Rozdział 11

65 4 3
                                    

*Lotta*

Wpadłam do Pokoju Wspólnego zaraz po Lily. Pomimo takiej ilości ludzi panowała tu harmonia. Każda osoba zajmowała się swoją częścią prac. Fred i Molly dyskutowali o czymś w rogu pokoju. Lucy i Roxane wymachiwały różdżkami zmieniając wystrój pomieszczenia. Rose stała z James'em koło barku ustawiając butelki i wyczarowywując kubki i kieliszki. Było tu jeszcze kilka osób robiących inne rzeczy - wszyscy tak samo podekscytowani. Z tego co wiem to impreza była tylko dla dwóch ostatnich roczników z wyjątkami takimi jak Lily, Hugo czy Louis.

- Hejka! - powiedziałam do wszystkich tu zgromadzonych.

Patrzyli na mnie i Lilę, uśmiechneli się i pomachali. Ruda poszła do dziewczyn ze swojego rocznika, a ja skierowałam się w stronę Albusa, który jako jedyny nic nie robił - tylko leżał rozwalony na kanapie, leń, jak to Albus.

- Wstawaj i do roboty! - usiadłam na jego nogach i się rozłożyłam.

- Nie, a tobie nie za wygodnie? - spytał zdenerwowany, coś sie musiało stać.

Albusa traktowałem jak brata, znam go tyle samo co Kath i Nanę.

- W sam raz, a co się stało? - spytałam z troską.

- Nic. - odburknął chłopak. Był jeszcze gorszy niż baba. Dwa razy bardziej irytujący i był najbardziej humorzastą osobą jaką znam.

- Jak nie chcesz życiowej mądrości i porady od kobiety to nic tu po mnie. - wstałam i wolno stawiałam kroki wiedząc, że i tak mnie zachwile zawołała.

- Czekaj. - na jego słowa stanęłam i obróciłam sie o 180°. - Jak mam poderwać dziewczynę?

- CO?!? - mojego szoku niedało się ukryć, szkolny podrywacz i na dodatek dumny Albus pyta się jak poderwać dziewczyne. Moje zaskoczenie zmieniło się w śmiech.

- Nie śmiej się, serio pytam.

- Skąd mam wiedzieć nigdy nie podrywałam dziewczyny - obydwoje zaczęliśmy się śmiać. - a tak na serio to wszystko zależy od tego jaka to jest dziewczyna.

- Ładna... znaczyy eee... brzydka.

- Al, chcesz poderwać dziewczyne, która Ci się nie podoba? Może powiedz mi, że jest głupia i nie fajna?

- No... znaczy niee, jest okay. - powiedział z grymasem na twarzy i z widoczną nie chęcią.

- Z charakteru do kogo jest najbardziej podobna z osób, które dobrze znam?

- Do Katherine.

~~~~~~~

Oglądałam w lustrze efekt końcowy.

Ubrałam sukienkę - jej górna część była półprzeźroczysta i pokryta białymi plamkami, dolna część zaczynała się w pasie. Była różowo-łososiowa i pokryta tiulem. Na końcach moich bladych nóg znajdowały się szaro-kremowe buty na obcasie i takiego samego koloru miałam torebeczkę. Rękę zdobił mi biały mugolski zegarek, który dostałam od rodziców i kilka szarych bransoletek. Brakowało tylko mojego naszyjnika, który nosiłam zawsze lecz teraz nie mogłam go znaleźć, mam nadzieje, że go nie zgubiłam. Makijaż nie różnił sie od tego na co dzień - usta umalowane błyszczykiem koloru jasnego różu, trochę przypudrowana twarz by moje piegi zniknęły i długie rzęsy, lecz Lily namówiła mnie jeszcze na szaro-błyszczący cień, przez który jak to nazwała "wyglądam bardziej atrakcyjnie". Szczerze mówiąc moje duże, błękitne oczy lubiałam w sobie najbardziej.

Zaczęłam się nawet przezwyczajać do moich białych piór. Dzisiaj z kosmyków, które spadały mi na twarz zrobiłam dwa warkocze - po jednym z każdej strony następnie spięłam je w taki sposób, że wyglądało to jak jeden warkocz, który owinął mi się wokół głowy, pozostałe włosy wyprostowałam.

More than Magic || HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz