17

2.8K 151 10
                                    


Tydzień minął mi niesamowicie szybko. Cały praktycznie przesiedziałam z Samanthą, która chyba już u mnie zamieszkała, bo wracała do siebie tylko po to żeby się przebrać. Było mi to na rękę, bo przynajmniej nie siedziałam sama całymi dniami. Po gali Justina skusiłam się żeby przejrzeć galerię z tego wydarzenia i mdliło mnie, kiedy obejmował swoją żonę tak czule. Robiło mi się niedobrze na sam widok ich razem. Ale udawałam twardą i niewzruszoną takimi widokami. Starałam się skupić na studiach i pracy. Wiedziałam, że Justin zaplanował coś na weekend, ale nie miałam pojęcia co, więc po prostu tak jak kazał, spakowałam luźne rzeczy, bo na te dwa dni zapowiada się ładna pogoda. Po powrocie do domu zabrałam się za sprzątanie, zrobiłam sobie jakiś obiad i od razu go skonsumowałam. Z uśmiechem na twarzy czekałam na swojego "przyjaciela", który wkrótce ma po mnie przyjechać. Byłam zmęczona i nie mogłam się doczekać nadchodzącego wolnego. I jak na zawołanie po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Wstałam z krzesła i bez pośpiechu poszłam otworzyć drzwi.

- Dzień dobry, księżniczko. - Uśmiechnął się szeroko, całując mój policzek.

- Cześć. - Skinęłam głową na powitanie i odsunęłam się, by wpuścić Go do środka.

- To gdzie są twoje rzeczy? - Wszedł, aczkolwiek cały czas głowę miał odwróconą w moją stronę.

- W sypialni mam torbę. - Od razu poszedł do mojego pokoju i wrócił z moim pakunkiem, by następnie znów stanąć w drzwiach.

- To chodź, szybciutko! - Pośpieszył mnie, więc dla świętego spokoju wsunęłam nogi w trampki i nie zawiązując ich sięgnęłam po torebkę, kluczyki i wyszłam za nim. Zamknęłam drzwi i razem skierowaliśmy się do dużego samochodu z przyciemnianymi szybami.

- Steave, możemy jechać. - Wsiadając, nawet nie zauważyłam kierowcy, którym był obcy mi mężczyzna.

- Oh... Dzień dobry.. - Szepnęłam z delikatnym uśmiechem.

- Dzień dobry, Panienko Parker. - Zdziwiłam się, że facet, którego wcześniej nie widziałam zna moje nazwisko. Ale nie pytałam się ani jego, ani Justina.

Bieber usiadł obok mnie i za nic nie chciał powiedzieć gdzie jedziemy. Przez pierwszą godzinę byłam spokojna. Po drugiej zatrzymaliśmy się coś zjeść, a gdy wróciliśmy do podróży po prostu wciągnęłam się w rozmowę ze Steavem. Był naprawdę miły i przyjazny. Ma córkę w moim wieku i paromiesięczną wnuczkę. Opowiadał o nich i widocznie za nimi tęsknił, bo dziewczyny mieszkały w Anglii. Nieprawdopodobnie bardzo byliśmy do siebie podobnie. Ostatecznie stwierdziliśmy, że któregoś razu polecimy tam razem na małe wakacje. Justin spojrzał na mnie zły, ale też zdziwiony.

Ostatecznie zmęczenie wygrało i zasnęłam. Spałam tak do końca trasy. Wychodząc z auta moim oczom ukazał się spory, kamienny domek a dookoła drzewa. Obeszłam dom dookoła. Za nim było spore jezioro. Zakochałam się w tym widoku, było naprawdę pięknie i słowami nie dało się tego opisać. Słychać było jedynie śpiew ptaków, świerszcze i... dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się i przywitał mnie uśmiech Justina na tarasie. Wspięłam się po schodkach, by stanąć obok niego.

- Twój domek? - Przerwałam ciszę miedzy nami, cały czas podziwiając patio.

- Tak. Właściwie przyjeżdżałem tu tylko ja. Chodź, zobaczysz wnętrze.

Skinęłam głową i jak na zawołanie weszłam za nim. Wbrew pozorom nie był to styl nowoczesny, a raczej taki... Prosty. Duża kanapa z dużą ilością różnokolorowych poduszek. Telewizor, kominek. Na dużej komodzie było moje zdjęcie. Naprawdę było to coś czego się nie spodziewałam.

- Tęskniłem od początku. Tu uciekałem... - Szepnął, widząc jak przyglądam się zdjęciu.

Nic nie powiedziałam. Uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Były aż cztery sypialnie, dwie łazienki, kuchnia i garaż. Mogłam sobie wybrać jeden pokój, więc wybrałam ten najbardziej kolorowy z dużym łóżkiem i telewizorem. Justin miał swoją sypialnie obok, co mnie cieszyło, bo cóż, w środku lasu mogę się trochę bać gdy się ściemni.

- Idziemy się wykąpać? - Wyszczerzył się, wskazując nosem na okno, za którym pod wpływem promieni słonecznych mieniła się woda. Pokiwałam energicznie głową.

- Jasne! Daj mi chwilkę, tylko się przebiorę. - Schował się za drzwiami, a ja wyciągnęłam z torby strój kąpielowy. Przebrałam się i spojrzałam w lustro. Spięłam włosy, a następnie zeszłam na dół.

- Jestem gotowa! - Krzyknęłam.

- Więc chodźmy. -Zauważyłam znacznie więcej tatuaży na ciele Justina. Podeszłam bliżej i dotknęłam jego skóry na plecach. Uśmiechnęłam się, przytulając do nich policzek.

- Wszystko w porządku? - Wyszeptał, sprowadzając mnie na ziemię.

-Uhm. Chodź. - Oderwałam się i wyminęłam go, idąc w do wody. Powoli zamoczyłam kostki i szłam tak dopóki nie sięgała mi do bioder. Przymknęłam powieki, czerpiąc radość z tej właśnie chwili. - Justin?

- Hm? - Odpowiedział od razu, stając obok mnie.

- Kiedy masz sprawę rozwodową? - Spojrzałam na niego spokojnie, uśmiechając się nieznacznie.

- Cóż, to nie takie proste.. - Wciągnął głośno powietrze, posyłając mi zdezorientowane spojrzenie.

- Myślę, że jednak tak. Że to proste. - Wzruszyłam ramionami.

- Nie rozmawiajmy o tym teraz, okej? To nasz weekend. - Podszedł bliżej i owinął swoje ramiona wokół mojego ciała, mocno do siebie przytulając.

- Nie, Justin. Cały tydzień mnie olewałeś. Na dwa dni zabierasz mnie x kilometrów od domu i później znów nie będziesz się do mnie odzywać? Czego ode mnie oczekujesz? Bo na moje to Ty sam nie wiesz czego chcesz. Wracasz do domu, do niej i udajesz szczęśliwe małżeństwo. - Syknęłam, nieco zirytowana.

- Musimy udawać szczęśliwe małżeństwo, mówiłem Ci. Czego Ty oczekujesz? Że przybiegnę do Ciebie? Nie możesz mieć do mnie pretensji, kiedy to puszczałaś się na bokach, wystawiając mnie. Możesz być pewna, ja tego nie robię. - Zacisnął wargi, patrząc mi prosto w oczy. Wykrzywiłam się na jego słowa i nic nie mówiąc, odwróciłam się na pięcie i poszłam tam skąd przyszłam. Nie chciałam się odzywać, odwracać, reagować. Zamknęłam się w sypialni, wytarłam ręcznikiem i położyłam do łóżka, wcześniej zasłaniając okna. Uśmiechnęłam się sztucznie do siebie, powstrzymując łzy leżałam tak, dopóki nie zmusiłam się do  snu. Następne dwa dni postanowiłam spędzić w tej oto komnacie. Wychodzić będę tylko po jedzenie.



__________

Przepraszam perełki za tak długi czas czekania na rozdział, ale naprawdę, mam po 9-10 godzin lekcji jednego dnia, za trzy tygodnie egzamin zawodowy, a ja wracając do domu wyglądam i czuje się jak jedno wielkie gówno. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Będę się mimo wszystko starać. Kocham, buziaki. :) :*

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz