-8-

2.3K 209 60
                                    


Wszyscy Śmierciożercy automatycznie odwrócili głowy w stronę nowo przybyłych. Potter nerwowo przełknął ślinę wbijając pytające spojrzenie w swojego nauczyciela. Ten jedynie dyskretnie mu nakazał zachowanie spokoju. Harry nerwowo podniósł się z klęczek pozostawiając skulonego na posadzce blondyna.

- Tak słaby - pokręcił z zażenowaniem głową Voldemort patrząc się na młodego Malfoy'a, później przeniósł swoje gadzie spojrzenie na szatyna.

- Dlaczego tutaj przyszedłeś, Harry Potterze? Albo jesteś bardzo głupi albo bardzo odważny - zakpił Czarny Pan, a Śmierciożercy zarechotali.

- Słyszałeś przepowiednię, prawda? - zapytał spokojnie Harry siląc się na stabilność tonu. Riddle zmarszczył brwi i wychylił się z tronu złączając palce pod brodą.

- Oczywiście.

- Uważam, że ona jest nieprawdziwa. Wydaje mi się, że prawdziwą ma Dumbledore.

Śmierciożercy ucichli, a Tom w skupieniu przyglądał się Harry'emu. Gad pokiwał w zamyśleniu głową.

- Podejrzewałem to, Harry Potterze. Podejdź do mnie.

Harry odetchnął z ulgą i podszedł do majestatycznego tronu.

- Zdejmij maskę, Harry Potterze.

Chłopak posłusznie zdjął wspomniany wyżej przedmiot. Dziedzic Slytherinu dotknął kościstym palcem bliznę na czole szatyna, Potter przygotował się na ból ale nic takiego nie poczuł.

- Nie boli cię, Harry Potterze? - zapytał szeptem Riddle lustrując swoimi czerwonymi ślepiami bladą twarz Ślizgona.

- Nie.

Tom z niedowierzaniem przyjrzał się bliźnie zielonookiego. Po chwili wstał i sięgnął po sztylet, Harry odruchowo się cofnął.

- Spokojnie, nie zrobię ci wielkiej krzywdy, to tylko w ramach eksperymentu. Daj rękę.

Bliznowaty niechętnie podał rękę Lordowi, ten ją ujął i lekko naciął skórę Syknął z bólu. Po chwili Voldemort również syknął z bólu z nieznanego powodu. Czarny Pan uniósł swoją rękę i wszyscy zobaczyli skaleczony nadgarstek, w tym samym miejscu gdzie Potter. Śmierciożercy zaczęli między sobą szeptać z przejęciem.

- Cisza! - ryknął Riddle, podwładni momentalnie ucichli.

- Harry - zaczął Tom - proponuję ci współprace. Chyba sam widziałeś, że kiedy ciebie ktoś zrani to samo stanie się ze mną, tak samo jest na odwrót - tutaj Voldemort uszczypnął się mocno w ramię, przez co Harry również to odczuł i syknął z bólu. Podniósł na niego wzrok i się wyprostował.

- Nie będę się płaszczyć przed tobą - powiedział wyniośle. Przez twarz Voldemorta przebiegł cień uśmiechu.

- Domyśliłem się, że tak powiesz, Harry Potterze. Jesteś na tyle ważną dla mnie osobą, że rzeczywiście, nie będziesz zwykłym Śmierciożercą.

- A więc co mi proponujesz?

- Abyś był kimś w rodzaju...mojego zastępcy.

- Nie mogę pojawiać się na wszystkie spotkania Śmierciożerców - Harry skrzyżował ręce na swojej piersi.

- Nie musisz, chyba, że cię wezwę.

- Walniesz mi Mroczny Znak na ręce? - prychnął Potter. Riddle wyszczerzył ostre zęby w uśmiechu.

Nie - Harry usłyszał w swojej głowie, wytrzeszczył zielone oczy na Gada.

- W ten sposób podesłałem ci wizję z Blackiem - wzruszył ramionami. Harry zacisnął zęby i gniewnie pięści.

- Jak mogłeś - wysyczał z furią. Czarny Pan z niepokojem zobaczył, że oczy chłopaka zrobiły się czerwone, a źrenice pionowe, wręcz pluł jadem.

- Zabiłeś go - syczał niebezpiecznie Potter przybliżając się do Riddle'a, musiał unieść głowę - zabiłeś jedną bliską mi osobę. Gdyby nie to, że mi też stanie się krzywda, zabiłbym cię, Riddle. Zabiłbym cię. Spalił. Spalił razem z sercem, którego nie masz - powiedział lodowato wściekły Ślizgon. Tom wyraźnie czuł emocje chłopaka, przez ich więź. Czuł wszechogarniającą furię, która mogła by go zniszczyć.

- Nie zabiłem go - powiedział cicho Voldemort, Potter wyczuł w jego głosie skruchę? Chyba mu się przesłyszało. Chłopak się ogarnął, jego oczy przybrały znów normalny kolor.

- Jak to?

- On żyje. Dumbledore to wie. Tkwi gdzieś w nicości.

Harry'emu zabrakło słów.

- Pomyśl, Harry. Bella uderzyła go czym?

- No krzyknęła Avada...ale promień był czerwony - Harry'emu rozjaśnił się umysł.

- Czyli można go uratować - szepnął z przejęciem Wybraniec.

- Harry...to jest prawie niemożliwe.

- Prawie! Czyli jest możliwe! - krzyknął Potter, spojrzał się uważnie na Riddle'a - Tom, proszę.

Ostatnie zdanie wysyczał w języku węży, przypominając Voldemortowi o ich więzi. Tom miał mętlik w głowie, był przecież wielkim Lordem Voldemortem, a czuł słabość przy tym chłopcu. Nie w złym sensie, miał ochotę się nim zaopiekować, ponieważ wiedział co on przeszedł. Byli skazani na siebie, chcieć czy nie chcieć. Żaden nie może żyć bez drugiego. Wiedział jaki szok i wstrząs przeżył Bliznowaty po śmierci swojego ojca chrzestnego, Voldemort tego nie rozumiał. Tom nie czuł, nie miał uczuć. Nigdy nie było mu szkoda innych ludzi, czy żal? Zabawne. Gardził uczuciami, to one władają ludźmi i prowadzą do idiotycznych czynów, które później żałujemy całe życie. Teraz, kiedy młody Potter patrzył się na niego błagalnie chciał mu za wszelką cenę pomóc, czuł współczucie. Możliwe, że to przez więź którą byli związani, teraz poznawał emocje i uczucia, których nigdy nie rozumiał. Nie płakał gdy mordował swoich rodziców, ani dzieci w sierocińcu, czy torturował mugolów. Nie rozumiał matek płaczących za swoimi dziećmi, nie mieściło mu się to w głowie. "Sentymenty", kpił z nich. Nauczył się wykorzystywać ludzkie emocje, tak na przykład było w przypadku Harry'ego. Podesłał wizję najważniejszej postaci w życiu chłopaka w mękach, dzieciak poleciał do niego od razu. Dla ludzi których się kocha, zrobi się wszystko. Wskoczy w ogień, czy wrzuci kogoś w ogień, to nie ma znaczenia, ważne aby tej właśnie osobie się nic nie stało.

- Dobrze - westchnął Riddle - pomogę ci. Uznaj to jako nasz początek do współpracy.

Harry'ego twarz się rozjaśniła. Chłopak bez wahania rzucił się na Toma przytulając go. Był nieco niższy od Voldemorta, przez co wyglądał jak dziecko. Lord zaniemówił, stał sztywno patrząc się na ciemne włosy szatyna. Położył mu niepewnie rękę na plecach. Nikt nigdy go nie przytulił, nie dotknął, nie okazał żadnych uczuć, a jego największy wróg właśnie go przytulał.

Były wróg. Teraz byli wspólnikami. 

Nagle Riddle poczuł palący ból na twarzy, krzyknął i ukrył twarz w dłoniach. Zabrakło mu powietrza i upadł na kolana. Harry odskoczył od niego patrząc się na krzyczącego w agonii Gada. Niepewnie podszedł do niego i położył rękę na plecach. 

- Tom? Tom wszystko dobrze? - to pytanie było idiotyczne do obecnej sytuacji, ale Harry nic innego nie mógł wymyślić. Voldemort jęknął i opuścił ręce, miał kaptur na głowie, więc Harry nie mógł nic dostrzec. Zsunął kaptur z głowy Dziedzica Slytherinu i zaniemówił. Jego dotąd łysą, gadzią głowę porastały bujne, czarne loki. Riddle spojrzał się na niego zmęczonym wzrokiem, Potter wytrzeszczył na niego oczy. Twarz Lorda się zmieniła, już nie był obrzydliwym gadem bez nosa, tylko przystojnym mężczyzną. Wyglądał dokładnie tak jak Harry go zapamiętał z Komnaty Tajemnic. Wydatne kości policzkowe, ciemne, wręcz czarne oczy patrzące się ze spokojem, obojętnością i wyższością. 

- Tom - szepnął Potter. 

- Dziękuję, Harry - odpowiedział słabo Riddle, po czym Voldemort opadł na posadzkę bez życia. 

Release me || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz