Rozdział 3

116 11 16
                                    

*Kath*

Jest dopiero 1:30, a Lotta już poszła. Zawsze zostawała na noc. Coś mi tu śmierdzi i to nie "mój" hipogryf.

Po pięciu minutach postanowiłyśmy z Naną pójść za Lottą.

Gdy doszłyśmy do jednej ze ścian, zobaczyłyśmy Teddy'ego Lupina.

- Cześć Teddy! - krzyknęłam. - Nie widziałeś tu może małej, chudej, niebieskookiej szatynki?

- W sensie, że Lotty? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Tak, przed chwilą uwolniłem ją od twojego brata.

- Lucasa czy Scorpiusa? - wtrąciła Nana.

- Scorpiusa.

- A co mój kochany braciszek takiego robił, że musiałeś uwolnić Lottę?

- Nie widziałem dokładnie, ale wiem, że nie była to zwyczajna rozmowa dwójki znajomych na korytarzu, bo ona nie dotykała stopami ziemi, a on był zdecydowanie za blisko.

- Dobra dzięki, cześć. - krzyknęła Nana i razem udałyśmy się w stronę dormitorium Lotty.

Gdy byłyśmy już pod jej pokojem, zwolniłyśmy tempa i podeszłyśmy do drzwi po czym wystukałyśmy nasz specjalny sygnał i już po chwili w drzwiach stała niebieskooka.

- Lotta, możemy pogadać? - zapytała cicho Nana.

Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wyszła na korytarz i zamknęła drzwi za sobą.

- Co wy tu robicie? - zdziwiona Melafuss podeszła do okna.

- Lotta, powiedz mi czy mój brat coś Ci zrobił?

- Yyy... nie! A co by miał mi niby zrobić?

- Lotta? - zapytała podejrzliwie Beth.

- Nie, nic mi nie zrobił!

- Spokojnie. My po prostu wiemy do czego on jest zdolny i nie chcemy by coś Ci się stało. - powiedziałam.

- Nic mi nie jest. Dajcie sobie spokój. Idę spać! Zostawcie mnie. - Lotta pociągnęła za klamkę, otworzyła drzwi i weszła do pokoju robiąc wielki hałas przez trzaśnięcie.

- Nie wydaje Ci się, że Lotta zachowywała się trochę dziwnie? - rozpoczęła cicho Nana.

- Tak, to do niej niepodobne. - powiedziałam po czym udałyśmy się do naszego dormitorium.

~~~~~~~

Rano obudziłam się bardzo niewyspana. W sumie razem z Naną poszłyśmy spać po 5 rano, a teraz jest 7. Oczy mi się same zamykały.

- Nana, ty też masz taki kiepski humor? - zapytałam, przecierając oczy.

- Tak.

Powolnym ruchem zrzuciłam z siebie kołdrę i momentalnie poczułam falę zimna, więc z powrotem się przykryłam.

- Ja nigdzie nie idę! - krzyknęłam.

Wtedy zobaczyłam nad sobą twarz Nany i w ciągu kilku sekundy leżałam na ziemi.

- Jesteś pojebana. - powiedziałam wstając z ziemi.

- Tak, wiem. Ale za to mnie kochasz.

- Ta, jasne.

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne jeansy z dziurami na kolanach i czarną, obcisłą bluzkę sięgającą do pępka, po czym ubrałam się w ten zestaw. Narzuciłam na siebie jeszcze moją szatę ze Slytherinu. Rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, a na końcu jeszcze się pomalowałam.

Wyszłam z pokoju zostawiając Nanę samą, bo postanowiłam, że muszę pogadać z moim bratem.

Gdy doszłam do pokoju Scorpiusa, otworzyłam drzwi bez pukania, bo byłam tu nieraz i dobrze znałam wszystkich mieszkańców.

- Ej Scorpius! Co ty wczoraj odpierdoliłeś?! - wydarłam się na cały pokój.

- Co ja odpierdoliłem?! - podskoczył na łóżku, gdy usłyszał mój głos.

- No ja nie wiem! Ty powinieneś wiedzieć!

- Ale o co Ci chodzi?!

- No o Lottę!

- Aaaa... to nic.

- Nie, gdzie tam! Takie nic, że aż Cię Teddy musiał zaklęciem powstrzymywać. - powiedziałam lekko poirytowana.

- No to nie moja wina, że facet ma problem. My sobie tylko rozmawialiśmy.

- Yhm... tak bardzo rozmawialiśmy, że Lotta nie dotykała stopami ziemi.

- Bo... siedziała na parapecie.

- Tam była ściana, a nie parapet, cwelu!

- No dobra może trochę obok parapetu się opierała.

- Tam nie ma parapetu!

- Nic jej nie jest, więc co się czepiasz?!

- Ale... - w tym momencie przypomniałam sobie, że zaraz jest śniadanie i nie dokańczając zdania wyszłam z pokoju, i czym prędzej pobiegłam do Wielkiej Sali.

Otworzyłam wrota prowadzące do Wielkiej Sali i w chwili wejścia do niej wszystkie głosy ucichły, a wszystkie pary oczy zostały zwrócone ku mnie.

- Panno Malfoy, jesteś spóźniona na śniadanie, w pierwszy dzień. - powiedział dyro. Salazarze, jak ja nie lubię tego gościa. - A gdzie się podziewa twój brat Scorpius?

- Jest w pokoju. - powiedziałam siadając koło Nany.

- A dlaczego nie tu?

- A skąd ja to mam wiedzieć?! Może nie jest głodny?!

- Nie tym tonem. A poza tym dobrze wiesz, że śniadania są prawie zawsze obowiązkowe, nie mówiąc już o pierwszym dniu szkoły.

Nie zwracając uwagi na dyra zabrałam się za jedzenie i rozmawianie z wszystkimi dookoła przy okazji sprawdzając nowy plan lekcji.

~~~~~~~

Zaraz pierwsza lekcja zgadnijcie z kim?! Oczywiście, że z moim ojcem! A zgadnijcie czego będzie uczył?! Obrony przed czarną magią! No tak, przecież to jest bardzo mądre, żeby zatrudnić mojego ojca na nauczyciela OPCM! No zajebiście!

Weszłam powolnym krokiem do klasy i zajęłam miejsce w ławce z Naną i Lottą. Wszyscy nauczyciele wiedzieli, że my siedzimy w trójkę, w dwuosobowych ławkach. Takie życie.

- Dzień dobry, klaso. - wszedł mój ojciec i przystanął obok naszej ławki. - A wy znowu razem?

- Tak. - powiedziałyśmy chórem.

Mój tata tylko kiwnął głową i podszedł do biurka rozpoczynając lekcję.

Oczywiście jak tylko się odezwała któraś z naszej trójki to zaraz mamy być cicho, bo będą minusowe punkty albo dla Slytherinu, albo dla Gryffindoru, a jak odzywali się Potter'owie to było spoko.

Morgano, jak mnie wkurwia to, że oni zawsze mają "taryfę ulgową".

Jestem tu dopiero pierwszy dzień po wakacjach, a już mam ich dość!

Najgorsze jest to, że zajęcia z OPCM będą 3 razy w tygodniu! Ja nie wiem, dyro musiał się czegoś nachlać, że wybrać mojego ojca na nauczyciela! Przecież oni się tak nienawidzili, a teraz co?! BFF!

Jakby tegobyło mało następną lekcją są Eliksiry.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Hejka!
Z góry uprzedzam, że jeśli chodzi o mnie to rozdziały nie będą takie długie jak u Nany i Lotty, bo jestem leniem.
Tak, w naszym opowiadaniu śniadania są obowiązkowe.
No takie życie!

Love :*

More than Magic || HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz