Rozdział 7

100 7 18
                                    

Prośba autorek: Przeczytajcie poprzednie rozdziały jeśli tego nie zrobiliście, bo historia nie będzie miała sensu ;)

*Nana*

- Ugh... ludzie nie mają co robić o tej porze, tylko się muszą drzeć. - powiedziałam wkurzona.

- Ja nie wiem co im odwala... - odpowiedziała mi Kath.

Spojrzałyśmy na siebie i powiedziałyśmy w tym samym momencie:

- Idziemy to sprawdzić.

Narzuciłyśmy szaty na nasze piżamy i wyszłyśmy z dormitorium, uprzednio zabierając różdżki.

- Lumos. - szepnęłam i oświetliłam nam korytarz, a Kath zrobiła to samo.

Dotarłyśmy do Pokoju Wspólnego, ale tam nikogo nie było. To znaczy, że krzyk pochodził z korytarza. Katherine skinęła głową w stronę drzwi i ruszyła w ich kierunku, a ja poszłam za nią.

Wyszłyśmy na korytarz oświetlony przez pochodnie. Było mi zimno w stopy, bo nie zdążyłam założyć żadnych butów. Najwyraźniej przystanęłam na chwilę, bo Katherine chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę jęków.

Gdy podeszłyśmy bliżej, zauważyłam, że to drobna blondwłosa dziewczyna, wyglądająca na mniej więcej czwarty rok. Schyliłam się i odgarnęłam jej włosy.

- Skądś ją kojarzę. - powiedziała Kath i pochyliła się nade mną.

- Ja też. - powiedziałam i mnie oświeciło. - To ta młoda z Ravenclaw. Emily, chodzi na czwarty rok.

- Aha fakty... - nie zdążyła dopowiedzieć, bo usłyszałyśmy kroki i głosy.

Nauczyciele. Ledwo uniosłam głowę, a zobaczyłam nad sobą dyrektora i wszystkich nauczycieli, włączając w to panią Pomfrey. Co jak co, ale chodzą to oni szybko. Poczułam, że Kath się podnosi i prostuje, więc zrobiłam to samo.

- Emm... dobry wieczór. - powiedziałam, bo chciałam przerwać tą dziwną ciszę.

- Panno Nott, panno Malfoy co wy TU robicie o TEJ porze?! - zapytała profesor Weasley (podkreślając te dwa słowa) i uśmiechnęła się uprzejmnie. Przemiła kobieta.

- Tak właściwie to... - zaczęłam.

- To wasza sprawka? - spytała Pomfrey, wskazując na dziewczynę

- ...usłyszałyśmy krzyki i przyszłyśmy sprawdzić o co chodzi. - dokończyłam.

- Kolejny atak i kolejny raz jesteście w miejscu zdarzenia. Obie. A może to wy jesteście sprawcami? Myślę, że póki co to należy się szlaban! - powiedział nauczyciel od Historii Magii. Phi!

- Że co ku...kurcze?!?! - powiedziała Kath.

- Myślę, że trzeba to omówić w moim gabinecie. Możliwe, że te panny mają informacje albo do czegoś się przyznają. - powiedział dotychczas milczący dyro. - Pani Pomfrey, proszę przenieść pannę Blakespon do Skrzydła. - zwrócił się do kobiety klęczącej nad Emily. - A resztę proszę za mną.

Wymieniłyśmy z Katherine spojrzenia, ale nic nie powiedziałyśmy.

Po chwili byłyśmy już pod gabinetem dyrektora i wchodziłyśmy. Kiedy przekroczyłam próg zauważyłam, że w pokoju są już prefekci i synowie dyrektora. Choć nie wiem po co tu James i Albus, ale dobra.

Czekajcie, te brązowe włosy...

- Lottie! - krzyknęłam i podbiegłam do niej, przytulając ją.

Byłam prawie tego samego wzrostu co ona, więc bez problemu mogłam spojrzeć w jej oczy, ale Kath, która była wyższa od nas obu miała troche trudniej.

More than Magic || HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz