjach. Teraz? Teraz miałam obok siebie kochającego męża i syna, który rósł z dnia na dzień jak na drożdżach. Może nie byłam przykładną matką, ani żoną. Jednak nikt nie mógł zarzucić nam tego, że byliśmy nieszczęśliwi, czy patologiczni. Nie pozwoliłam odczuć Jasonowi tego co czułam ja będąc nastolatką. Nie poznał nigdy mojej matki, a tym bardziej ojca, którego starałam się wspominać dobrze. Przynajmniej próbowałam. Szalona ex Justina nigdy nie zbliżyła się ponownie. Śmiem stwierdzić, że byliśmy normalni. Po tylu latach? Opłacało się.
I tak jak w tych bajkach - żyli(śmy) długo i szczęśliwie...
_____________________________________
I w końcu nadszedł koniec. Teraz zabiorę się za ff, które zawiesiłam. Ale powracam.
Jakby ktoś chciał czytać dalej moje opowiadania (bo na tym się nie skończy na pewno) to zapraszam do obserwowania.
Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie i mimo wszystko byli tu do samego końca. Dziękuję, naprawdę. Jestem bardzo wdzięczna. Kocham mocno, buziaki.
CZYTASZ
Please, forgive me... (2 cz.)
FanfictionLink do pierwszej części: https://www.wattpad.com/199899574-it%27s-only-sex-justin-bieber-ff-1 Sandy po burzliwych przeżyciach i błędach postanawia walczyć i wraca do żywych. Skończyła terapię, zaczyna nowy etap w życiu. Czy da radę? Justin natomi...