Harry
Postanowiłem pujść na spacer, od jakiegoś czasu zastanawiam sie jak wyglądało by moje życie gdyby Lou mnie nie zabrał. Czy nadal bym żył? Pewnie nie. Tak sie zamysliłem iż nie zauważyłem że ktoś zamną idzie i gdy już sie zorientowałem było za puźno, przyłożyli mi jakąś dziwnie pachnącą szmatke do nosa i po chwili szamotania odpłynołem w niespokojne objęcia morfeusza.............. ..................,.....................................
Kiedy sie obudziłem z przykrościom zauważyłem że to nie był sen a ja leże w jakimś ciemnym pomieszczeniu przypięty do starego materaca. Rozglądałem sie, i gdy chciałem zawołać czy ktoś tu jest... dżwi otwożyły sie i wszedł przez nie jakiś mężczyzna.
- Ooo! Widze że już sie obudziłeś. Bardzo dobrze bo miałem już zacząć eksperymęty, dzieki temu bede miał więcej frajdy z słuchania twoich krzyków!- powiedział zachrypniętym i zadowolonym głosem.- Chłopaki chodźcie i bierzemy go na sale operacyjną- krzyknął po chwili a ja z przerażeniem zauważyłem że nie umiem się ruszyć i to nie przez łańcuch.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego nie możesz się ruszyć- rzekł mężczyzna jakby czytając mi w myślach- to przez substancje kturą ci podali gdy tu przyjechałeś, dzięki niej nie możesz też mówić przez około 3 gdz. No dobra bierzmy go może tym razem eksperymęt nam wyjdzie!
Mężczyźni podeszli do mnie a ja z przerażeniem mogłem tylko patrzeć co się dzieje nie zdolny do wykonanie najmniejzzego ruchu. Po chwili położyli mnie na łużku w jakiejś białej sali i nałożyli maske z której leciał jakiś dziwny gaz przez który zachciało mi sie spać.
- Postanowiłem sie nad tobą ulitować więc bądź wdzięczny większość eksperymętów wykonuje na żywca. A teraz śpij a ja sie tobą zajme.- nie mogłem się temu sprzeciwić chociaż walczyłem usilnie starając się nie zasnąć nie udało mi sie to i po chwili byłem już w krainie morfeusza....Louis
Powoli zaczynam się martwić dochodzi już 19 a loczka nadal nie ma. Od początku nie podobał mi sie pomysł aby sam poszedł a gdy się zgodziłem on nie wraca do domu. Postanowiłem że zadzwonie do niego.
- Kórwa!! Poczta głosowa!!- odłożyłem telefon i postanowiłem że zaczekam jeszcze dwie godziny po czym zadzwonie na policje. Bedą musieli go szukać bo nie wzioł swoich leków i może mu sie stać krzywda....
2 godziny puźniej.
Nadal go nie ma... Chwytam za telefon i wybieram numer policji.
- Dzień dobry z tej strony posterunkowy Pszczułka w czym moge pomuc?
- Dzwonie w sprawie zaginięci chłapca ma 16 lat i jest chory na niedokrwistość wyszedł dzisiaj rano z domu i nie zabrał ze sobą tabletek, a jego telefon nie odpowiada. Czy mogli byście go odnaleźć??
- O czy wiście ,mugłby pan przyjechać na komisariat i dać nam jego zdjęcie
- Tak będe za dzieśęć minut.Dziękuje i dowidzenia.
Rozłączyłem się i od razu pobiegłem na góre do pokoju przebrać sie i zabrać zdjęcie mojego aniołka.( i wtym momęcie naj baradziej wkurwiający ludzie na świeci zaczeli sie bić i mi przeszkadzać aut.) Wziąłem jeszcze klucze i wsiadłem do auta uprzednio zabierając jeszcze leki Hazza.
Po kilku minutach byłem już na posterunku i czekałem na wieści o tym że znaleźli już mojego skarba. ...........,.... Mineło już kilka godzin i zaczeło świtać gdy podzedł do mnie policjant z plecakiem Harrego.
- To plecak mojego syna. Znaleźliście już Harrego??!
- Niestety nie. Został on prawdopodobnie porwany w celu eksperymętów. Ale prosze suę nue martwić wiemy gdzie jest miejsce w którym może go przetrzymują mamy tam szpiefga który już sprawdza czy tam jest a anty terroryści także już tam jadą.
Z przerażrnia omal nie upadłem. Usiadłem na krześle.
- Niech się pan nie martwi, teraz wystarczy czekać.- powiedział i odszedł zostawiając mnie z moimi myślami.Rozdział puźniej niż miał być ale jakoś nie miałam czasu :)
CZYTASZ
Nie Odchodz-Larry
FanfictionHistoria gdzie Harry mieszka w domu dziecka a Louis wyciąga go z sierocińca . Jeśli nie lubisz yaoi nie czytaj. Będą występować sceny 18 +