Harry się obudził i zastała go wszechogarniająca ciemność. Czuł, że leży na czymś miękkim i jest przykryty kocem. Niepewnie się poruszył i usłyszał jak ktoś głośno wciąga powietrze. Po chwili poczuł dotyk na swojej głowie, widok mu się powoli, stopniowo rozjaśniał, aż w końcu oślepił go blask światła. Leżał w ciemnym pokoju, a nad nim stała Narcyza Malfoy z zatroskanym wyrazem twarzy. Potter niepewnie spojrzał na stolik obok i zobaczył zakrwawiony bandaż.
- Co się stało...? - jęknął ledwo przytomnie. Narcyza zakryła usta dłonią i zaczęła płakać. Przysiadła na łóżku chłopaka. Potter zupełnie nie wiedział co ma zrobić, więc położył trzęsącą się rękę na ramieniu kobiety.
- Dlaczego pani płacze, pani Malfoy?
Matka Dracona wzięła głęboki oddech i spojrzała się na chłopaka. Harry dopiero teraz dostrzegł, że Narcyza ma takie same oczy jak Draco, przez co szatyn poczuł się strasznie niezręcznie.
- Harry, leżałeś tu od dwóch tygodni, lekarze wątpili czy się obudzisz. Mówili, że jeśli cudem to się stanie, to nie będziesz mógł mówić.
Potter wydął usta.
- Jaki mamy dzisiaj dzień i gdzie Draco?
Kobieta na dźwięk imienia swojego syna uśmiechnęła się ledwo zauważalnie.
- Dzisiaj jest wigilia, a Draco na chwilkę wyszedł. Musicie być bardzo zżyci, ponieważ siedział tutaj cały dzień i całą noc.
Zielonooki nic nie odpowiedział, jedynie delikatnie się zarumienił.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł blondyn. Wszedł przygarbiony, rozczochrany, ze spuszczoną głową.
- Synku - szepnęła Narcyza, Draco powoli podniósł na nią wzrok, później na Harry'ego. Wytrzeszczył na kochanka oczy i stał jak wryty.
- To ja was zostawię - powiedziała cicho kobieta i pospiesznie wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Loool wyglądasz jak anorektyczka w depresji - rzucił Harry podnosząc się do pozycji siedzącej. Draco zamrugał szybko po czym jego twarz zmieniła się diametralnie. Twarz rozjaśnił najpiękniejszy uśmiech, jaki szatyn widział, a po polikach spłynęły łzy.
- No przestań ryczeć - mruknął Potter. Poczuł jak blondyn go ściska przyciskając do swojej piersi. Harry z nosem na piersi niebieskookiego westchnął i odwzajemnił uścisk.
- No już, już - powiedział uspokajająco.
Wyswobodził się z uścisku. Ślizgon siedział po turecku patrząc się na Harry'ego jak na obrazek, bardzo ładny obrazek.
- Myślałem, że już się nie obudzisz - szepnął blondyn nieobecnym głosem.
- Hello, jestem w końcu Chłopcem - Który - Przeżył. Miałby mnie zabić jeden kamień? To raczej smutne - oburzył się zielonooki dotykając swojej blizny na czole. Draco uśmiechnął się do niego promiennie.
- Mój Harruś. - i wpił w niego swoje usta napierając całym ciałem. Harry mruknął odchylając się do tyłu, opierając się jedynie na rękach. Malfoy złapał go za biodra i zaczął muskać ustami szyję.
- Hoho - zaśmiał się chłopak - warto było się budzić.
- Chłopcy zejdźcie coś zjeść! - usłyszeli zza drzwi. Draco przestał całować ukochanego i obaj zaczęli chichotać.
- Chodź, w końcu wróciłeś do żywych. Mam dla ciebie niespodziankę w gościach.
- O nie - burknął bez entuzjazmu - nie mam dla ciebie prezentu, ani nic. Czy zaprosiliście Voldemorta?
- Sam się wprosił, ale niespodzianka to ktoś inny! - wyszczerzył się do niego blondyn.
- Przeraża mnie ten twój uśmieszek i obietnica "niespodzianki" - mruknął pod nosem Harry.
- No i dobrze - powiedział szybko niebieskooki, pocałował go w usta i wstał podchodząc do szafy.
Potter również się podniósł, ale poczuł szarpnięcie i ból w rękach. Krępowały go różne rurki i kabelki.
- Musieliśmy jakoś utrzymać się przy życiu - krzyknął Malfoy z szafy.
- Nie chcę wiedzieć dlaczego macie taki sprzęt w domu - wymamrotał pod nosem Potter z irytacją odczepiając wenflon. Kiedy się już wyswobodził opuścił nogi na ziemię, przeciągnął się i podniósł, od razu tego pożałował. Zakręciło mu się w głowie i zabrakło powietrza. Cudem uchronił się przed upadkiem chwytając się kolumny łóżka.
- Wszystko okej? - usłyszał przewrażliwionego blondyna.
- Tak, tak. Jestem jedynie osłabiony.
- Dobra, słuchaj, musisz jakoś wyglądać. Trzymaj, twoje ubranie. Zawołaj jak się przebierzesz - powiedział radośnie Książę Slytherinu kładąc garnitur na łóżko, już zmierzał ku wyjściu gdy Harry go zatrzymał.
- Draco..., ja nie dam rady sam - wysapał Potter mocniej ściskając kolumnę. Draco z troską na twarzy złapał go za ramiona i posadził na łóżku.
- Dobrze - powiedział z radością w głosie - to ci pomogę - rzucił mu zadziorny uśmiech i zaczął rozpinać koszulę piżamy.
Szybko Draco pomógł kochankowi się przebrać. Oczywiście nie obyło się od zadziornych ruchów, pocałunków i..., dobra może lepiej nie. W końcu Potter był gotowy. Miał białą koszulę rozpiętą u góry, na to narzuconą czarną marynarkę, dopasowane do ciała spodnie i eleganckie, skórzane buty. Włosy zaczesał na bok, a na rękę założył zegarek, od swojego chłopaka. Młody Malfoy również się przebrał. Miał czarny garnitur, białą koszulę i czerwoną muszkę zawiązaną na szyi.
- Słodko wyglądasz w tej muszce - rzucił Harry. Draco zmierzył go łakomym spojrzeniem, nic nie powiedział, jedynie oblizał usta.
- Chodźmy zatem. Złap mnie za ramię, będziemy iść powoli - powiedział opiekuńczo blondyn, złapał Wybrańca w pasie i powoli ruszyli ku jadalni. Najcięższe okazały się jednak schody do pokonania. Draco w końcu z irytacją stęknął i wciął zielonookiego na ręce i zniósł ze schodów.
- Jesteś cięższy niż myślałem - sapnął Draco odstawiając go z powrotem na ziemię. Potter prychnął z oburzeniem.
- Ja jestem leciutki jak piórko - uniósł dumnie głowę i ruszył parę kroków do przodu, po chwili się zachwiał i upadł z łoskotem na podłogę. Usłyszał rechot Dracona.
- Au - jęknął Wybraniec - pomóż mi kretynie!
- No już, już idę - wychrypiał Draco wciąż się śmiejąc postawił na nogi swojego chłopaka, ponownie chwycił go w pasie i ruszyli w dalszą wędrówkę do jadalni.
- Ile tu jest cholera kilometrów korytarzy - wymamrotał Potter.
- Ja tu się codziennie gubiłem jako dziecko. Zaraz będziemy, słyszysz?
Harry wytężył słuch i rzeczywiście, usłyszał stłumiony gwar rozmów i śmiechów. W tym coś znajomego.
- Cykam się tej twojej niespodzianki - mruknął chłopak.
- Niepotrzebnie. Ja się bardziej cykam twojej reakcji...
Wybraniec spojrzał się na niego jak na szalonego mordercę.
Zatrzymali się przed podwójnymi drzwiami. Draco pchnął je i ukazała się im ogromna sala z dużym stołem. Na samym końcu siedział Voldemort zwrócony twarzą ku przybyszom, a obok niego, po prawicy siedział...
- Syriusz - wyszeptał Harry.
_________
Because I'm bad, I'm bad - come on
(Bad, bad - really, really bad)
You know I'm bad, I'm bad - you know it
(Bad, bad - really, really bad)
CZYTASZ
Release me || Drarry
FanfictionDrarry, czyli co może się stać przez brak wyboru. "Miłość i nienawiść to skrajności tego samego uczucia; nikt nie potrafi gardzić drugim gwałtowniej niż ten, kto wcześniej bezgranicznie kochał" ~ Adolf Heyduk