5

9.9K 323 7
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne, przez nie do końca zasłoniętą roletę. Podciągnęłam się na łokciach i usiadłam na brzegu łóżka. W głowie jeszcze mi się kręciło i czułam, że bardzo chce mi się pić. Chwilę później wszystko zaczęło mi się przypominać. To jak moja przyjaciółka Stella nawijała o studiach, na które chce pójść, jak Max mówił o tym chłopaku, z którym widziałam go w kawiarni. Przypomniało mi się to ile wypiłam i najgorsze chyba to, że całowaliśmy się z Jack'iem. Rzeczywistość potrafi zdołować do tego jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiego kaca. Na dworze mocno świeciło słońce, więc wydawało mi się, że jest gorąco, jak to zwykle w Kalifornii bywa. Okno w pokoju było uchylone, a do środka wpadało świeże powietrze. Rozejrzałam się chwile po dobrze znanym mi pomieszczeniu, szukając swojego telefonu. Kiedy go zauważyłam, leżał na białym stoliku nocnym, podłączony do ładowania. Przetarłam oczy wierzchem dłoni i zgarnęłam go jednym ruchem ręki. Odkryłam kołdrę, siadając i opierając plecy o zimną ścianę. Szybko zerknęłam na ekran telefonu, który wskazywał godzinę dziewiątą czterdzieści. Ponownie nacisnęłam środkowy przycisk na dole telefonu, a gdy ten już się zapalił, uśmiechnęłam się do ekranu. Dokładniej do tapety, która ukazywała mnie i Jack'a z czasów dzieciństwa. Chwilę później do moich nozdrzy dobiegł wspaniały zapach jedzenia, który był coraz bliżej. Po chwili w drzwiach zobaczyłam dobrze zbudowanego bruneta, w samych bokserkach, który szeroko się uśmiechał. Przesunęłam się w bok i ręką poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak z tacą w ręku podszedł i zajął wyznaczone miejsce. Przez chwilę jeszcze próbowałam oszacować czy jedzenie nie zwróci się tak szybko jak je zjem, ale uznałam, że jestem za bardzo głodna i co będzie to będzie.

- Czy śpiąca królewna raczyła już się obudzić? - Zapytał siadając. Uśmiechnął się do mnie i skrzyżował nogi.

- Z chęcią pospałabym jeszcze godzinkę. - Ziewnęłam, posłałam mu smutny uśmiech i spojrzałam na tacę ze smakołykami.

- Jesteś jakaś nie w humorze czy mi się wydaje? Wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć co się stało. Nie obiecuje, że ci pomogę, bo jak dobrze wiesz jestem egoistycznym chamem, ale mogę spróbować - Zaczęliśmy się śmiać, bo oboje wiedzieliśmy, że to co mówi to w stu procentach prawda, więc podałam mu telefon i pokazałam nową tapetę. 

Jack chwycił za mój telefon i uśmiech w raz z dołeczkami, które tak cholernie ładnie wyglądały na jego twarzy, tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął, a jego oczy zrobiły się szkliste. Zdjęcia to najpiękniejsze wspomnienia. Podobają mi się nawet te, które mam z mamą, bo wtedy liczyło się tylko to, że jestem szczęśliwa i nie martwiłam się, że za kilka lat diametralnie się to zmieni. 

- Wiesz, że to jest najwspanialsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem? - Uśmiechnął się smutno patrząc na mnie, ale w jego oczach dało się też zauważyć szczęście.

- Pamiętasz ten plac zabaw? - Zapytałam nie chcą zmieniać tematu, chociaż temat uczuć był dla mnie dosyć niekomfortowy.

- Oczywiście, że tak! - Odparł od razu Jack.

- Dalej tam jest. Znalazłam ostatnio w necie naszą starą koleżankę, która mieszkała w tym samym wieżowcu co my i właśnie pisałyśmy o tym miejscu. Mówiła, że w Nowym Yorku dużo się zmieniło i była zdziwiona, że tego placu też nie wyburzyli. Chociaż teraz to miejsce bardziej ćpunów niż dzieci, dalej chciałabym je kiedyś odwiedzić. Można powiedzieć, że się tam poznaliśmy. 

- Masz rację, poznaliśmy się w piaskownicy. Wolałaś bawić się samochodami, a nie lalkami, dlatego zwróciłaś moją uwagę. Kto by pomyślał, że trzynaście lat później dalej będziemy przyjaciółmi do tego dalej mieszkającymi koło siebie, tylko w innym mieście. Chcesz zobaczyć moją tapetę? - Zapytał zaciekawiony.

Nic nie odpowiadając wyrwałam mu telefon z ręki. Uśmiechnęłam się do ekranu, a później przeniosłam wzrok na Jack'a. Zdjęcie ukazywało mnie zajadającą się w Nowy Rok pączkami. Tylko Jack'owi tak ufałam. Tylko on mógł mieć ustawione takie zdjęcie na swoim telefonie. Liczyłam na to, że dużo osób 

- Ohh... jest cudowne! - Powiedziałam, śmiejąc się między słowami i przypominając sobie tamten dzień.

- Czas na śniadanie! - Powiedział z radością w głosie i klasnął w dłonie.

- Tak jest panie Petterson! A więc... co my tutaj mamy? - Spojrzałam na tackę stojąca przede mną i zaczęłam się ślinić widząc te pyszności.

- Zrobiłem ci naleśniki z syropem klonowym. Wiem, że takie lubisz najbardziej. - Uśmiechnął się i podał mi sztućce.

- A ty nie jesz? - Powiedziałam wpychając duży kawałek do ust.

- Już jadłem.

- O matko! - Wydarłam się prawie na cały dom.

- Co?! - Zapytał przerażony Jack.

- Jakie to dobre! - Wskazałam na naleśniki i wbiłam kolejny kawałek na widelec.

- Cieszę się, że ci smakuje. Tak ap ropo to co dzisiaj robimy?

- Mam fryzjera o trzynastej. Pojedziesz ze mną? Bo chyba Twoja wspaniała siostra postanowiła nie wrócić na noc i przy okazji mnie wystawić.

- Na to wygląda. Mama już sobie z nią odpowiednio porozmawia. Jak tylko kiedyś wróci od tego palanta z którym się teraz spotyka. To może później galeria?

- Nie odmówię. A teraz jak kiedyś, wrócę do domu w twojej koszulce. - Uśmiechnęłam się.

- Okej.

- Kiedyś ci ją oddam. To bądź u mnie o dwunastej trzydzieści.

- Nie ma problemu.

Dokończyłam śniadanie, chwilę jeszcze porozmawialiśmy i poszłam do swojego domu, który był tuż za płotem. Przez ten czas nakarmiłam jeszcze koty, które błąkały się po okolicy. Zawsze chciałam mieć swojego, ale tata mówił, że to za duże zobowiązanie. Czasami zapominałam nawet o swoim istnieniu i potrafiłam nie jeść przez dobę to co to by było gdybym miała jakieś zwierze pod opieką, chociaż mam nadzieję, że jednego dnia się to zmieni. Na pewno jak będę już sama mieszkała będę miała zwierzaki. Poszłam jeszcze zjeść coś przed fryzjerem i przebrałam się w spódniczkę co było dosyć dziwne, ale ostatnio miewam jakieś dziwne dni i robię dziwne rzeczy. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jack'a dochodzący z zewnątrz. Kiedy dalej nie wychodziłam zaczął na mnie trąbić. Chwyciłam torebkę i zbiegłam po schodach, patrząc na każdy stopień, żeby po drodze nie wybić sobie zębów, bo nie miałam w planach wizyty na pogotowiu.  

Just friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz