Rozdział 4

342 26 1
                                    

Louis

 A więc ma na imię Harry. Śliczne imię pasujące do osoby.Uśmiechnąłem się widząc jego plecy jak odchodził. Po chwili przyszli już moi kumple.Spojrzałem na zegar który wskazywał na 2:00 rano. "Ale ten czas szybko leci" pomyślałem.                                                                                                                         -Dobra chłopcy chodźmy już do domu- powiedziałem do nich a oni przytaknęli -Śpicie dzisiaj u mnie?-zapytałem.                                                                                                                                               -Jasne!-odpowiedzieli uśmiechnięci. Więc ruszyliśmy razem w stronę mojej willi. Mam nadzieje że jeszcze spotkam Harre'go i lepiej go poznam.

Harry

Wróciliśmy do ośrodka i poszliśmy spać.Zasypiałem myśląc o Louis'ie i jego pięknych niebieskich oczach."Mam nadzieje że znowu go spotkam"i z tą myślą zasnąłem. Weekend minął nam bardzo szybko na siedzeniu w pokoju i oglądaniem filmów. Zanim się obejrzeliśmy już musieliśmy iść do piekła zwanego potocznie szkołą.                                                                                                                -Piiiip,piiiip-wstałem z łóżka o dziwo razem z budzikiem Look'a który zazwyczaj mnie nie budzi. Podparłem się rękami i odrazu tego pożałowałem.Rany na moich nadgarstkach otworzyły się i zaczęły niemiłosiernie piec.Wstałem szybko z łóżka i poszedłem do toalety wcześniej biorąc ubrania.Ubrałem się i zmieniłem bandaże ,wyszedłem i przywitałem się z Look'iem który zdziwiony odpowiedział.                                                                                                                                                            -Boże stary czy ty jesteś chory?Zazwyczaj budzę cie pół godziny, a i tak to jest ciężka praca.-przewróciłem tylko oczami i ruszyłem na dół gdzie krzątała się nasza wychowawczyni i reszta dzieciaków. Po chwili gdy ubierałem kurtkę na dół zszedł Look.                                                                                                                                                                               -Ej, chciałeś pójść beze mnie?-zapytał i ze śmiechem uderzył mnie w ramię.                                          -Bez ciebie?Wżyciu przecież nie mogę bez ciebie żyć.-powiedziałem poważnie, a po chwili obydwoje się śmialiśmy,wychodząc z budynku.Po kilku minutach byliśmy już w szkole gdzie poszliśmy odrazu do klasy w której mieliśmy lekcje.Ucieszyłem się bo nigdzie nie widziałem Liama i jego kumpli."Może dzisiaj dadzą nam spokój" pomyślałem. Jak ja się wtedy myliłem...


 Nie Odchodz-Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz