Level 27 - GAME OVER

192 15 8
                                    

*uwaga niewykluczone że unfair niedługo zmieni nazwe także prosze się nie zdziwić!*

Dni mijały, a ja zdawałem się mijać razem z nimi. Z dnia na dzień czułem się coraz słabszy, zupełnie jakby ktoś zabrał mi część mnie, a reszta zaczęła po prostu obumierać. Nie wykluczone, że tak właśnie było, nawet sam zacząłem w końcu wierzyć w to do tego stopnia, że udało mi się pogodzić z tym, że już nigdy nie będzie jak dawniej.

Z początku zdarzało mi się wychodzić w nocy na plażę. Tam opadałem na piach i krzyczałem jak najgłośniej potrafiłem, a potem bolało mnie gardło, co wciąż zapijałem wiskey i innymi trunkami. Później przestałem krzyczeć. Wciąż chodziłem na plażę ale wtedy już tylko siedziałem i wpatrywałem się w ocean myśląc, że gdzieś po drugiej jego stronie jest największy błąd mojego życia. Gładziłem blizny na przedramionach, nie potrafiąc wybaczyć sobie tego, że dałem tak łatwo sobą manipulować. Jedna część mnie była wściekła ale druga... Druga zastanawiała się czy przypadkiem nie jest jej zimno, albo czy może nie jest głodna. O czym myśli i gdzie się znajduje, co teraz robi i... czy czasem o mnie myśli. Nie potrafiłem nic z tym zrobić. Takie wypady zawsze kończyły się płaczem. Najgorszy był strach i ciekawość przed ewentualnym spotkaniem. Przestudiowałem miliony scenariuszy, jak mogłoby to wyglądać i jak mogłby się skończyć. Zawsze kiedy się nad tym zastanawiałem w końcu śmiałem się sobie samemu w twarz mówiąc ,, I tak nigdy więcej jej nie zobaczysz, kretynie''.

Potem przestałem chodzić na plaże. Nie miałem siły, byłem totalnie zniszczony i niezdolny do niczego. Całe dnie spędzałem w domu paląc papierosy i oglądając telewizje, na której i tak nie mogłem się skupić. Zach przychodził parę razy w tygoniu i pytał czy wszystko ze mną w porządku, a ja odpowiadałem, że tak, czuję się świetnie i nie musi się martwić. Tylko że te kłamstwa bolały, a ja mówiąc mu to wszystko wbijałem sobie paznokcie w nadgarstek, żeby przenieść ból w inne miejsce.

Po równo pół roku stanąłem przed lustrem i gapiłem się na siebie przez 10 minut. Poźniej zerwałem zasłony z okien i połamałem prawie wszystkie krzesła. Stłukłem ekran telewizora i potłukłem połowę talerzy a następnie jak gdyby nigdy nic poszedłem spać i poraz pierwszy od 6 miesięcy zasnąłem spokojnie, pomimo że była to dość wczesna pora. Pierwszy raz spałem 10 godzin, a kiedy się obudziłem czułem jakbym odzyskał większość sił. Ból został szczelnie przykryty przez obojętność, ale wiedziałem, że to i tak tylko nietrwała konstrukcja. jednak mimo to postanowiłem cieszyć się chwilą. Pierwszy raz od pół roku wyszedłem na miasto i bawiłem się nawet całkiem nieźle. Bardzo powoli wracałem do dawnego trybu życia, posprzątałem i wymieniłem stary dom na coś mniejszego znacznie bliżej plaży. Musiałem zostawić to co już było i iść przed siebie... musiałem, nie było innego wyjścia. W nowym domu czułem się lepiej, zupełnie tak jakbym zaczynał wszystko od nowa. Oddzieliłem przeszłość grubą kreską i jedyne co zostanie ze mną na zawsze to parę blizn na przedramionach, z których tak ciężko było mi się tłumaczyć przed nowopoznanymi znajomymi. Pytali co się stało a ja mówiłem że to przez własną głupotę. Można powiedzieć, że wszystko miało być już dobrze i pewnie właśnie tak by było, gdybym pewnego
dnia nie przyszedł gdzieś, gdzie zdecydowanie nie powinno mnie być.

Kończyłem wypełniać umowę sprzedaży kolejnego samochodu dla klienta będąc w stresie, że zaraz się spóźnię. Kiedy uporałem się ze wszystkim, wziąłem prysznic i ubrałem się jakoś przyzwoicie godzina na zegraku wskazywała 20 minutowe spóźnienie. Przekląłem pod nosem swoje roztargnienie i niemal biegiem ruszyłem w kierunku samochodu. Obrałem kurs w stronę domu Zacha, którego obiecałem podrzucić na miejsce. Podczas drogi musiałem wysłychiwać godzinnego wywodu na temat tego, że zawsze się spóźniam i nigdy nie było dnia, żebym był gdzieś punktualnie.

- Dobra, lepiej mi powiedz jak mam jechać. - przerywam mu, kiedy zaczyna mnie już denerwować. Podaje mi adres a ja wzdycham ciężko zdając sobie sprawę, że bez przynajmniej półgodzinnego korka się nieobędzie. - Właściwie to co to za impreza? - pytam ustawiajac się na końcu ciągnącego się daleko przed nami sznuru aut, na co Zach spogląda na mnie tak jakby chciał mnie przynajmniej zabić.

- Urodziny mojej przyjaciółki, Skyler. Poznaliście się chyba kiedyś. - spojrzał na mnie pytająco ale ja niestety nie miałem pojęcia o kim mówi. - Wysoka blondynka, chodziła z nami na uczelnie, tylko my byliśmy na 3 roku a ona na pierwszym... Chyba spotkaliśmy się kiedyś w klubie i wtedy was poznałem.

- Ach tak... Sky, jak mógłbym zapomnieć. - uśmiecham się do niego lekko, chociaż tak naprawdę wciąż nie mam pojęcia o kim mówi. - A po co ja tam właściwie idę?

- Mówiła, żebym przyszedł z kimś. - wzrusza ramionami wzrok skupiając na ekranie swojego telefonu.

- To ja mam grać twojego chłopaka, tak? - śmieję się głośno, podjeżdząjąc parę metrów do przodu.

Zach przerzuca wzrok z ekranu prosto na mnie na co momentalnie przestaję się śmiać.

- A mógłbyś? - pyta cicho z nadzieją w głosie, a ja patrzę na niego zastanawiając się czy się nie przesłyszałem. Wtedy wybucha ogromnym śmiechem przez co uspokajam się i też zaczynam śmiać. - Tak naprawdę to sama o ciebie zapytała, bo nie wiem jakim cudem ale możliwe, że nawet jej się spodobałeś.

Wzdycham teatralnie i przeczesuje włosy palcami.

- Niech ustawi się w kolejce.

Zach parska śmiechem a ja włączam radio, bo w końcu udaje nam się wyjechać z tego ogromnego korku.

Na miejscu byliśmy prawie 40 minut po czasie za co Zach groził że mnie zabije, co komentowałem tylko niewinnym uśmieszkiem. Kiedy zobaczyłem Skyler przypomniałem sobie, że przecież jakiś czas temu odbyliśmy dość szybki numerek w jednej z łazienek klubowych, więc zmuszony byłem unikać jej podczas trwania imprezy. W ogóle czułem się tutaj dziwnie, nie potrafiłem znaleźć sobie tutaj nikogo do rozmowy bo każdy był juz albo pijany, albo miał jakieś 16 lat, co bardzo mnie zdziwiło. Faktycznie, spora część gości była właśnie w tym wieku, może odrobinę starsza ale pomiędzy 25 letnim facetem jak ja a nimi było widać ogromną różnicę. Po godzinie zgubiłem gdzieś Zacha więc chociaż obiecałem, że odwiozę nas do domu postanowiłem się czegoś napić. Znalezłem czysty kubek i zrobiłem sobie słabego drinka. Usiadłem na kanapie i przyglądałem się jak cała ta gównarzeria jest już ledwo przytomna. Totalnie pijani i zjarani starają się wykowynawać pseudo taniec na środku pokoju. Niektórzy siedzą pochowani po kątach ładując sobie nawzajem języki do gardeł, a mnie to wszystko zaczyna już nudzić. Chyba się starzeje, bo w ogóle mnie to nie kręci, a prawda jest taka, że jeszcze parę lat temu byłem taki sam, o ile nie jeszcze gorszy. Wychodziłem w piątki i wracałem w niedziele, późnymi wieczorami, przeważnie nieźle nawalony albo zjarany, starając się nieudolnie ukryć to przed mamą. Ale nie chcę teraz o tym myśleć, bo to już było. Przecież oddzieliłem przeszłość grubą kreską i nie ma już do czego wracać.

Kiedy ktoś zwymiotował do doniczki na kwiaty poczułem, że dłużej już tu nie wytrzymam. Wstałem i zacząłem szukać łazienki. Na końcu korytarza dostrzegłem parę drzwi, które wydały mi się być dobrym miejscem na właśnie to pomieszczenie, więc przeciskając się przez tłum nastolatków udałem się w ich stronę. Już miałem otwierać drzwi, kiedy ktoś zrobił to od środka prawie mnie przy tym uderzając.

- Przepraszam... - mówi jasno włosa dziewczyna, podnosząc z podłogi torebkę, która jej upadła. W końcu podnosi się odsłaniając twarz, a ja zapominam o wszystkich tych scenariuszach, które przez prawie rok układałem sobie w głowie. Zapominam o wszystkim, topiąc się w tych niebieskich, ogromnych tęczówkach.




Okej, więc z tym rozdziałem kończę unfair a raczej teraz juz Blue Iris. Mam nadzieje że wszystkim podobała się opowieść i okładka ktora pare dni temu zmieniłam. Koniec Blue Iris, ale nie koniec pisania, bo to by bylo dla mnie naprawdę ciężkie. Druga część? Zakończenie chyba mowi samo za siebie 😈 ale tak serio to nie wiem czy bede pisać druga czesc... Moze ewentualnie jakis dodatek, ale to napewno nie teraz, bo trtaz spróbuje razem z Horanwaslame skupić się na ff ktore piszemy razem u niej na profilu (chamska reklama, zapraszam). Także moze jeszcze kiedys o nich napisze. dodatek moze się kiedys pojawić, a ja oewnie nie wytrzymam długo z tylko jednym ff do pisania, wiec możliwe że niedługo pojawi się cos zupełnie zupełnie nowego, ale nic nie obiecuje!! Buziaki! JD 💞

BLUE IRIS | Jesse Rutherford ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz