13 Ożywić

17.2K 786 88
                                    

Obudziłam się w miarę dobrym stanie. Klatka piersiowa już nie piekła, tak jakby nic się nie zdarzyło, a do mnie nieprzyczepione zostało jakieś ustrojstwo. Pozostał jedynie nieprzyjemny ból głowy, który nie pozwoli mi spać dłużej.

Rozglądam się za telefonem, po chwili odnajdując go ręką na szafce nocnej. Włączam go, a w moje oczy wylatuje struga światła, która przez parę sekund oślepia nieprzyzwyczajone do światła oczu. Gdy przyzwyczajam się moim oczom ukazuje się 4:45. Spałam osiem godzin to teraz i tak pewnie już nie zasnę, więc co mi szkodzi usiąść w kuchni lub iść do salonu coś obejrzeć.

Gdy moje stopy zetknęły się z podłożem przez moje ciało przeszedł prąd tak silny i bolesny, że moje nogi zdrętwiały, a z oka wypłynęła samotna łza.  Momentalnie klapnęłam tyłkiem ponownie na materac. Rozmasowałam stopy pocierając szybko w przód i w tył zesztywniałe miejsca. Stanęłam ponownie bez towarzyszącego mrowienia. Wykłady mam dopiero o 10 więc na spokojnie mogę wszystko zrobić. Wrzuciłam telefon do kieszeni swetra, ponieważ w nim zasnęłam. Po omacku dostałam się do drzwi i o dziwo nie wywaliłam się na jakiejś pierdułce leżącej na podłodze. Wszędzie było ciemno, co oznaczało ze Leo poszedł już dawno spać. Nie chciałam go budzić, dlatego drogę do kuchni podświetlałam sobie latarką w telefonie.

Gdy znalazłam się w kuchni wyjęłam z szafki tabletkę przeciwbólową. Położyłam ją na stole podchodząc do lodówki, z której wyjęłam butelkę z przypadkowym piciem. Połknęłam tabletkę popijając zimnym napojem, który podrażnił mój przełyk. Wyjęłam z szafki ciastka. 
Tak ciastka, a co nie wolno? Zaparzyłam kawę, wlewając ją do białego kubka w czajniczki itp.

Rzuciłam ciastka na kanapę, by po chwili zrobić tak z kocem i z przypadkowym romansidłem. Kawę położyłam na stoliku tak samo jak telefon. Przykryłam się kocem od pasa w dół, wzięłam do ręki książkę zagłębiając się w niej.

                        *********

Książka okazał się tak wciągająca, że straciłam rachubę czasu, gdy wybiła godzina 8:50. 
No to pięknie po prostu.

Zerwałam się na równe nogi, przy okazji zrzucając puste opakowanie po ciastkach na czarny puchaty dywan. W pokoju było jasno, a oślepiające światło prażyło moją twarz. Pobiegłam bezszelestnie do pokoju, bo jak zwykle Leo jeszcze śpi, ale i tak wyrabia się ode mnie szybciej i to ja zdyszana wbiegam na sale, a on śmieje się ze mnie jak z ofiary losu.

Po wejściu do pokoju od razu podbiegłam do szafy, z której zabrałam komplet bielizny. Załatwiłam się, wzięłam prysznic starając się, aby nie zamoczyć włosów i nie podrażnić miejsca z klejnotem, które przybrało już bladego koloru. Założyłam bieliznę, wyszorowałam zęby, a włosy zaplotłam w kłosa opadającego na bok.  Przykryłam sińce pod oczami oraz wypryski, które pojawiły się na czole. Nałożyłam tusz do rzęs, a usta podkreśliłam delikatną różową szminką. Po wyjściu z łazienki moim celem była szafa, z której wyjęłam czarne rurki, białą bokserkę oraz pudrowy sweterek z nadrukowaną czarną koroną. Ubrałam się, a na stopy założyłam białe stopki oraz zniszczone już białe trampki. Zabrałam z fotela czarny plecak, do którego wrzuciłam notatnik, długopis i parę popierdułek, jak chusteczki czy słuchawki jakby wykład okazał się nudny. 
Nałożyłam plecak na jedno ramię, wychodząc z pokoju drzwi od pokoju Leo były otwarte, czyli już go nie ma. Świetnie. Czyli jest już późno, pięknie Megi, po prostu pięknie.

Wbiegłam do salonu niczym torpeda, zabierając telefon z stolika 9:40.  Jest gorzej niż myślałam.

Szybko wybiegłam z pokoju, ręce trzęsły mi się ze stresu i chęci nie spóźnienia się na zajęcia, powodując, że klucze wypadły mi przy zamykaniu aż dwa razy. Gdy udało mi się zamknąć te cholerne drzwi zaczęłam swój bieg.

My Soulmate ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz