-15-

2K 165 21
                                    


Syriusz, Harry i Draco siedzieli w Londyńskiej knajpie na przedmieściach. Był drugi dzień świąt, więc wszystkie inne budynki publiczne były zamknięte, oprócz tego. Była to typowo Amerykańska buda, z dużym telewizorem na ścianie, w którym leciała powtórka jakiegoś meczu, którą Draco oglądał z zafascynowaniem. Bar wyglądał jakby nie widział szmatki od kilku lat, spróchniałe stoliki i krzesła. Na ścianie głowa jelenia ze złamanym porożem, na którym okręcono lampki świąteczne. W kącie stała sztuczna choinka, która nie miała większości plastykowych igieł i gałązek. Parę potłuczonych do połowy bombek i ubrudzone od kurzu łańcuchy. Barman czyścił po raz setny kieliszki tą samą, brudną szmatą, którą przed chwilą wycierał podłogę. 

- Czy naprawdę nie ma nic innego? Nie możemy iść do parku...? - zapytał z jękiem Harry. 

- Nie. Nie ma nic innego, a w parku mogą być aurorzy - zaprzeczył Syriusz. 

- Przecież po śmierci zostałeś ułaskawiony i oczyszczony ze wszelkich zarzutów.  

- No właśnie, po śmierci. A ja żyję. 

Na tym ich dyskusja się zakończyła, ponieważ usłyszeli kroki za drzwiami. Drzwi się otworzyły wpuszczając lodowate powietrze i płatki śniegu do środka, które opadły na podłogę topiąc się. 

- Zamknij pan te drzwi! - usłyszeli zza baru. 

- No już, już! - tak dobrze znany im, ochrypnięty głos - Londyńczycy... - mruknął pod nosem i zamknął drzwi. Syriusz wstał, nogi mu się lekko trzęsły. Lupin wbił w niego spojrzenie pomieszane z bólem i niedowierzaniem. 

- Żebyś miał jakieś dobre wytłumaczenie - powiedział ostro wilkołak.  

- Remus! - krzyknął z radością Syriusz, przeskoczył nad stolikiem do kawy i popędził do Remusa. 

Lunatyk zamknął Blacka w niedźwiedzim uścisku, chowając twarz w jego włosach. Niebieskooki natomiast schował głowę w piersi wilkołaka. Draco i Harry wymienili spojrzenia wydymając wargi. 

- Wiesz co - powiedział Malfoy podnosząc się z siedzenia - mam pomysł.

Blondyn podszedł do baru, w którym stał osłupiały barman. 

- Drętwota! - krzyknął chłopak i barman runął na podłogę z hukiem, a obok niego rozbiła się szklanka, którą sekundę temu czyścił. 

- No - mruknął blondyn z satysfakcją chowając różdżkę do specjalnej kieszeni w płaszczu - załatwione. 

Usiadł obok Potter'a dyskretnie łapiąc go za rękę. 

- Widzę, że temperatura w pomieszczeniu się podnosi - mruknął zielonooki do ucha chłopaka. 

Draco powędrował za jego spojrzeniem, para huncwotów patrzyła sobie w oczy i mówili szeptem. Remusowi oczy się lśniły od łez. A Blackowi jedynie brakowało merdającego w szaleńczym tempie ogona z tyłu. 

- Chodźmy stąd - szepnął blondyn do Wybrańca, chłopak kiwnął głową i po chichu czmychnęli tylnym wyjściem. 

Ruszyli przez opustoszały Londyn, wszyscy jego mieszkańcy obchodzili Święta Bożego Narodzenia wraz z rodzinami. Jedynie na ulicach można było spotkać bezdomnych penetrujących śmietniki. 

- Wiesz co mnie zastanawia, Harry? - zaczął niebieskooki, Potter spojrzał się na niego pytająco - Czarny Pan zlecił mi zadanie we wrześniu, mamy koniec roku, a jedynie mamy jakiś zarys planu. Jak mamy przejąć Hogwart skoro zostało nam niewiele czasu? 

Harry uśmiechnął się delikatnie pod nosem. 

- Wiesz, teraz kiedy jest Syriusz, jestem i ja, jako hogwardzki szpieg i zastępca Voldemorta..., pójdzie nam łatwiej, ponieważ ja mogę tym idiotom w maskach rozkazywać. Poza tym, ja już znam plan, Tom również. Można powiedzieć, że jesteś już z tego obowiązku zwolniony, teraz pałeczkę przejmę ja i Riddle. Realizacja nie będzie taka trudna jak ci się wydaje. Jedyne co, to musimy powęszyć u Dumbledore'a. Obawiam się, że Trzmiel stracił do mnie zaufanie od kiedy jestem w Slytherinie... 

- Nigdy nie ufał tobie do końca. 

- On nikomu nie ufa - mruknął z rezygnacją Harry, nagle podniósł głowę, a jego oczy się zaświeciły - oprócz...

- Gellertowi Grindelwaldowi - powiedzieli chłopcy jednocześnie. Zatrzymali się patrząc na siebie z uśmiechami na twarzach. 

- Myślisz, że..? - zapytał z ekscytacją blondyn. 

- Da się go przekonać? No nie wiem, trzeba się dopytać Riddle'a. Za ile dni wracamy do szkoły? 

- Za 4 dni - odparł Draco. 

- To świetnie! Chodź. 

Potter wyciągnął różdżkę wcześniej sprawdziwszy czy nie ma świadków na ulicy. Wyczarował swojego patronusa i jeleń z wiadomością pogalopował do Syriusza. Po chwili chłopak złapał rękę Malfoy'a i teleportowali się do siedziby w której obecnie stacjonował Czarny Pan. 

Pojawili się na mrocznym dziedzińcu. Harry bez wahania ruszył w jedynie sobie znanym kierunku, pchnął drzwi i zastał Voldemorta siedzącego za biurkiem, na czarnym, skórzanym fotelu (który mógł się równać z tronem). Wokół jego tułowia oplotła się Naginii, na widok przybyszów zasyczała ostrzegawczo. Tom podniósł głowę unosząc brwi pytająco. 

- Potter. Znalazłeś Mikołaja? 

- Tom, wpadliśmy na świetny plan - powiedział Potter nie zwracając uwagi na złośliwe zaczepki ze strony swojego wspólnika. 

- Merlinie, ratuj nas wszystkich - mruknął pod nosem Lord, pochylił się do przodu składając ręce w wieżyczkę pod brodą - słucham, zatem. 

- Obserwując Syriusza i Remusa wpadliśmy na taki pomysł - zaczął zielonooki - Dumbledore nie ufa nikomu, prawda? 

Tom skinął głową zachęcając chłopaka aby mówił dalej. 

- No właśnie, ale jest jedna, jedyna osoba której Albus ufa, a jest to...

- Gellert Grindelwald - dopowiedział Draco. 

Voldemort podniósł głowę z zafascynowaniem, jego oczy się zaświeciły.

- Kontynuuj - polecił. 

- Zastanawiamy się, czy jakby uwolnić Grindelwalda z więzienia i w jakiś sposób zmusić do współpracy...

- Wiesz, bo na pewno Dumbledore nie da nam tej przepowiedni. Szybciej ją zniszczy. 

- A my musimy ją usłyszeć - mruknął Tom. 

- Dokładnie, a więc co o tym sądzisz? - zapytał Wybraniec. 

- Obawiam się, że mówicie z sensem - westchnął męczeńsko Potomek Salazara i opadł na fotel. 

- To co w takim razie? - uśmiechnął się do niego Harry. 

- Jutro włamiecie się do Nurmengardu, tam właśnie znajduje się Gellert. Wyślę z wami kilku Śmierciożerców, w tym twojego ojca, Draco. 

Potter wyszczerzył się do swojego chłopaka i przybił z nim piątkę. 

- Ale macie być ostrożni i rozważni. Macie mi tu przyprowadzić tego Czarnoksiężnika w całości, pamiętajcie, że to potężny czarodziej. Możliwe, że dorównuje swojemu byłemu wspólnikowi, szczególnie, że on nie boi się paprać czarną magią. Rozumiecie? - powiedział poważnie Tom. 

- Oczywiście - powiedzieli chłopcy równocześnie kiwając głowami. 

- To świetnie, a gdzie Black? Chciałbym aby poszedł z wami. 

- Syriusz jest... - zaczął Draco. 

- ...zajęty - dodał ze złośliwym uśmiechem Wybraniec. 

Release me || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz