Harry wszedł jako ostatni to Wielkiej Sali. W tym momencie trwała ceremonia przydziału i pierwszoroczni przywitali podekscytowanymi krzykami wchodzącego do sali Wybrańca. Ten jedynie poprawił kołnierz szaty starając ukryć się przed wzrokiem szkoły, spuścił głowę i nagle poczuł uderzenie w głowę. Podniósł wzrok i zbladł. Przed nim stał Severus Snape, Naczelny Postrach Hogwartu i Mistrz Eliksirów.
- Pan Potter - wycedził z kamienną twarzą - czyżby szanowny Wybraniec uważał się za takiego niesamowitego, że ceremonia przydziału już go nie interesuje i może ją potocznie ZLEWAĆ - ostatnie słowo powiedział podniesionym, groźnym tonem.
- Przepraszam, profesorze - wymamrotał Harry.
- Rozumiem, że nie masz nic na swoje usprawiedliwienie, co panie Potter? - zapytał kpiąco.
- Nie, profesorze.
- Siadaj i minus 10 punktów dla Gryffindoru - polecił lodowato Snape, a Gryfoni jęknęli męczeńsko.
Zielonooki zajął miejsce na samym końcu stołu domu lwa, aby być jak najdalej od współlokatorów patrzących obecnie na niego z groźbą wypisaną w oczach. Spuścił głowę i zaczął przeczesywać salę wzorkiem w poszukiwaniu..., oho, jest. Draco siedział równie samotny przy stole Slytherinu i patrzył się wprost na Harry'ego w skupieniu. Potter'a zdziwił widok samotnego Ślizgona, zazwyczaj miał obstawę, najwyraźniej nie tylko Harry jest od rzutkiem.
Wybraniec przeniósł spojrzenie na Gryfonów rechoczących, jedzących jak wygłodniałe przedszkolaki, później spojrzał się na Ślizgonów. Dom Salazara Slytherina jadł w ciszy, wymieniali ze sobą po cichu zdania, jedli elegancko, a kiedy się śmiali zakrywali usta.
Nie raz Harry się zastanawiał co by było gdyby on znalazł się w tym drugim domu, nie w Gryffindorze. Tiara mówiła mu, że lepiej pasuje do Węży, czy miała rację?
Z rozmyśleń wyrwał go donośny głos dyrektora, który wstał.
- Pierwszoroczni zostali przydzieleni do domów! A więc koniec ceremonii przydziału, możecie...- i tutaj przerwał mu inny głos. Tiara dotychczas spokojnie leżąca na stołku uniosła się parę centymetrów nad siedziskiem i zaskrzeczała donośnie wchodząc w zdanie dyrektorowi.
- Jeszcze nie! Musi przystąpić do ceremonii jeden ze starszych uczniów. On też zaczyna nabierać wątpliwości, podobnie jak ja. Źle przydzieliłam go do domu, muszę naprawić swój błąd! HARRY POTTER!
Wszystkie rozmowy zamilkły. Dyrektor stał gapiąc się na młodego Potter'a jak na ducha, podobnie jak inni uczniowie. Sam Harry był do tego stopnia zdziwiony, że nie mógł wykonać najmniejszego ruchu przez co nawet zapomniał o oddychaniu. Wziął głęboki oddech i ruszył do zniecierpliwionej Tiary. Kiedy szedł między stołami czuł na sobie przeszywający wzrok blond - włosego Ślizgona. Nie musiał siadać na stołek, bo kiedy tylko się zbliżył Tiara wskoczyła na jego głowę, a on odwrócił się do "publiki". Usłyszał znajomy głos w swojej głowie.
- No, no, wiedziałam, że wcześniej cię źle przydzieliłam, wybacz mi proszę. Pasujesz do Slytherinu, och tak tak...Gryffindor to nie miejsce dla ciebie, powinieneś się rozwijać bo jesteś wielkim czarodziejem...
- Nie chcę być taki jak Voldemort - zaprotestował słabo Potter.
- Nie musisz być taki jak on. Tom był wyjątkowy, niewielu jest takich. Jeśli masz go pokonać, powinieneś się rozwijać, nie w kierunku Quddicha.
- Ale moi przyjaciele...
- Przyjaciele? Och spójrz na nich, Harry. Rozejrzyj się.
Harry spełnił polecenie i dostrzegł Rona i Hermionę, na ich widok coś w nim się zagotowało. Ronald miał zaciśnięte ze złości usta, na twarzy był czerwony jak burak i wściekle ściskał widelec energicznie coś przeżuwając. To na jego widok Harry się zdenerwował, nie na widok swojej przyjaciółki. Hermiona patrzyła się na niego łagodnie i z zaciekawieniem, nie widział u niej złości jedynie niepewność i niepokój.
- Chciałbyś być w Slytherinie, Harry?
- Ja...ja...- jąkał się Potter. Spojrzał się na Ślizgonów i natrafił na spojrzenie Dracona, patrzył się na niego uważnie i z wyczekiwaniem, bez cienia wrogości.
- Chciałbyś - dokończyła za niego Tiara, Harry ku swojemu własnemu zdziwieniu się nie sprzeciwiał. Szczerze było mu to już wszystko jedno.
- SLYTHERIN! - wrzasnęła Tiara, przez salę przeszedł szmer rozmów. Dyrektor spojrzał się w swojego Złotego Chłopca z niedowierzaniem, Draco uśmiechnął się złośliwe pod nosem na widok min Gryfonów. Wychowankowie Gryffindora mieli porozdziawiane paszcze i wytrzeszczone oczy, nie mogli uwierzyć, że stracili Harry'ego Potter'a. Jedynie Hermiona o dziwo była spokojna, było jej bardziej przykro niż by miała być wściekła.
Harry wstał ze stołka odkładając Tiarę na jej miejsce. Nagle coś błysnęło i mundurek Harry'ego zmienił kolor i stał się szatą Slytherinu. Potter patrzył z niedowierzaniem w nowe ubranie, poprawił zielony krawat i niepewnym krokiem ruszył przez korytarz. Rozmowy zamilkły i słychać było tylko stukot butów Wybrańca na marmurze. Zatrzymał się i skierował po chwili swoje kroki do stołu Slytherinu i wtedy Ślizgoni zaczęli klaskać, a Gryfoni buczeć.
- Spokój! - uciszył ich dyrektor i uczniowie zamilkli. Albus nachylił się nad nauczycielem eliksirów szepcząc mu coś do ucha, ten niechętnie skinął głową i wstał od stołu znikając za drzwiami.
- Prefekci, zaprowadźcie swoje domy do dormitoriów - polecił Dumbledore. Harry ruszył na samym końcu za Ślizgonami ze spuszczoną głową i rękoma w kieszeniach. Minął go Draco, Potter podniósł na niego wzrok i dostrzegł jego aprobujące spojrzenie, niebieskooki mu skinął głową i bez słowa ruszył do lochów.
Potter jako ostatni wszedł do pokoju Ślizgonów, był tu już kiedyś więc wiedział czego może się spodziewać po siedzibie węży ale widok i tak zrobił na nim wrażenie.
Pokój wspólny Slytherinu był mrocznym i eleganckim pomieszczeniem, w którym dominowała czerń, zieleń i odrobinę srebra. Kwatera Ślizgonów znajdowała się pod ziemią ale posiadała okna i sztuczny krajobraz w oknach, który uczniowie mogli dowolnie zmieniać, obecnie był to mroczny las. Nad potężnym kominkiem wisiał portret Salazara Slytherina, który teraz uważnie przyglądnął się Potter'owi.
Nagle do pomieszczenia wparował Snape łomocząc peleryną i podszedł do Harry'ego z nieodgadnionym wyrazem twarz.
- Panie Potter, oto pański plan. Dzieli pan dormitorium z... - tu spojrzał na pergamin w swojej ręce - z panem Malfoy'em.
Potter zdębiał.
- Tylko w dwójkę, profesorze?
- Owszem, Ślizgoni preferują prywatność, nie to co Gryfoni - ostatnie słowo wypowiedział z takim jadem, że Potter miał ochotę się cofnąć.
- Oczywiście, profesorze Snape - wydukał jedynie biorąc pergamin od opiekuna. Skinął mu głową i unikając zaciekawionych spojrzeń Ślizgonów pomaszerował do dormitoriów chłopców, bez problemu odnalazł sypialnię Dracona, gdzie o dziwo już wisiała tabliczka z jego nazwiskiem. Westchnął niechętnie i nacisnął klamkę przygotowując się na klątwy i wyzwiska.
CZYTASZ
Release me || Drarry
FanfictionDrarry, czyli co może się stać przez brak wyboru. "Miłość i nienawiść to skrajności tego samego uczucia; nikt nie potrafi gardzić drugim gwałtowniej niż ten, kto wcześniej bezgranicznie kochał" ~ Adolf Heyduk