Syriusz, Harry i Draco siedzieli w Londyńskiej knajpie na przedmieściach. Był drugi dzień świąt, więc wszystkie inne budynki publiczne były zamknięte, oprócz tego. Była to typowo Amerykańska buda, z dużym telewizorem na ścianie, w którym leciała powtórka jakiegoś meczu, którą Draco oglądał z zafascynowaniem. Bar wyglądał jakby nie widział szmatki od kilku lat, spróchniałe stoliki i krzesła. Na ścianie głowa jelenia ze złamanym porożem, na którym okręcono lampki świąteczne. W kącie stała sztuczna choinka, która nie miała większości plastykowych igieł i gałązek. Parę potłuczonych do połowy bombek i ubrudzone od kurzu łańcuchy. Barman czyścił po raz setny kieliszki tą samą, brudną szmatą, którą przed chwilą wycierał podłogę.
- Czy naprawdę nie ma nic innego? Nie możemy iść do parku...? - zapytał z jękiem Harry.
- Nie. Nie ma nic innego, a w parku mogą być aurorzy - zaprzeczył Syriusz.
- Przecież po śmierci zostałeś ułaskawiony i oczyszczony ze wszelkich zarzutów.
- No właśnie, po śmierci. A ja żyję.
Na tym ich dyskusja się zakończyła, ponieważ usłyszeli kroki za drzwiami. Drzwi się otworzyły wpuszczając lodowate powietrze i płatki śniegu do środka, które opadły na podłogę topiąc się.
- Zamknij pan te drzwi! - usłyszeli zza baru.
- No już, już! - tak dobrze znany im, ochrypnięty głos - Londyńczycy... - mruknął pod nosem i zamknął drzwi. Syriusz wstał, nogi mu się lekko trzęsły. Lupin wbił w niego spojrzenie pomieszane z bólem i niedowierzaniem.
- Żebyś miał jakieś dobre wytłumaczenie - powiedział ostro wilkołak.
- Remus! - krzyknął z radością Syriusz, przeskoczył nad stolikiem do kawy i popędził do Remusa.
Lunatyk zamknął Blacka w niedźwiedzim uścisku, chowając twarz w jego włosach. Niebieskooki natomiast schował głowę w piersi wilkołaka. Draco i Harry wymienili spojrzenia wydymając wargi.
- Wiesz co - powiedział Malfoy podnosząc się z siedzenia - mam pomysł.
Blondyn podszedł do baru, w którym stał osłupiały barman.
- Drętwota! - krzyknął chłopak i barman runął na podłogę z hukiem, a obok niego rozbiła się szklanka, którą sekundę temu czyścił.
- No - mruknął blondyn z satysfakcją chowając różdżkę do specjalnej kieszeni w płaszczu - załatwione.
Usiadł obok Potter'a dyskretnie łapiąc go za rękę.
- Widzę, że temperatura w pomieszczeniu się podnosi - mruknął zielonooki do ucha chłopaka.
Draco powędrował za jego spojrzeniem, para huncwotów patrzyła sobie w oczy i mówili szeptem. Remusowi oczy się lśniły od łez. A Blackowi jedynie brakowało merdającego w szaleńczym tempie ogona z tyłu.
- Chodźmy stąd - szepnął blondyn do Wybrańca, chłopak kiwnął głową i po chichu czmychnęli tylnym wyjściem.
Ruszyli przez opustoszały Londyn, wszyscy jego mieszkańcy obchodzili Święta Bożego Narodzenia wraz z rodzinami. Jedynie na ulicach można było spotkać bezdomnych penetrujących śmietniki.
- Wiesz co mnie zastanawia, Harry? - zaczął niebieskooki, Potter spojrzał się na niego pytająco - Czarny Pan zlecił mi zadanie we wrześniu, mamy koniec roku, a jedynie mamy jakiś zarys planu. Jak mamy przejąć Hogwart skoro zostało nam niewiele czasu?
Harry uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
- Wiesz, teraz kiedy jest Syriusz, jestem i ja, jako hogwardzki szpieg i zastępca Voldemorta..., pójdzie nam łatwiej, ponieważ ja mogę tym idiotom w maskach rozkazywać. Poza tym, ja już znam plan, Tom również. Można powiedzieć, że jesteś już z tego obowiązku zwolniony, teraz pałeczkę przejmę ja i Riddle. Realizacja nie będzie taka trudna jak ci się wydaje. Jedyne co, to musimy powęszyć u Dumbledore'a. Obawiam się, że Trzmiel stracił do mnie zaufanie od kiedy jestem w Slytherinie...
- Nigdy nie ufał tobie do końca.
- On nikomu nie ufa - mruknął z rezygnacją Harry, nagle podniósł głowę, a jego oczy się zaświeciły - oprócz...
- Gellertowi Grindelwaldowi - powiedzieli chłopcy jednocześnie. Zatrzymali się patrząc na siebie z uśmiechami na twarzach.
- Myślisz, że..? - zapytał z ekscytacją blondyn.
- Da się go przekonać? No nie wiem, trzeba się dopytać Riddle'a. Za ile dni wracamy do szkoły?
- Za 4 dni - odparł Draco.
- To świetnie! Chodź.
Potter wyciągnął różdżkę wcześniej sprawdziwszy czy nie ma świadków na ulicy. Wyczarował swojego patronusa i jeleń z wiadomością pogalopował do Syriusza. Po chwili chłopak złapał rękę Malfoy'a i teleportowali się do siedziby w której obecnie stacjonował Czarny Pan.
Pojawili się na mrocznym dziedzińcu. Harry bez wahania ruszył w jedynie sobie znanym kierunku, pchnął drzwi i zastał Voldemorta siedzącego za biurkiem, na czarnym, skórzanym fotelu (który mógł się równać z tronem). Wokół jego tułowia oplotła się Naginii, na widok przybyszów zasyczała ostrzegawczo. Tom podniósł głowę unosząc brwi pytająco.
- Potter. Znalazłeś Mikołaja?
- Tom, wpadliśmy na świetny plan - powiedział Potter nie zwracając uwagi na złośliwe zaczepki ze strony swojego wspólnika.
- Merlinie, ratuj nas wszystkich - mruknął pod nosem Lord, pochylił się do przodu składając ręce w wieżyczkę pod brodą - słucham, zatem.
- Obserwując Syriusza i Remusa wpadliśmy na taki pomysł - zaczął zielonooki - Dumbledore nie ufa nikomu, prawda?
Tom skinął głową zachęcając chłopaka aby mówił dalej.
- No właśnie, ale jest jedna, jedyna osoba której Albus ufa, a jest to...
- Gellert Grindelwald - dopowiedział Draco.
Voldemort podniósł głowę z zafascynowaniem, jego oczy się zaświeciły.
- Kontynuuj - polecił.
- Zastanawiamy się, czy jakby uwolnić Grindelwalda z więzienia i w jakiś sposób zmusić do współpracy...
- Wiesz, bo na pewno Dumbledore nie da nam tej przepowiedni. Szybciej ją zniszczy.
- A my musimy ją usłyszeć - mruknął Tom.
- Dokładnie, a więc co o tym sądzisz? - zapytał Wybraniec.
- Obawiam się, że mówicie z sensem - westchnął męczeńsko Potomek Salazara i opadł na fotel.
- To co w takim razie? - uśmiechnął się do niego Harry.
- Jutro włamiecie się do Nurmengardu, tam właśnie znajduje się Gellert. Wyślę z wami kilku Śmierciożerców, w tym twojego ojca, Draco.
Potter wyszczerzył się do swojego chłopaka i przybił z nim piątkę.
- Ale macie być ostrożni i rozważni. Macie mi tu przyprowadzić tego Czarnoksiężnika w całości, pamiętajcie, że to potężny czarodziej. Możliwe, że dorównuje swojemu byłemu wspólnikowi, szczególnie, że on nie boi się paprać czarną magią. Rozumiecie? - powiedział poważnie Tom.
- Oczywiście - powiedzieli chłopcy równocześnie kiwając głowami.
- To świetnie, a gdzie Black? Chciałbym aby poszedł z wami.
- Syriusz jest... - zaczął Draco.
- ...zajęty - dodał ze złośliwym uśmiechem Wybraniec.
CZYTASZ
Release me || Drarry
FanfictionDrarry, czyli co może się stać przez brak wyboru. "Miłość i nienawiść to skrajności tego samego uczucia; nikt nie potrafi gardzić drugim gwałtowniej niż ten, kto wcześniej bezgranicznie kochał" ~ Adolf Heyduk