Draco.
On nazwał mnie D r a c o.
Młodemu Ślizgonowi nie dawało to spokoju, przez co wciąż chodził z głową w chmurach. Dlaczego jeden głupi Gryfo...Ślizgon, namieszał mu tak w głowie? Powinien się skupić na zadaniu, a nie bawić się w dedukcję z Potter'em. Prychnął z poirytowaniem maszerując korytarzem. Dotarł do Pokoju Życzeń i z niepokojem wkroczył do niego, bez wahania ruszył do Szafki Zniknięć stojącą po środku ogromnego pomieszczenia zawalonego najróżniejszymi rupieciami pozostawionymi tutaj przez uczniów przez te wszystkie lata. Wyjął zielone jabłko z torby i włożył je do szafki. Wypowiedział zaklęcie. Czekał chwilę, po czym usłyszał skrzypienie i drzwi szafki otworzyły się same. Widok przeraził Dracona.
Jabłko nie było już dorodne i zielone, teraz było zgniłe i podpalone.
- Nie - jęknął Malfoy łapiąc się za włosy i ciągnąc za końcówki - niee...- jęknął głośniej bliski płaczu. Wybiegł z Pokoju Życzeń na oślep kierując się do starej damskiej łazienki którą nawiedzała Jęcząca Marta. Nie mógł przecież iść do lochów w tym stanie.
Wpadł do pomieszczenia łkając cicho. Oparł się o umywalkę rozluzowując sobie kołnierz.
- Nie dam rady - szepnął przez łzy.
- Dasz radę - usłyszał za sobą spokojny szept.
Podniósł wzrok i zobaczył go w lustrze. Wchodząc nie zauważył siedzącego w kącie Potter'a. Chłopak patrzył się na niego uważnie.
- Co ty tu robisz? - warknął ostro wyciągając różdżkę.
- To samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiedział wzruszając ramionami.
- Mówiłem abyś się nie wtrącał.
- Ależ ja się nie wtrącam. Byłem tu pierwszy, chciałem przemyśleć...parę kwestii w samotności. Nie moja wina, że wparowałeś tutaj.
- Zapomnij co słyszałeś - rozkazał Draco.
- Dlaczego? Może mógłbym ci pomóc.
- Nie mógłbyś - uciął Malfoy uciekając wzrokiem.
- Daj sobie pomóc - Harry wstał zbliżając się do Dracona, który wciąż mierzył do niego różdżką z groźną miną - Draco.
Ostatnie słowa wypowiedział szeptem, przez co pod Malfoy'em ugięły się nogi lecz nie dał tego po sobie poznać. Spuścił wzrok, a po jego polikach popłynęły łzy, które starał się za wszelką cenę ukryć. Harry delikatnie opuścił rękę blondyna bez słowa. Niebieskooki skinął jedynie głową.
- Opowiedz mi wszystko - powiedział delikatnie Harry.
**
-...i wtedy on powiedział, że jeśli tego nie zrobię on mnie zabije, mnie i moją rodzinę. Rozumiesz? - tłumaczył mu płaczliwie Draco - a ja jestem głupim tchórzem.
Harry pokręcił głową.
- Każdy się czegoś boi. Strach to oznaka rozsądku. Nie jesteś tchórzem, ty się jedynie boisz, boisz się o swoją rodzinę - pocieszył go szatyn, po czym dodał ze smutkiem - na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
- On...mówił jeszcze, że będzie mnie sprawdzać podczas mojego pobytu w Hogwarcie, on mnie zawoła - jęknął Malfoy podwijając lewy rękaw ukazując mroczny znak. Harry wciągnął powietrze szybko.
- Ja się tak strasznie boję - zapłakał Malfoy patrząc się w oczy Harry'ego, Potter dostrzegł, że kiedy jego współlokator płakał oczy przybierały jeszcze intensywniejszą barwę nieba - chciałbym być tak odważni jak Gryfoni. Oni się niczego nie boją...
- Nie, Draco. Odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby, nie można być wiecznie odważnym i nie bać się niczego, bo to cię zgubi. Strach to inteligencja, jeśli się czegoś boisz to znaczy, że twój mózg odbiera to jako niebezpieczne i zagrażające twojemu życiu. Strach jest klątwą i błogosławieństwem.
- Jak masz zamiar mi pomóc?
- Jeszcze nie wiem, pokażesz mi tą szafkę?
Malfoy skinął głową podnosząc się. Przez przypadek potknął się o koniec swojej szaty i już przygotowywał się na spotkanie z kamiennymi, wilgotnymi płytkami ale to się nie zdarzyło. Silne ramiona złapały go kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Draco spojrzał się w zielone oczy swojego wybawiciela i zobaczył w nich spokój. Zalała go fala ciepła i bezpieczeństwa, Harry delikatnie podniósł go do pozycji stojącej odchrząkając znacząco.
- Chodźmy - rzucił jedynie przyspieszając kroku starając się ukryć rumieniec, który wykwitł na jego twarzy.
Dotarli do Pokoju Życzeń. Harry przyjrzał się dokładnie szafce, a Malfoy go obserwował ze zmarszczonymi brwiami.
- Harry?
Potter zamarł w bezruchu słysząc jego słowa. Mów tak do mnie, błagam.
- Tak? - zmusił się do wypowiedzenia czegokolwiek.
- Dlaczego mi pomagasz? To tak jakbyś działał na rzecz Czarnego Pana.
Potter spojrzał się na niego z głupią miną.
- W sumie to - podrapał się po głowie uciekając wzrokiem w dal - w sumie to masz rację. Tak naprawdę, to nie jestem po żadnej stronie. Dumbledore'a nie trawię, bo przez niego zginął...- zatrzymał się. Nie potrafił wymówić jego imienia.
- Syriusz Black, czyż tak? - pomógł mu Draco widząc smutek na twarzy szatyna, ten jedynie skinął głową wbijając spojrzenie w ziemię.
- Ostatnio dużo myślałem na ten temat i doszedłem do wniosku, że ta przepowiednia musi być fałszywa i Lord o tym wie - powiedział cicho Harry.
- Jaka przepowiednia?
- Przepowiednia o mnie i Voldemorcie, wydaje mi się, że ona jest inna. To niemożliwe, że tak łatwo udało mi się uciec Śmierciożercom. Riddle już wie, że ona była fałszywa i mam pewne przypuszczenia...
- Jakie?
- Że Dumbledore ma prawdziwą.
- Masz zamiar mu ją wykraść? - zapytał sarkastycznie Malfoy. Potter spojrzał się mu w oczy z taką powagą, że Dracona zamurowało.
- Możliwe ale potrzebuję wsparcia...
- Skoro ty mi pomagasz, to i na mnie możesz liczyć - odparł z powagą blondyn prostując się i poprawiając szatę. Harry uśmiechnął się do niego również się prostując, był niższy kilka centymetrów od drugiego Ślizgona.
- Rozumiem, że to jest propozycja? - zapytał unosząc brwi.
- Niewykluczone - odparł obojętnie.
Harry ponownie się uśmiechnął i wyciągnął do niego rękę, a ten ją ujął ściskając. Spojrzał się w oczy koloru śmiertelnego zaklęcia odpływając lekko, trzymał tą rękę zdecydowanie za długo, ale jakoś ani jeden ani drugi nie kwapił się aby wypuścić dłoń drugiego.
- Draconie Malfoy'u, nie wiedziałem, że jesteś takim uczuciowym człowiekiem - zakpił Potter, a w jego oczach rozbłysły iskierki rozbawienia.
- Bo nie jestem. Ja jestem zimnym draniem - odparł z powagą Malfoy unosząc dumnie głowę. Harry spojrzał się na niego sceptycznie unosząc brew. Draco robił wszystko aby utrzymać powagę i w końcu nie wytrzymał. Obaj parsknęli śmiechem. Ich śmiech roznosił się po zagraconej przedmiotami sali.
Draco Malfoy nie śmiał się tak od miesięcy. Po raz pierwszy od roku poczuł się szczęśliwy i miał wrażenie, że ciężar spoczywający na jego barkach jakby zrobił się lżejszy.
Ponieważ teraz drugą jego część dźwigał Harry Potter, którego mógł nazwać przyjacielem.
CZYTASZ
Release me || Drarry
FanfictionDrarry, czyli co może się stać przez brak wyboru. "Miłość i nienawiść to skrajności tego samego uczucia; nikt nie potrafi gardzić drugim gwałtowniej niż ten, kto wcześniej bezgranicznie kochał" ~ Adolf Heyduk