-4-

2.9K 259 50
                                    

Draco. 

On nazwał mnie D r a c o. 

Młodemu Ślizgonowi nie dawało to spokoju, przez co wciąż chodził z głową w chmurach. Dlaczego jeden głupi Gryfo...Ślizgon, namieszał mu tak w głowie? Powinien się skupić na zadaniu, a nie bawić się w dedukcję z Potter'em. Prychnął z poirytowaniem maszerując korytarzem. Dotarł do Pokoju Życzeń i z niepokojem wkroczył do niego, bez wahania ruszył do Szafki Zniknięć stojącą po środku ogromnego pomieszczenia zawalonego najróżniejszymi rupieciami pozostawionymi tutaj przez uczniów przez te wszystkie lata. Wyjął zielone jabłko z torby i włożył je do szafki. Wypowiedział zaklęcie. Czekał chwilę, po czym usłyszał skrzypienie i drzwi szafki otworzyły się same. Widok przeraził Dracona. 

Jabłko nie było już dorodne i zielone, teraz było zgniłe i podpalone. 

- Nie - jęknął Malfoy łapiąc się za włosy i ciągnąc za końcówki - niee...- jęknął głośniej bliski płaczu. Wybiegł z Pokoju Życzeń na oślep kierując się do starej damskiej łazienki którą nawiedzała Jęcząca Marta. Nie mógł przecież iść do lochów w tym stanie. 

Wpadł do pomieszczenia łkając cicho. Oparł się o umywalkę rozluzowując sobie kołnierz. 

- Nie dam rady - szepnął przez łzy. 

- Dasz radę - usłyszał za sobą spokojny szept. 

Podniósł wzrok i zobaczył go w lustrze. Wchodząc nie zauważył siedzącego w kącie Potter'a. Chłopak patrzył się na niego uważnie. 

- Co ty tu robisz? - warknął ostro wyciągając różdżkę. 

- To samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiedział wzruszając ramionami. 

- Mówiłem abyś się nie wtrącał. 

- Ależ ja się nie wtrącam. Byłem tu pierwszy, chciałem przemyśleć...parę kwestii w samotności. Nie moja wina, że wparowałeś tutaj. 

- Zapomnij co słyszałeś - rozkazał Draco. 

- Dlaczego? Może mógłbym ci pomóc. 

- Nie mógłbyś - uciął Malfoy uciekając wzrokiem. 

- Daj sobie pomóc - Harry wstał zbliżając się do Dracona, który wciąż mierzył do niego różdżką z groźną miną - Draco

Ostatnie słowa wypowiedział szeptem, przez co pod Malfoy'em ugięły się nogi lecz nie dał tego po sobie poznać. Spuścił wzrok, a po jego polikach popłynęły łzy, które starał się za wszelką cenę ukryć. Harry delikatnie opuścił rękę blondyna bez słowa. Niebieskooki skinął jedynie głową. 

- Opowiedz mi wszystko - powiedział delikatnie Harry. 

**

-...i wtedy on powiedział, że jeśli tego nie zrobię on mnie zabije, mnie i moją rodzinę. Rozumiesz? - tłumaczył mu płaczliwie Draco - a ja jestem głupim tchórzem. 

Harry pokręcił głową. 

- Każdy się czegoś boi. Strach to oznaka rozsądku. Nie jesteś tchórzem, ty się jedynie boisz, boisz się o swoją rodzinę - pocieszył go szatyn, po czym dodał ze smutkiem - na twoim miejscu zrobiłbym to samo. 

- On...mówił jeszcze, że będzie mnie sprawdzać podczas mojego pobytu w Hogwarcie, on mnie zawoła - jęknął Malfoy podwijając lewy rękaw ukazując mroczny znak. Harry wciągnął powietrze szybko. 

- Ja się tak strasznie boję - zapłakał Malfoy patrząc się w oczy Harry'ego, Potter dostrzegł, że kiedy jego współlokator płakał oczy przybierały jeszcze intensywniejszą barwę nieba - chciałbym być tak odważni jak Gryfoni. Oni się niczego nie boją...

- Nie, Draco. Odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby, nie można być wiecznie odważnym i nie bać się niczego, bo to cię zgubi. Strach to inteligencja, jeśli się czegoś boisz to znaczy, że twój mózg odbiera to jako niebezpieczne i zagrażające twojemu życiu. Strach jest klątwą i błogosławieństwem. 

- Jak masz zamiar mi pomóc? 

- Jeszcze nie wiem, pokażesz mi tą szafkę?

Malfoy skinął głową podnosząc się. Przez przypadek potknął się o koniec swojej szaty i już przygotowywał się na spotkanie z kamiennymi, wilgotnymi płytkami ale to się nie zdarzyło. Silne ramiona złapały go kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Draco spojrzał się w zielone oczy swojego wybawiciela i zobaczył w nich spokój. Zalała go fala ciepła i bezpieczeństwa, Harry delikatnie podniósł go do pozycji stojącej odchrząkając znacząco. 

- Chodźmy - rzucił jedynie przyspieszając kroku starając się ukryć rumieniec, który wykwitł na jego twarzy. 

Dotarli do Pokoju Życzeń. Harry przyjrzał się dokładnie szafce, a Malfoy go obserwował ze zmarszczonymi brwiami. 

- Harry?

Potter zamarł w bezruchu słysząc jego słowa. Mów tak do mnie, błagam. 

- Tak? - zmusił się do wypowiedzenia czegokolwiek. 

- Dlaczego mi pomagasz? To tak jakbyś działał na rzecz Czarnego Pana.  

Potter spojrzał się na niego z głupią miną. 

- W sumie to - podrapał się po głowie uciekając wzrokiem w dal - w sumie to masz rację. Tak naprawdę, to nie jestem po żadnej stronie. Dumbledore'a nie trawię, bo przez niego zginął...- zatrzymał się. Nie potrafił wymówić jego imienia. 

- Syriusz Black, czyż tak? - pomógł mu Draco widząc smutek na twarzy szatyna, ten jedynie skinął głową wbijając spojrzenie w ziemię. 

- Ostatnio dużo myślałem na ten temat i doszedłem do wniosku, że ta przepowiednia musi być fałszywa i Lord o tym wie - powiedział cicho Harry. 

- Jaka przepowiednia? 

- Przepowiednia o mnie i Voldemorcie, wydaje mi się, że ona jest inna. To niemożliwe, że tak łatwo udało mi się uciec Śmierciożercom. Riddle już wie, że ona była fałszywa i mam pewne przypuszczenia...

- Jakie? 

- Że Dumbledore ma prawdziwą. 

- Masz zamiar mu ją wykraść? - zapytał sarkastycznie Malfoy. Potter spojrzał się mu w oczy z taką powagą, że Dracona zamurowało. 

- Możliwe ale potrzebuję wsparcia...

- Skoro ty mi pomagasz, to i na mnie możesz liczyć - odparł z powagą blondyn prostując się i poprawiając szatę. Harry uśmiechnął się do niego również się prostując, był niższy kilka centymetrów od drugiego Ślizgona. 

- Rozumiem, że to jest propozycja? - zapytał unosząc brwi. 

- Niewykluczone - odparł obojętnie. 

Harry ponownie się uśmiechnął i wyciągnął do niego rękę, a ten ją ujął ściskając. Spojrzał się w oczy koloru śmiertelnego zaklęcia odpływając lekko, trzymał tą rękę zdecydowanie za długo, ale jakoś ani jeden ani drugi nie kwapił się aby wypuścić dłoń drugiego. 

- Draconie Malfoy'u, nie wiedziałem, że jesteś takim uczuciowym człowiekiem - zakpił Potter, a w jego oczach rozbłysły iskierki rozbawienia. 

- Bo nie jestem. Ja jestem zimnym draniem - odparł z powagą Malfoy unosząc dumnie głowę. Harry spojrzał się na niego sceptycznie unosząc brew. Draco robił wszystko aby utrzymać powagę i w końcu nie wytrzymał. Obaj parsknęli śmiechem. Ich śmiech roznosił się po zagraconej przedmiotami sali. 

Draco Malfoy nie śmiał się tak od miesięcy. Po raz pierwszy od roku poczuł się szczęśliwy i miał wrażenie, że ciężar spoczywający na jego barkach jakby zrobił się lżejszy. 

Ponieważ teraz drugą jego część dźwigał Harry Potter, którego mógł nazwać przyjacielem

Release me || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz