Rozdział 5

338 27 1
                                    

Louis

 Weekend spędziłem razem z Nill'em i Zayn'em na graniu na konsoli i oglądaniu filmów. Nim sie obejrzeliśmy a już musieliśmy iść do szkoły. Moje myśli nadal krążyły nad lokatym chłopaku z baru,miałem nadzieje że nic mu nie jest i nie wpakował sie w żadne więcej kłopoty.W niedziele wieczorem pożegnałem się z chłopakami i poszedłem spać. Rano jak codziennie ubrałem sie i zjadłem śniadanie po czym ruszyłem na uczelnie. Po tych wszystkich nudnych wykładach poszedłem do domu przez park a to co zobaczyłem pod jednym z drzew przeraziło.Siedział tam chłopak o którym cały czas myślałem, a z jego nadgarstków płynęła krew.                                                             -Harry, co ci się stało??!!-zawołałem. A chłopak przestraszony podniósł głowę i wtedy zobaczyłem że po jego policzkach płyną łzy. Podszedłem bliżej a chłopak chciał się cofnąć w tył ale za jego plecami było drzewo. Uklęknąłem niego, a on opuścił głowę w duł. Wziąłem jego nadgarstek a chłopak drgnął przestraszony. Na jego nadgarstkach było mnóstwo starych jak i nowych ran, wtedy przytuliłem do do siebie a on rozpłakał się jeszcze bardziej. Głaskałem go po jego pięknych lokach dopóki nie uspokoił się, a wtedy odsunąłem się troche od niego wycierając łzy z policzków. A wtedy zobaczyłem na nich siniaki .

Harry                                                                                                                                                                          Znowu to zrobili,znów mnie pobili i poniżali. Tylko dlatego że jestem sierotą, a do tego gejem. Pobiegłem szybko do parku plącząc,i usiadłem pod drzewem zrzucając plecak z ramion. Wyciągnąłem z niego moją najlepszą przyjaciółkę, żyletkę. Wiem że będę tego później żałować ale nie umiem sobie bez tego poradzić. Pierwsza kreska-za to że nie umiem się obronić,druga-za to że nie umiem z tym skończyć, trzecia- za to że muszę żyć i ostatnia czwarta- że nie potrafię skończyć ze swoim marnym życiem. Siedziałem tak jeszcze kilka minut po czym usłyszałem znajomy głos. Przestraszony podniosłem głowę i zobaczyłem...Louis'a który cały dzień krążył po mojej głowie. Mężczyzna zaczął do mnie podchodzić a ja jak najprędzej chciałem się cofnąć ale niestety za mną było drzewo. Lou uklęknął przy mnie i chwycił mój poraniony nadgarstek, przez co drgnąłem i spuściłem głowę, zdziwiłem się gdy mnie przytulił i wybuchnąłem jeszcze większym płaczem , a on po prostu głaskał mnie po głowie dopóki się nie uspokoiłem. Po chwili uniósł moją głowę do góry i starł łzy przez co zobaczył znajdujące się na nich siniaki które powstały po dzisiejszym pobiciu. Było mi wstyd za to w jakim stanie mnie widzi, a on po prostu pocałował mnie w czoło przez co moje serce zabiło szybciej. I już wtedy wiedziałem że zakochałem się w nim.                                                    -Kto skrzywdził cię tak mocno, że zacząłeś się ciąć?-szepnął a ja znowu opuściłem głowę,a po chwili powiedział coś przez co się zarumieniłem-Taki piękny chłopak nie zasługują na to żeby go krzywdzić. Owinął moje nadgarstki bandażem który znalazł dziwnym trafem w swoim plecaku po czym powiedział.                                                                                                                                                              -Chodź odprowadzę cie do domu.-po czym dodał gdy widział moje wąchanie -Nie puszcze cię nigdzie samego- a ja tylko westchnąłem i pokiwałem głową wstając z jego pomocą. I razem ruszyliśmy w stronę sierocińca. Byłem trochę zły że będzie wiedział że jestem sierotą, ale i tak nic z tym nie mogę zrobić.Gdy dotarliśmy ruszyłem w stronę drzwi a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony a zarazem smutny. Zadzwoniłem do dzwonka ponieważ zapomniałem kluczy a po chwili otworzyła pani Róża(nasza wychowawczyni).                                                                                                                                    -O matko Harry co ci się stało?!-wrzasnęła i nie dając mi odpowiedzieć zwiesiła sie do Louis'a -Bardzo dziękuję za przeprowadzenie go z powrotem , a teraz chodź Harry opatrzymy cię.                                    -Cześć-powiedziałem cicho i poszedłem do środka razem z panią Różą.

Następny rozdział pojawi się jutro. Proszę o zostawianie laików i komentarzy.

 Nie Odchodz-Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz