- Alex musimy porozmawiać. - Przetarł nerwowo dłonie o spodnie i spojrzał się na mnie.
Zakładam, że znowu chodzi o jakąś delegację i na co najmniej tydzień przyjedzie do mnie mój dziadek. Siadam wygodnie na kanapie w salonie na przeciwko mojego taty i zaczynamy naszą rozmowę. Widzę, że na jego czole pojawiły się małe kropelki potu świadcząc o tym, że się denerwuje.
- To co takiego ważnego masz mi do powiedzenia? - Usiadłam wygodnie na kanapie, zakładając ręce pod piersi. Stresowałam się bardziej niż przed sprawdzianem z matematyki. Co jest prawie niemożliwe.
- Nie będzie mnie przez miesiąc. Wyjeżdżam na delegację do Waszyngtonu. - Odparł cicho i smutnym tonem, spuszczając głowę na dół.
Zaczynam się zastanawiać czy ja tak dobrze znam mojego tatę, czy może zacząć zastanawiać się nad pracą jasnowidza? Zawsze, kiedy chodzi o jego prace i delegacje, tak to wygląda. Strasznie się denerwuje, a przecież ja nie mam już pięciu lat.
- No dobrze, ale rozumiem, że dziadek przyjedzie, tak? - Z jego oczu od razu wyczytałam, że będzie inaczej. Wypuścił głośno powietrze z ust i oparł się o tył kanapy.
- No właśnie nie. Dziadek ma dużo wizyt lekarskich w tym miesiącu i nie może, ale znalazłem inne wyjście. - Kąciki jego ust lekko drgnęły. - Na czas, kiedy mnie nie będzie zamieszkasz u Jenny. Tak bardzo się lubicie, a przecież jej dom jest zaraz koło naszego, więc w każdym momencie będziesz mogła tu przyjść.
No powiem szczerze takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Już sobie wyobrażam jak Grace nie będzie w domu, a Jack wróci z imprezy z kolejną dziewczyną na jedną noc. Na pewno się wyśpię. Pewnie jeszcze dostanę pokój, obok jego, gdzie nasze łóżka będą na tej samej wysokości. Może nie jestem już mała, ale tata dalej boi się mnie zostawić samą w domu. W sumie w całe mnie to nie dziwi. Ostatnim razem prawie zrobiłam ognisko na środku salonu, zapominając o zamknięciu kominka.
- A kiedy wyjeżdżasz? - Zapytałam mając nadzieję, że jeszcze parę dni spędzę w moim domu.
- W niedzielę. - Odparł, wstał i poszedł do kuchni, przygotowywać obiad.
Kiedy tata skończył, w tylnej kieszeni spodni poczułam jak za wibrował mi telefon. Był to oczywiście Jack.
od Jack: W piątek impreza. Nie ma, że nie idziesz. Będzie każdy!
Mimowolnie uśmiechnęłam się na widok tego sms'a. A chwilę później coś mi się przypomniało. Tak właściwie, to ktoś. Osoba, która dla mnie najlepiej by nie istniała.
do Jack: Ten idiota, Ethan też będzie?
od Jack: Niestety:/ Ale przecież nie idziesz z nim i dla niego, tylko idziesz ze mną. Wiem, że zapraszanie dziewczyny na imprezę przez sms'a to głupi pomysł. Jak chcesz, to zaraz mogę być z zaproszeniem w papierowej formie.
do Jack: Nie ma takiej potrzeby. Wiesz, że nie lubię takich szopek. Na którą ta impreza i z jakiej okazji?
od Jack: Osiemnaste urodziny Nathana, na 20. Będziemy wyjeżdżać o 19.
do Jack: Okej. Czyli być gotowa na 19:30.
od Jack: Znasz mnie bardziej niż ja siebie sam;)
Ah, ten Jack. Uśmiechnęłam się do telefonu. Po domu rozchodziło się już zapach pieczonego kurczaka i słychać było frytki skwierczące w oleju.
Wracając do tematu imprezy. Już wszystko tłumacze. Po kolei. Ethan to mój były chłopak, którego nienawidzę i jeden z zawodników Jack'a. Ethan zrobił rzecz, która jest przeze mnie nie do wybaczenia. Powodem naszego rozstania była zdrada. To nieprzyjemne zdarzenie miało miejsce dokładnie rok temu. Ethan przez długi czas próbował wcisnąć mi, że był pijany, nie wiedział co robi, nie kocha jej i że nic ich nie łączyło. Później i tak widziałam ich chodzących po ulicach, trzymających się za ręce. Byłam w stanie mu wybaczyć. Ale niestety zepsuł wszystko. Za to Nathan to bardzo fajny chłopak i też jest w drużynie Jack'a. O imprezie urodzinowej gadał przez całą drugą klasę. W końcu nadeszły uwielbiane przez wszystkich wakacje i wyczekiwane osiemnaste urodziny. Zaprosił chyba połowę szkoły.
Wpatrzona w ekran telefonu, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Szybko przejrzałam wszystko w telefonie i wydawało mi się, że zobaczyłam już wszystko w internecie. Leżałam tak pół godziny i patrzyłam się w sufit, za nim zasnęłam. Miałam bardzo dziwny sen. Śniłam o tym, że jestem przed pasami i nie mogę przez nie przejść, chociaż zapalone było zielone światło. Obudziłam się strasznie zmęczona jak bym biegła co najmniej pięć kilometrów bez przerwy. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na telefon. Była już dwudziesta trzecia, a ja nawet nie zajrzałam do książek. Nie mówiąc już o zadaniach domowych. Szybko poszłam się wykąpać. Później wzięłam laptop i zaczęłam pisać referat. Około drugiej w nocy, kiedy skończyłam wszystkie zadania domowe, dostałam wiadomość od Jack'a.
od Jack: Hej Alex, śpisz już?
Ten człowiek chyba cierpi na bezsenność. Przetarłam oczy ze zmęczenia i przykryłam się kołdrą.
do Jack: Nie, co jest?
Wystukałam jedno zdanie, ledwo widząc.
od Jack: Nie mogę spać. Co powiesz na spacer w środku nocy?
Po raz kolejny tego dnia uśmiechnęłam się do swojego telefonu.
do Jack: Niech ci będzie. Będę czekała przed twoim oknem od pokoju za pięć minut, okey?
od Jack: Okey.
Zablokowałam urządzenie i zamknęłam laptopa, chwyciłam za czarną bluzę, ubrałam jakieś stare, wytarte trampki, które stały w roku mojego pokoju i po cichu w piżamie, wyszłam z domu. Zerknęłam w stronę domu Jack'a i podeszłam do czekającego już na mnie chłopaka. Przytuliłam się do niego i spojrzałam w jego oczy.
- Nie mów, że wzięłaś tylko bluzę. - Zmierzył mnie wzrokiem i zawiesił wzrok na moich czekoladowych oczach.
- Mówię, że wzięłam tylko bluzę. - Odpowiedziałam i wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
- Trzymaj. - Jack podał mi swoją ciepłą, czarną kurtkę.
- Dzięki. - Zapięłam kurtkę pod samą szyję i włożyłam ręce w kieszenie. - Co Cię wzięło cię na takie nocne spacerowanie? - Szliśmy powoli, przed siebie, patrząc się w ciemne niebo i gwiazdy, które je oświetlały.
- Mówiłem Ci przecież, że nie mogę spać. Wolisz iść na plażę czy do parku?
- Zdecydowanie na plażę. - Odpadłam od razu, nawet się nie zastanawiając.
- Czy czasami tam nie całowałaś się pierwszy raz z Ethanem? - Zerknął na mnie kontem oka, a wyraz mojej twarzy diametralnie uległ zmianie.
- W takim razie idziemy do parku - Zaśmiałam się. - i Jack, proszę nie zaczynaj tego tematu. Wystarczy mi to, że niedługo będę go musiała widzieć. - Przewróciłam oczami dając mu do zrozumienia, że temat jest zamknięty.
- Dobra, dobra, już się zamykam. - Udał, że zaklucza usta i wyrzuca kluczyk za siebie, jak dzieci w przedszkolu.
- Chodź, idziemy usiąść. - Zaproponowałam, widząc przed sobą plaże i księżyc odbijający się w tafli wody.
Rozmawialiśmy z Jack'iem aż do trzeciej w nocy na wszystkie możliwe tematy. Przypominaliśmy sobie życie w Nowym Jorku i porównywaliśmy je do życia w Los Angeles. Kiedy poczuliśmy silne zmęczenie, Jack odprowadził mnie do domu i tym sposobem przez całą noc nie zmrużyłam oka. Noc ta była bardzo ciepła, a księżyc nie dawał o sobie zapomnieć. Zza okna wyglądał na prawdę magicznie. Gwiazdy wokół niego świeciły niczym świeżo rozpalone ogniska. A on sam nadawał im energię do dalszego żywota.
CZYTASZ
Just friends
Teen FictionZwykli przyjaciele? Kumple od lat? A co jeśli jedno zakocha się w drugim? Czy dalej będzie przyjaźń ponad wszystko? Bad boy i z pozoru grzeczna licealistka? Czy on zmieni się dla niej? Odpowiedź na te wszystkie pytania znajdziesz czytając ,,Just Fri...