10

7.9K 247 15
                                    

W końcu przyszedł najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień w roku. Pierwszy dzień szkoły. Dwunasta klasa. Pogoda też nie dopisywała, bo od rana strasznie padało. Na ulicach zaczęła zbierać się woda, a samochody zaczynały mieć problemy z przejazdem. Na szczęście udało nam się dotrzeć do szkoły kilka minut przed dzwonkiem. Lekcje zaczynałam od matematyki, czyli mojego znienawidzonego przedmiotu. Weszłam na wielki szkolny hol, a wszyscy skierowali wzrok prosto na mnie. W tamtym momencie przypomniałam sobie, że idę za rękę z Jack'iem i jak bardzo niezręczne był stanie przed tyloma ludźmi, biorąc pod uwagę to co stało się niecałą dobę temu. Jack miał opuchnięte oko po tym jak mu przywaliłam, a ogromne wory pod oczami, bo nie mogłam spać w nocy, stresując się dzisiejszym dniem. Po imprezie wróciliśmy do domu Jack'a starając się już nic nie zepsuć. Zauważyłam, że w moją stronę biegnie Jasmine, dziewczyna, która była przewodniczącą szkoły. 

- Alex! Alex! - Zawołała będąc już bliżej nas. 

- Cześć Jas! Jak tam nowy rok? Błagam powiedz, że oprócz nas są jakieś inne nowiny. - Powiedziałam z litością w głosie, a poobijany Jack zaczął się śmiać. 

- Niestety nie, ale nie ma co się załamywać. Od wczoraj zyskałaś na popularności, dlatego ja i reszta samorządu chcielibyśmy zaproponować ci  prowadzenie szkolnej gazetki. Stwierdziliśmy, że tym razem potrzebujemy odważnej i znanej całej szkole osoby. Co ty na to?

- Oh Jasmine, to bardzo miłe z waszej strony, ale szczerze mówiąc wydaje mi się, że ja się do tego nie nadaje. Nigdy nie pisałam dłuższych tekstów niż wypracowanie na angielski. 

- Nawet nie mów, że się nie nadajesz skoro nigdy tego nie próbowałaś. Poza tym gazetka dodaje bardzo dużo punktów, które na pewno ci się przydadzą.

- Myślę, że powinnaś spróbować. -  Wtrącił się Jack. - Widziałem twoje wypracowania i czyta je się jak ciekawą książkę. 

- W dodatku dostaniesz swoje własne pomieszczenie, dwóch redaktorów i zwolnienie z niektórych lekcji, możesz sobie wybierać na bieżąco. 

- Wf, matma i historia, przekonałaś mnie! 

- Wspaniale, to choć, pokaże ci co i jak. Już dzisiaj nie musisz iść na pierwszą lekcje. 

Zaczęłam zastanawiać się, jak to wszystko się dalej potoczy i czy rzeczywiście sobie poradzę. Jack szturchnął mnie w ramię, sprowadzając mnie do rzeczywistości. 

- Mam dzisiaj trening do osiemnastej. Chcesz zostać czy zawieść cię do domu od razu po zajęciach? 

- Zostanę w szkole, może już dzisiaj będę musiała coś zrobić. Leć na lekcje, ja idę obejrzeć swoje biuro. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach, bo to w końcu oznaczało, że jestem kimś ważniejszym w tej szkole, a nie tylko dziewczyną kapitana szkolnej drużyny.

Jack uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło. Definitywnie czułam się wtedy jak główny bohater książek dla nastolatków. Do mojego chłopaka, bo tak go chyba powinnam zacząć nazywać, podbiegli jego koledzy i zaczęli się o wszystko wypytywać. Skręcili w stronę klasy od historii, a ja poszłam za Jasmine. Dziewczyna pokazała mi dopiero co wyremontowane pomieszczenie, które znajdowało się  na pierwszym piętrze budynku. Okna były wielkie i od wschodu, czyli co rano było tu idealne światło, chyba, że akurat padało i pogoda była taka jak dzisiaj. Biurko miałam przysunięte do ściany ,a której znajdowały się drzwi, a na środku pomieszczenia ustawiony był długi stół, przy którym mogła pracować reszta zespołu. Widząc to całe pomieszczenie i wyobrażając sobie jak pisze tu teksty, które przeczyta co najmniej setka uczniów stwierdziłam, że to jest to. Chce zapisać swoje imię na kartkach, które kiedyś będę mogła pokazać dzieciom. Nie swoim oczywiście, bo nie chciałam mieć, ale na pewno za dwadzieścia lat się komuś pochwale, że w liceum pisałam o najważniejszych wydarzeniach w szkole. Powiedziałam Jasmine, że biorę tę robotę, a ona ucieszyła się jak dziecko. W końcu miałam uczucie, że na poważnie zaczynam ostatnią klasę. Wychodząc zaczepiłam Stellę, która kręciła się po korytarzach i okazało się, że próbowała mnie znaleźć. Opowiedziałam jej, że z Jack'iem wszystko dobrze i jesteśmy razem, chociaż tak oficjalnie, między sobą jeszcze sobie tego nie powiedzieliśmy. Stwierdziliśmy, że musimy dać sobie chwilę, a ta chwila minęła po trzeciej lekcji, kiedy Jack powiedział przy mnie swoim kolegom, że jego dziewczyna została redaktor naczelną naszej szkolnej gazetki. Powiedział, że nigdy nie spotykał się z mądrzejszą dziewczyną i cieszy się, że zaczynam się rozwijać. Ja powiedziałam, że chyba pisanie stanie się moją nową pasją i mam nadzieję, że będę się sprawdzała, bo nie lubię jak mi coś nie wychodzi i na pewno się nie poddam. Jack bardzo się z tego ucieszył. Później rozeszliśmy się na swoje lekcje i resztę dnia w szkole spędziliśmy osobno. Nowinę o gazetce napisałam też tacie, który był ze mnie ogromnie dumny.

Po skończonych lekcjach, jak obiecywałam, poszłam na trening Jack'a i chłopaków. Oczywiście znowu musiałam iść z nosem w telefonie, bo przerwy są tak krótkie, że nie nadążałam sprawdzać powiadomień, a musiałam koniecznie sprawdzić Twittera, bo cała szkoła mówiła o tym, że Kylie Jenner urodziła, ale wróćmy do tematu. Schodziłam po tych nieszczęsnych schodach z telefonem w ręku i ni stąd ni zowąd pojawił się jeszcze jeden schodek. Runęłam na ziemię nie wiedząc co się dzieje i błagając w myślach, żeby zamiast pobitego ekranu w telefonie mieć poobijaną kotkę. Nagle zobaczyłam jak ktoś podaje mi swoją rękę, żebym mogła wstać. Bez namysłu za nią chwyciłam i stanęłam na równe nogi. Ku mojemu zdziwieniu przede mną stał roześmiany Nate. Od reszty chłopaków Nate różnił się tylko tym, że miał blond włosy i niesamowicie piękne niebieskie oczy, które mogłabym oglądać codziennie i to pod lupą dla lepszego efektu. Miał jednego brata, którego kiedyś uczyłam angielskiego. 

- Dzięki Nathan. - Powiedziałam, strzepując z siebie piach i resztki godności. 

- Nie ma za co mała. Następnym razem patrz pod nogi, bo nie zawsze będę tak blisko. 

- Masz rację, powinnam bardziej uważać. Trzymaj się. - Rzuciłam na pożegnanie. 

Nie zwracając uwagi na słowa wypowiedziane przez Nate'a, poszłam na boisko, gdzie grali chłopacy. Kiedy Jack skończył trening i poszliśmy do mojej ulubionej cukierni na lody. Zrobiliśmy trochę więcej kilometrów, bo kawiarnia była w Los Angeles. Przeszliśmy się po mieście i wróciliśmy do domu, zjadłam kolację i od razu usiadłam do nauki, Jack w pokoju siostry przeglądał coś w telefonie. Kiedy przyszła Jenna, opowiedziała nam jak minął jej pierwszy dzień. Okazało się, że w młodszych klasach dalej ja i Jack byliśmy bardziej popularni od pierwszego dziecka Kylie Jenner. Wieczorem Jack powiedział, że idzie się zobaczyć z kolegą, bo ma mu coś do oddania. Ja uczyłam się do późnego, Jenna czytała książkę, a ich mama gotowała obiad na następny dzień. W międzyczasie dzwonił do mnie mój tata pokazać jak pracuje. Około północy wszyscy położyliśmy się spać.

Just friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz