-18-

1.8K 163 17
                                    




- Czekaj, czekaj, czy ja dobrze rozumiem? Chcesz wcisnąć Gellerta na teren Hogwartu w starych, więziennych ciuchach i poczekać, aż Dumbledore go znajdzie? - zapytał Harry.

- Mniej więcej - odpowiedział beznamiętnie Voldemort wzruszając ramionami.

- Świetnie i myślisz, że Albus nie będzie mieć podejrzeń? Kuźwa, żadnych? - Harry powiedział to strasznie wysokim, poddenerwowanym tonem, przez co Syriusz położył mu rękę na ramieniu.

- Jeśli by ich nie miał, byłby głupcem. Gellert powie Dropsowi, że przekabacił jednego ze strażników na swoją stronę, kiedy ten się zbliżył, Grindelwald go ogłuszył przykładowo, metalowym, więziennym kubkiem i zabrał różdżkę. Dumbledore wie, że jego były wspólnik jest bardzo potężnym czarodziejem, więc rozwalenie całego więzienia i wybiciu strażników, nie stanowi dla niego większego problemu.

- A co jeśli znajdzie go inny nauczyciel? Przykładowo, McGonagall? Od razu wezwie aurorów z Knotem na czele.

- No i właśnie tutaj wkracza Severus, on znajdzie Grindelwalda i zawoła dyskretnie dyrektora.

- Skąd pewność, że jednak Dropsiarz nie wezwie ministerstwa?

- Nie zrobi tego - odezwał się cicho Draco patrząc z zamyśleniem w blat stołu.

- Niby dlaczego? - dociekał Wybraniec.

- Jeśli Dumbledore choć trochę czuje to, co ja do ciebie, Potter. To wie, że popełnił największy błąd życia i będzie chciał się zrehabilitować. Nie pozwoli sobie stracić go ponownie. Gdybym ja był na jego miejscu, zamknął bym cię we własnym gabinecie i bał nawet puścić do łazienki w obawie przed utratą ciebie. Wtedy zaufanie przekracza granice, nie widzisz żadnych podejrzeń bo jesteś omotany i opleciony drugą osobą, której się kurczowo trzymasz.

W pomieszczeniu nastała cisza. Wszyscy patrzyli się z uwagą na blondyna, który nic sobie z tego nie robiąc, bawił się widelcem. Harry spłonął rumieńcem i spuścił wzrok.

Usłyszeli szelest szaty i obok stołu pojawił się Lucjusz Malfoy. Potter wytrzeszczył wzrok na niego i cały skamieniał ze strachu, podobnie Draco.

- Draconie...- powiedział cicho lecz stanowczo ojciec.

- Przejebane - mruknął pod nosem Malfoy - słuchajcie miło było!

Po czym rzucił się do ucieczki. Popędził przez salę odprowadzany krzykami ojca, trzasnął drzwiami i pobiegł w tylko sobie znanym kierunku. Lucjusz szybkim krokiem podążał jego śladami.

- Ja się muszę napić - powiedział nieprzytomnie Potter nalewając sobie mocnego trunku.

Tom odchrząknął znacząco i wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu.

- Przedstawimy teraz plan działania jego wykonawcy. - po czym krzyknął - przyprowadzić Gellerta Grindelwalda!

Mosiężne drzwi się otworzyły i dwóch Śmierciożerców wprowadziło przez nie staruszka. Wyglądał o niebo lepiej, jego skóra lśniła bielą, podobnie jak włosy, szare oczy bacznie badały pomieszczenie w poszukiwaniu zagrożenia.

- Posadźcie go tu, niech nasz gość nie stoi - polecił Voldemort i odsunął krzesło bez używania własnej siły.

Stary czarodziej niepewnie usiadł wędrując wzrokiem po twarzach obecnych, zatrzymawszy się na Harry'm.

- A gdzie twój blondyn?

Potter spojrzał się na niego z zaskoczeniem.

- Jest zajęty - odpowiedział za niego Syriusz, groźnym wzrokiem obserwując staruszka.

Release me || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz