Harry nacisnął klamkę w motywem węża i otworzył drzwi stawiając krok do pomieszczenia. Nagle poczuł szarpnięcie, ktoś go wciągnął brutalnie do środka, zatrzasnął za nim drzwi i przycisnął do ściany uniemożliwiając wypowiedzenie słowa, poprzez przyciskanie ręki do twarzy, a różdżki do gardła. Zobaczył zdenerwowane i niepewne niebieskie oczy mierzące go wzrokiem.
Draco.
- Potter - warknął. Harry zamrugał patrząc się na niego pytająco i później na jego różdżkę przytaknął mu do gardła. Uniósł brwi i podniósł ręce w poddańczym geście. Blondyn niechętnie odsunął od niego broń wciąż mierząc różdżką.
- Teraz będziemy współlokatorami, nie żeby mnie to jakoś bardzo cieszyło. Mam pewne warunki żebyś tu mieszkał - powiedział wyniośle niebieskooki.
- Zamieniam się w słuch - zakpił Potter. Malfoy zmierzył go groźnym wzrokiem ale nie odpowiedział na zaczepkę.
- Ja mam swoje życie, ty masz swoje. Nie obchodzi mnie co robisz i z kim się spotykasz, ciebie też nie interesuje to co ja robię i z kim się spotykam. Ślizgoni cenią sobie prywatność i jeśli chcesz być jednym z nas musisz jej przestrzegać.
- Mi pasuje - wzruszył ramionami Harry uświadamiając sobie, że blondyn coś chce przed nim ukryć.
Na słowa Potter'a, Malfoy'a zamurowało. Gapił się na niego szybko mrugając oczami.
- Jak to? Żadnych twoich warunków? Nic? Tak po prostu się zgadzasz?
- Malfoy, szczerze nie obchodzi mnie co robisz, naprawdę. Chcę jedynie spać spokojnie i nie bać się, że coś ci przyjdzie do głowy i postanowisz mnie zabić przez sen. Czy dostanę od ciebie taką gwarancję? - westchnął ze znużeniem Wybraniec.
- Oczywiście - wydukał Malfoy zbijając spojrzenie w swoje drogie buty z włoskiej skóry,
- To świetnie, a teraz jeśli pozwolisz pójdę się rozpakować - nie czekając na pozwolenie szatyn oddalił się od swojego współlokatora. Draco śledził go wzrokiem uświadamiając sobie, że Potter nie jest taki zły jak mu się wydawało.
**
Noc minęła im spokojnie, Harry jak obiecał nie zachowywał się wścibsko i nie pytał się Malfoy'a gdzie wychodzi podczas ciszy nocnej. Sam nie był święty przecież. Draco wrócił do sypialni nad ranem, był ponury i przygnębiony, oczywiście Potter nie śmiał się zapytać o co chodzi, przecież mu obiecał.
Ślizgoni zaczęli iść na śniadanie, więc Potter dołączył do nich idąc na samym końcu. Kilka kroków za nim szedł cicho Draco ze spuszczoną głową pogrążony w swoich myślach. Dotarli do Wielkiej Sali i Harry dostrzegł Hermionę, ona jego również. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i podeszła do niego.
- Cześć Harry! - przytuliła go mocno - nie jesteś na mnie zły?
- Nie, dlaczego? - zdziwił się Potter, zobaczył, że jego przyjaciółka spogląda ze zmarszczonymi brwiami mu przez ramię, odwrócił się i zobaczył Malfoy'a. Był przygarbiony i przyglądał się im jakby na coś czekał? Jego i blondyna spojrzenia się skrzyżowały, Harry dostrzegł w nim wahanie. Malfoy po chwili ruszył do Wielkiej Sali pozostawiając starych przyjaciół.
- A jemu co? - zapytała Hermiona - zakochał się czy jak? - dodała ze śmiechem. Harry uśmiechnął się głupio i coś się mu skręciło w żołądku.
- Nie wiem, chyba mamy rozejm. Prosił abym się go nie pytał o nic - wzruszył ramionami niby obojętnie ale naprawdę głową był gdzieś indziej.
- O nie... - szepnęła Hermiona spoglądając w korytarz. Potter podążył wzrokiem jej śladem i zobaczył źródło jej niepokoju. Właśnie przez korytarz szedł Ron z zaciętą miną piorunując Wybrańca spojrzeniem.
- Ty - wysyczał mierząc go palcem.
- Ja - odpowiedział Harry z nutką rozbawienia.
- Nie rozmawiaj z nią - syknął Wesley stając przed Hermioną.
- A bo co? Zagrozisz mu? - usłyszeli głos zza pleców. Trójka się odwróciła i zobaczyła Dracona niedbale opierającego się o ścianę, miał obojętny wyraz twarzy.
- Nie wtrącaj się, Malfoy - warknął Wesley czerwieniąc się ze złości.
- Huhu - zakpił Dracon.
- To twój nowy przyjaciel, Potter? - zapytał szyderczo Ron. Harry'emu odebrało mowę.
- Spadaj stąd, Gryfonie - odezwał się kolejny głos. Tym razem był to Blaise Zabini. Stał tuż za Ronaldem górując nad nim. Hermiona skinęła głową Harry'emu i sama się oddaliła pozostawiając Wesley'a.
- No już odważniaku - warknął Zabini. Wesley powoli się wycofał po czym po chwili wmieszał się w tłum.
- Ślizgoni powinni trzymać się razem - powiedział łagodnie Blaise do Harry'ego.
- Dz - dziękuję - wydukał ledwo zielonooki.
- Nie ma za co - wzruszył potężnymi ramionami ciemnoskóry chłopak i oddalił się na śniadanie. Harry odwrócił się w stronę Dracona z zamiarem podziękowania mu, ale jego już tam nie było.
**
Po śniadaniu mieli mieć eliksiry. Harry z ponurą miną zszedł do lochów w otoczeniu Ślizgonów oraz, o zgrozo Gryfonów. Ron już więcej do niego nie podszedł, chociaż z chęcią by to zrobił gdyby nie Hermiona, która go powstrzymywała od konfrontacji z Slytherinem. Harry do klasy wszedł ostatni zamykając za sobą drzwi. Wszystkie miejsca już były zajęte. Potter dostrzegł, że jego współlokator siedzi sam i nieśmiało do niego podszedł.
- Można? - zapytał. Malfoy odwrócił wzrok patrząc na niego, a jego oczy na chwilę się zaświeciły. Wzruszył jedynie ramionami robiąc miejsce Harry'emu. Wybraniec uśmiechnął się pod nosem i zajął miejsce. W tym samym momencie do klasy wparował Snape łopocząc peleryną.
- Dzisiaj macie przyrządzić Eliksir Zapomnienia - powiedział bez wstępów - macie na to 60 minut, składniki na tablicy, instrukcja na stronie 178, zaczynajcie.
Ślizgonom o wiele lepiej szło w tym przedmiocie. Energicznie pracowali krojąc i mieląc składniki, jedynie Potter nieporadnie starał się naśladować poczynania swojego współlokatora. Malfoy obserwował go kątem oka i w końcu nie wytrzymał.
- Potter idioto, korzenie sosny się kroki w kostkę, a nie mieli - położył dłoń na ręce Harry'ego z myślą zabrania mu nożyka, kiedy ich dłonie się dotknęły przepłynął przez nich prąd. Potter bez myślenia podał niebieskookiemu nożyk wpatrując się jak jego zgrabne dłonie kroiły korzeń.
- ...wtedy powinieneś je porządnie wypłukać, Potter? Ty mnie w ogóle słuchasz? - oburzył się Draco.
- Ta- tak.. - bąknął Harry, choć tak naprawdę był tak zapatrzony w ruchy współlokatora, że zupełnie go nie słuchał.
- Masz - warknął Malfoy podając szatynowi pocięty korzeń, znów dotknął jego ręki. Cholera. Znów ten prąd. Podniósł wzrok i spojrzał się na twarz Harry'ego, zobaczył utkwione w nim zielone oczy w kolorze śmiertelnego zaklęcia. Kiedy patrzył się mu w oczy czuł, że wymięka i odpływa.
- Dzi - dziękuję - wyjąkał Harry po czym dodał szeptem - Draco.
CZYTASZ
Release me || Drarry
FanficDrarry, czyli co może się stać przez brak wyboru. "Miłość i nienawiść to skrajności tego samego uczucia; nikt nie potrafi gardzić drugim gwałtowniej niż ten, kto wcześniej bezgranicznie kochał" ~ Adolf Heyduk