10

3.1K 174 31
                                    

                       *NIESPRAWDZONY*
Las Vegas jest cudowne.

Siedziałam właśnie w hotelowym pokoju, prasując swoją sukienkę. W takich kwestiach byłam idealistką i dbałam o najmniejszą rzecz, aby tylko wyglądać tak jak chciałam. Moje przygotowania przerwał dźwięk pukania do drzwi. Odłożyłam żelazko w bezpieczne miejsce i ruszyłam by je otworzyć.

- Cześć, suko! Gotowa? - Wyatt mimo swojej płci wiedział z czym mi doradzić, zaoferował nawet zrobienie fryzury. Tak więc powierzyłam mu to. Lokówka w jego dłoniach sugerowała, że skończę z lokami.

- Prawie. Chodź. - zamknęłam za nim drzwi i z powrotem wróciłam na swoje miejsce. Dołączyłam żelazko z prądu bo sukienka była całkowicie wyprasowana. - Odwróć się.

Przewrócił oczami.

- I tak mnie nie pociągasz, mała. - mimo to, nieugięta stałam z założonymi rękoma. Zrezygnowany zniknął za drzwiami łazienki.

Zdjęłam z siebie koszulkę i dresy, po czym wskoczyłam w bieliznę, a na nogi naciągnęłam pończochy. W lustrze wyglądałam całkiem seksownie. Ale jestem grzeczną dziewczynką, więc nasunęłam na siebie sukienkę do połowy ud. Była koloru różowego, rozkloszowana z odkrytymi plecami. Była obcisła, jedynie dół sukienki nie.

- Już! - krzyknęłam, a blondyn już stał obok.

- Ale mam seksowną przyjaciółkę. Siadaj. - wskazał na krzesło, które po chwili zajęłam.

Podczas gdy Wyatt zajmował się włosami, ja nie marnowalam czasu i zabrałam się za zrobienie makijażu. Mocny i wyrazisty. Miał się odróżniać, w porównaniu do sukienki i butów, który były kolorem zbliżone do sukienki.

- Ale ja mam seksownego przyjaciela. Szkoda, że geja. - zaśmiałam się, kręcąc z rozbawieniem głową.

- Widzisz, a ja żałuje, że Twój brat nie jest homo... - westchnął rozmarzony.

- Fuj. Nawet nie próbuj. - pokręciłam głowa.

- Spoko, suko. Wyluzuj się. Poznam dziś jakiegoś macho, dobrze, ze mam osobny pokój. - oblizał wargi i poruszył zabawnie brwiami.

- Jeszcze raz fuj. - wzdrygnęłam się.

Wyatt skończył, ja po chwili rownież. Obydwoje zebraliśmy się i na styk zdążyliśmy do kościoła oddalonego o dwa kilometry. Niestety nawet taki dystans w tych butach to był koszmar. Dlatego wynajęłam samochód w wypożyczalni i razem z przyjacielem pojechaliśmy na ślub mojego brata.

Miałam być świadkową, dlatego razem z bratankiem Anieli staliśmy przy ołtarzu. Aniela była bardzo kochaną kobietą, zdążyłam ją już trochę poznać i byłam zachwycona. Daniel dokonał bardzo dobrego wyboru.

Sam bratanek Anieli rownież należał do tych miłych i słodkich. Był rok starszy i na imię mu było Dylan.

Cały ślub był cudowny, w pewnym momencie nawet się wzruszyłam. Wszyscy byli szczęśliwi, a wsród gości widziałam naprawdę minimalną liczbę naszej rodziny. Matki nie było. Było mi przykro, chociaż w tej sytuacji najbardziej pokrzywdzony był Daniel. Ale Aniela nie pozwoliła mu poczuć się samotnie. Przyznała nawet, że była w trakcie odszukania mnie. W idealnym czasie odezwałam się po prostu pierwsza. To dało mi do zrozumienia, że Daniel nie miał mnie gdzieś, tęsknił, kochał.

Wychodząc z kościoła wzięłam Kath na ręce i zabrałam do auta. A raczej limuzyny. Daniel, Aniela, ja, mała i Dylan weszliśmy do środka, oczywiście para młoda była na przodzie. Ja starałam się zająć Kathy.

- Sandy? - odwróciłam głowę w stronę uroczego  bruneta. Naprawdę, uśmiech miał nieziemski, a jego prawy policzek zdobił dołeczek, co dodawało mu jeszcze więcej uroku.

- Hm? - uniosłam głowę, posyłając mu delikatny uśmiech.

- Wejdziemy pierwsi. Teoretycznie wszystko jest tak jak sobie to wymarzyli, jednak chciałbym się do pewnych rzeczy upewnić. Jeżeli to nie będzie problem, usiądziesz obok Anieli. - powiedział nieco zdenerwowany. Zależało mu, żeby wszystko wyszło jak najlepiej i tak jak trzeba.

- jasne, nie denerwuj się. Dużo zrobiłeś, Oni na pewno to doceniają. Chodź. - skinęłam głowa kiedy samochód się zatrzymał. Przed hotelem stały trzy blondynki (prawie) równego wzrostu. W swoich lewych dłoniach trzymały tacki wypełnione szampanem. Na przodzie stała matka Anieli, która w dłoni trzymała chleb, kieliszki i sól. My przemknęliśmy niezauważalnie do środka, gdzie poprowadzone zostały bramki z białych kwiatów w stronę sali. Idąc dalej kwiaty zastąpiły balony, ale nie do końca. Po lewej stronie znajdowała się ścianka do zdjeć, na której każdy mógł napisać życzenia, albo po prostu cos od siebie. Duża sala w większości była zastawiona stołami, w rogu stała scenka z DJ-em, a na środku znajdował się spory parkiet do tańca. Dylan poszedł powiadomić obsługę, że jesteśmy już, a po chwili do środka zbierali się goście.

Wszystko minęło bardzo szybko, zabawa trwała w najlepsze. Wyatt poszedł gdzieś, kolejna ciotka przychodziła, pytała o rodziców, składała życzenia, natomiast ja cały czas spędzałam w towarzystwie Dylana.

- San? - usłyszałam wołanie swojego brata. Bez zastanowienia podeszłam bliżej, nieco juz wstawiona.

- Si? - uśmiechnęłam się, stając przed nim.

- Jakiś facet się o Ciebie pyta. Czeka w recepcji. - uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, bo nastała mnie chwila obawy. Skinęłam głową i wyszłam z sali weselnej do holu, gdzie nie było żywej duszy. Przy recepcji stała brunetka, a oparty o ladę stał ON. Od razu go poznałam.

- Czego tu szukasz? Jak mnie w ogóle znalazłeś? - zmarszczyłam brwi, nieco zdenerwowana.

- Mam... wtyki. - zmarszczył brwi, oblizując usta.

- Wyatt? - westchnęłam.

- Taaak.. Słuchaj, Sandy, ja nie mogę tak bez Ciebie. Przepraszam za to co powiedziałem. Nie uważam Cie za... Uważam Cię za wspaniała kobietę, która potrafi sobie dać radę z przeciwnościami losu. Z problemami. Przepraszam. - podszedł bliżej unosząc ramiona, bym mogła się w nie wtulić. Jednak ten gest przykuł moją uwagę. A no właśnie. Na serdecznym palcu chłopaka zaświeciła obrączka. Odsunęłam się na krok i spojrzałam tym razem w oczy Justina, by doszukać się nich czegokolwiek oprócz pożądania i podniecenia. Prychnęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Żartujesz? kiedy? - krzyknęłam, strącając jego dłoń.

Chyba zauważył, że przyglądam się jego dłoni, bo od razu zsunął obrączkę i włożył w tylną kieszeń.

- Przedwczoraj... - szepnął.

- Tak szybko? - otworzyłam szeroko oczy.

- planowaliśmy to od dawna. - wzruszył ramionami.

- to jest wszystko co masz mi na ten temat do powiedzenia?! Planowaliśmy to od dawna?! Kurwa, Justin! Ty pieprzony dupku! Zależało Ci tylko na mojej dupie? Pierdol się, nie chce Cię więcej widzieć. Jesteś obrzydliwy. - moje oczy zrobiły się mokre, a łzy same lały się spod powiek.

- Sandy, ja Cię kocham. To tylko ślub. Możemy dalej wrócić do tego układu który mieliśmy na początku naszej znajomości. Pamiętasz? Seks, tylko seks. - wyszeptał, podchodząc bliżej.

- Kurwa, ja się zmieniłam. Zmieniłam moje podejście, a Ty ze mnie drwisz. Wiesz, że Cie kocham i nie zależy mi na tym. Wracaj do Tamary. A jeżeli się nie odpierdolisz, przysięgam, dowie się o wszystkim! - wykrzyczałam, odwracając się tyłem.

- Sandy...?! - ku mojemu zdziwieniu, albo i nie zza drzwi sali wyłonił się Dylan, który zmieszany, ale chyba zrozumiał sytuacje, bo szybko podszedł i delikatnie objął mnie ramieniem. Posłał Justinowi mordercze spojrzenie i wróciliśmy na wesele. Nie pytał, ale był przy mnie.

Jak ktoś ma jakieś pytania to zapraszam. Czytam wszystkie komentarze i jest mi niezmiernie miło widząc, że komuś się to podoba. Kocham Was mocno😘

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz