6

10.8K 319 177
                                    

- Już idę!

Pociągnęłam za klamkę i już chciałam biec w stronę samochodu, kiedy nagle zderzyłam się z czymś twardym. Była to umięśniona klatka Jack'a. Odbiłam się od niej jak piłka i spojrzałam w górę, w jego czekoladowe, przepełnione szczęściem oczy.

- Ładnie wyglądasz. - powiedział cicho do mojego ucha, a ja poczułam jak się rumienie, co nie zdarzało się często.

Wsiedliśmy do czerwonego Porsche, które po chwili jechało z prędkością studwudziestu kilometrów. Może i się nie znam, bo z prowadzeniem samochodu mam tyle wspólnego co z rozumieniem języka chińskiego. Czyli nie, ale jednak wydawało mi się, że jedziemy trochę za szybko, więc postanowiłam zwrócić mu uwagę.

- Jack! Zwolnij! Tu jest ograniczenie do dziewiedziesięciu. - zaczęłam panikować.

- Przyznaj, że się boisz. - Jack zaczął się droczyć.

- Nie boję się! - odpowiedziałam jak najszybciej, byleby nie wyjść na tchórza.

Chwilę później auto wjechało na pustą drogę, a ja poczułam jak coraz bardziej wbijam się w fotel. Odruchowo chwyciłam za coś, co okazało się być udem Jack'a. Zacisnęłam swoje palce coraz bardziej i cicho pisnęłam, widząc, że samochód pędzi z prędkością dwustu kilometrów.

- Jack. Jednak się boję - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak posłał mi cwany uśmiech i zwolnił.

- Od razu lepiej.

- Jeszcze się boisz? - Zapytał patrząc się przez chwilę na mnie, a później jego wzrok wrócił na drogę.

- Nie, a dlaczego pytasz? - zapytałam z zaciekawieniem.

- Bo coraz bardziej wbijasz mi paznokcie w nogę. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale trochę boli. - Uśmiechnął się i cały czas wzrok wlepiony miał przed siebie.

- Przepraszam. Nie chciałam. - zabrałam rękę i szybko spuściłam wzrok na swoje buty, czując jak zalewa mnie fala zażenowania. Jack jednak nie dał za wygraną, złapał mnie za rękę i z powrotem położył na swoim udzie.

- Tak jest dobrze. - Odparł uśmiechając się. 

Po chwili czułam się już swobodnie i zaczęłam robić szlaczki na kolanie przyjaciela. Parę minut później byliśmy już w salonie fryzjerskim, który nie był duży i mieścił się na obrzeżach miasta. Lubiałam tam chodzić, bo pracowała tam wspaniała hiszpanka i tylko ona wiedziała co robić z moimi długimi do pasa, kręconymi włosami. Zwróciłam się do Jack'a, żeby pokazać gdzie ma na mnie poczekać.

- Poczekaj tutaj. - Wskazałam głową na kanapę w korytarzu. Chwilę później fryzjerka kazała mi usiąść na fotel. Zważając na to, że kompletnie nie miałam pomysłu co zrobić z moimi włosami, powiedziałam, żeby robiła co chce. W końcu raz się żyje!


- Może być? - Zapytała się mnie młoda dziewczyna. Ja przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam, że moje włosy są lekko przycięte i miałam też delikatna grzywkę po obu stronach głowy, która sięgała do połowy twarzy.

- Są wspaniałe! Dziękuję! - Powiedziałam zachwycona.

Wstałam z fotela i szybko poszłam zapłacić. Następnie skierowałam się do pomieszczenia, w którym Jack grał na telefonie. Oczywiście mogłam mówić i mówić, bo miał słuchawki, więc nawet nie usłyszał jak go wołam. Kopnęłam go w kolano i od razu spojrzał się na mnie. Zdjął słuchawki, telefon schował do kieszeni i lekko otworzył usta ze zdziwienia. 

Just friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz