9

2.9K 163 24
                                    

- Daniel? - uniosłam wysoko brwi, patrząc na mężczyznę, który stał przede mną.

- Cześć siostra. Mogę wejść? - wskazał nosem na powierzchnię znajdującą się tuż za mną.

- Ah, tak. Zapraszam. - uśmiechnęłam się i zeszłam z drogi, pozwalając chłopakowi wejść do środka.

- A więc tak Ci się mieszka? - Rozglądał się dookoła, kiwając z uznaniem głową. - pracujesz gdzieś?

- Studiuję, mam staż. Ale nie pracuje. Mieszkanie kupiłam za pieniądze ze spadku. Długa historia... Może... Rozgość się, przygotowałam spaghetti i kupiłam wino, mam nadzieje, że jesteś głodny! - klasnęłam dłońmi i po kolei oprowadziłam Daniela po mieszkaniu. - możesz spać u mnie, ja zajmę kanapę.

- Dam sobie radę na kanapie, daj spokój. - machnął dłonią i położył swoją niewielką walizeczkę w przedsionku.

Niedługo po tym jak Daniel ogarnął co gdzie jest, jak to wszystko tu wyglada i po szybkim prysznicu zasiedliśmy do... Obiadu? Kolacji? Coś pomiędzy.

- Wyjechałeś, słuch po Tobie zaginął. Jak Ci się żyje? - uniosłam głowę, nawijając makaron na widelec.

- Mam kobietę przy swoim boku i małą córeczkę. Narzeczona Aniela, a mała ma na imię Katherine. - wow. Byłam naprawdę w szoku, cholera, w zyciu... Nie spodziewałabym się.

- No, Daniel... Ładnie Ci się układa. Kiedy ślub? Wybacz za moją wścibskość. - zaśmiałam się, biorąc łyka wina.

- Cóż, Umm... Właściwie, to całkiem niedługo, bo w przyszłym tygodniu. I chciałem Cię zapytać, czy nie chciałabyś po prostu być świadkową. Aniela bardzo nalega, ja rownież. Bylibyśmy bardzo szczęśliwi.

- Wow, bracie... Jasne, że tak! Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo byłabym szczęśliwa móc brać udział w czymś tak ważnym dla Ciebie. A Kath? Ile ma lat?

- Dwa. Skończone. - Odpowiedział, a mnie wcięło.

- Kurczę, mam taką dużą siostrzenicę? - pokiwał głową i znad talerza posłał mi uśmiech.

- Taaak. Jest całkiem podobna do Ciebie, wiesz? Jest równie uparta. I ma Twoje policzki. - zaśmiałam się, wyobrażając sobie małego chochlika. - A Ty, Sandy... Masz kogoś?

- Nie... - I na myśl przyszedł mi Justin, który w mojej wyobraźni obejmuje teraz piękną i zgrabną narzeczoną.

- W takim razie poznam Cię z bratankiem Anieli. - zaśmiał się, szturchając mnie w ramię.

- Daj spokój. Mam dość płci przeciwnej. - przewróciłam oczami, śmiejąc się.

- Auć. Coś czuje, że zapowiada się dluuugi wieczór. Musimy nadrobić ten czas, siostra.

_________

- Gdzie jest Pan Bieber? - Zeszłam na dół, by spytać platynowej wychudzonej blondyny z wyjątkowo głębokim dekoltem (i naprawdę nie miała co pokazać, przód można było pomylić z plecami).

- Pojechał z Panią Bieber na małe, przedślubne wakacje. - powiedziała entuzjastycznie, uśmiechając się szeroko. - A coś się stało?

- Nie, tylko nic mi nie powiedział... - westchnęłam, nieco zirytowana. W końcu to ja byłam jego asystentką, a mimo wszystko wiedziałam najmniej. Cóż za posada.

- Przykro mi. - wzruszyła ramionami, a ja odwróciłam się i powoli zaczęłam kierować się do siebie. Zamyślona przetwarzałam w głowie to co się dzieje i stwierdziłam, że skoro mojego szefa nie ma (i na pewno nie będzie na mnie zły) wyjdę sobie troszkę wcześniej. A więc zabrałam swoje rzeczy z biura, zamknęłam za sobą drzwi i znów, tą samą windą wróciłam na parter. Z daleka widziałam znajomą, blond czuprynę.

Please, forgive me... (2 cz.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz