Jest mi bardzo zimno i czuję, że cała przemokłam. Przez moje ciało przebiega dreszcz. Powoli podnoszę się na łokciach, aby podnieść twarz z twardego podłoża. Otwieram oczy, ukazując moje odbicie w lodzie.
Gdzie ja jestem?
Wstaję z ziemi, otrzepując się ze śniegu. Całe pomieszczenie… Co ja mówię dziedziniec? Jest skuty lodem, pod którym znajdują się marmurowe ściany, ozdobne wazony, kwiaty, wszystko skute lodem i zatrzymane w czasie. Z sufitu zwisają ostre kryształy, lecz nie błyszczą, są czarne z odcieniem granatu i błękitu na czubkach. Podłoga pokryta jest białym puszkiem jakby miał coś zakryć. Kucam przecierając grubą powierzchnię śniegu rękawem bluzy, a to, co widzę przeważa moje najśmielsze oczekiwania.
Widzę niebo, chmury, lecący klucz ptaków. Dotykam już ciepła ręką odkrytego miejsca, a te zaczyna się topić tworząc coraz większą dziurę. Kiedy oddalam się od przepaści ta zaczyna się coraz bardziej powiększać.
Nie pozostało mi nic innego jak rzucić się biegiem w stronę wielkich schodów. Ślizgam się po lodowej powierzchni, a otchłań tuż za mną powiększa się do tego stopnia, że gdybym zwolniła zapewne spadałabym w dół.
Jestem już bardzo blisko. Wystarczyłby jeszcze jeden krok by wejść na schodek, gdy nagle załamuje się pode mną cienka tafla. Spadłabym do tyłu, gdyby nie długie krwawe pazury, które wbiły się w moje ramię na wylot. Moje ciało przeszył nieopisany ból. Nie zdołam wydusić z siebie żadnego słowa.
Coś ciska mną na górę, że ląduję na środku wielkich schodów. Nie mam siły się podnieść, spoglądam na mojego oprawce i nie jestem w stanie opisać, czym lub kim jest.
Biała, obwisła skóra, rogi jelenia, zakrwawione szpony u nóg i rąk, zęby niczym u rekina tak jak u mojej matki na cmentarzu.
Ryczy przeraźliwie, spadając na cztery kończyny niczym goryl. Jest coraz bliżej mnie, a ja nie mam siły się bronić czy nawet uciec, jestem zmęczona. Lodowaty głos zatrzymuje monstrum. Nie wiem, co mówi, ale jestem temu komuś wdzięczna. Zapada ciemność.
*******
Kolejny raz tego dnia budzę się z totalnym otępieniem. Nie czuję rąk, otwieram oczy, które kieruję od razu do lodowego tronu. Mebel nie jest niebieski czy biały, jest cały we krwi, która spływa, tworząc wielką stróżkę czerwieni wokół niego.
Co tu się stało?
Do mojej głowy przybywają czarne scenariusze rzezi, jaka mogła się tutaj wydarzyć. Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu monstrum, które mnie zaatakowało, lecz nikogo nie widzę. Żadnej żywej duszy.
CZYTASZ
My Soulmate ✔
WerewolfPrawdopodobnie powstanie 2 cześć! (powrót) Czy sen może być znakiem czegoś wielkiego? A może kogoś? To coś wydaje ci się złe, ale ciągnie cię do tego niczym magnes. Dwoje ludzi, dwa ciała jedno serce wielka miłość. Alfa szukający swojej mate. Dzi...